2010.11.06 – Kult – Katowice

Jesień = „pomarańczowa” trasa Kultu po Polsce (a ostatnio zahaczająca również o Wyspy Brytyjskie). Stałym przystankiem na niej jest katowicki „Spodek”, tak było również w tym razem. Koncert w stolicy Górnego Śląska – podobnie jak cztery lata temu – wieńczył całe tournee. Na tamten finałowy występ lepiej spuścić zasłonę milczenia (z powodu „niedyspozycji” Kazika Staszewskiego, za którą później wielokrotnie przepraszał na łamach mediów), teraz też nie obyło się bez problemów (jakieś fatum?), chociaż innej natury.

Zespół zagrał na swoim normalnym (czytaj: wysokim poziomie). Zafundował publiczności prawdziwy maraton złożony z 38 (sic!) utworów. Z tym, że publika bawiła się aż za dobrze. Tłum na płycie tak napierał na barierki pod sceną, że już po otwierającym koncert „Niejeden” Kazik zmuszony był zarządzić przerwę. „Bezpieczeństwo uber alles” – stwierdził. Jednak jego apele i prośby o cofnięcie się parę kroków oraz desperackie próby ochroniarzy, by wzmocnić barierki nie na wiele się zdały. Ale jak tu ustać w miejscu przy takich killerach, jak: „Baranek”, „Passenger” z repertuaru Iggy’ego Popa, czy „Brooklyńska Rada Żydów”. Po ósmym kawałku w rozpisce („Berlin”), Kazik po raz drugi przerwał występ. Tym razem na dobry kwadrans. Na szczęście ochrona zespołu uporała się jakoś z zabezpieczeniem sceny i po przerwie koncert przebiegał już bez zakłóceń.

Kult zaproponował trochę nowości z płyty „Hurra!”, często wracał do klasycznego albumu „Spokojnie”, silną reprezentację miał również „Tata Kazika”. Zresztą „spodkowa” setlista dość mocno różniła się od tej, którą zespół zaproponował dzień wcześniej w Krakowie. Ze stałych elementów „pomarańczowej trasy” było natomiast odczytywanie na scenie korespondencji od fanów, Kazik dawał też pośpiewać swoim ochroniarzom…

Na zakończenie podstawowego setu zagrali piękny „Komu bije dzwon”, ale „oczywistą, oczywistością” było, że na tym się nie skończy. „Polska, Polska, Polska” – skandował tłum w „Spodku”. Ale najpierw zabrzmiał cover The Clash „Bank Robber”… Poza tym na bis polecieli zestawem obowiązkowym: wspomniana wyżej „Polska”, Konsument”, „Wolność”, „Krew Boga”.

Właściwie to wszystko, co przygotowaliśmy na wieczór dzisiejszy, ale czeka Was jeszcze niespodzianka: wielki finał – zapowiedział Kazik. „Totalną stabilizację” do spółki zaśpiewali Janusz Grudziński i jeden z ochroniarzy grupy, zaś lider zasiadł za… instrumentami klawiszowymi. To jednak również nie był koniec. Po tradycyjnych pokłonach dla publiczności, Kazik zaintonował „Sowietów”…

Przed Kultem zaprezentowały się dwa supporty. Lepsze wrażenie zrobił Le Moor, to ich rockowo podane reggae mogło się podobać.

Szkoda, że kolejny „pomarańczowy” objazd Polski dopiero za rok…
Robert Dłucik

Dodaj komentarz