Szwedzka grupa Europe została zaproszona na występ w Lublinie 24.07.2010 upamiętniający obchody XXX-tej rocznicy strajków lipcowych. Organizatorem imprezy był Samorząd Wojewódzki, który dokonał wszelkich starań, aby zaproszone gwiazdy sceny muzycznej miały jak najwięcej wspólnego z rocznicą a Europe obchodzi… 30-to lecie istnienia zespołu. Tuż przed występem Szwedzkiej gwiazdy Plac Zamkowy w Lublinie był zapełniony po brzegi. Każdy z niecierpliwością czekał na pojawianie się muzyków na scenie.
Europe pojawili się o 20.35 rozpoczynając występ intrem, a następnie utworem tytułowym z promowanego trasą albumu „Last Look At Eden”. Joey Tempest wszedł na scenę z kamerą (czego mogliśmy doświadczyć już podczas Warszawskiego występu 19 czerwca na Pl. Defilad) a nagranie z wejścia wokalisty dostępne jest już na stronie zespołu (www.europetheband.com). Już pierwszy utwór udowodnił, że Europe jest zespołem stricte koncertowym, który potrafi porwać swoją muzyką. Zgromadzony tłum oszalał, a co najważniejsze towarzyszył zespołowi podczas każdej piosenki udowadniając, że znajomość tekstów jest na wysokim poziomie (chyba Europe nie jest jednak zespołem jednego przeboju, jak twierdzi większość). Następny utwór , który zagrali to „Love Is Not The Enemy” (czyli tak jak na poprzednich występach). Materiał jaki zaprezentowali muzycy niewiele różnił się od tego zaprezentowanego w Warszawie. Usłyszeliśmy przekrojowo utwory z ostatnich płyt jak i wcześniejsze kawałki. Z nowszych numerów były “Start Form The Dark”, “New Love In Time”, “No Stone Unturned”. Mogliśmy również usłyszeć Tempesta próbującego mówić po polsku np. „deszcz nie pada” wprawiając tym publiczność w jeszcze większe rozbawienie i podniecenie. Oczywiście Europe zagrał utwory z płyt z okresu przed zawieszeniem działalności m.in. „Superstitious”, „Rock The Night”, „Cherokee” czy balladę „Carrie”, które brzmiały w koncertowej wersji znaczniej mocniej, dynamiczniej i nowocześniej. Właśnie tak rockowo zagrane utwory podobają się najbardziej.
Bardzo pozytywnym zaskoczeniem dla przybyłych na Plac Zamkowy było perkusyjne solo Iana Hauglanda , które różniło się od każdego poprzedniego. Perkusista zagrał do podkładu Wilhelm Tell – Overture (Rossini, Finał) bawiąc się przy tym znakomicie i jednocześnie ukazując swój kunszt muzyczny. Po koncercie większość fanów mówiła głównie o rewelacyjnym solo Iana. Trzeba przyznać, że perkusista uwielbia to co robi.
Na bis muzycy zagrali „The Beast” i znany każdemu „The Final Countdown”, co oznaczało jednoznacznie koniec koncertu. Przy TFC Tempesta niewiele było słychać, co zdecydowanie podobało się zespołowi. Wyrazili to długim pożegnaniem oraz wyjściem do fanów oczekujących za barierkami jeszcze ponad godzinę po koncercie. Oczekiwanie się opłaciło ponieważ Joey Tempest i John Leven (bas) wyszli do fanów dając autograf praktycznie każdemu i pozwalając sobie robić zdjęcia.
Koncert w Lublinie trwał 1,5 godziny, z utworów spoza repertuaru Europe usłyszeliśmy jedynie „Heaven & Hell” Black Sabbath a wokalista nie zszedł ze sceny podczas „Rock The Night” (to tak porównując w z występem warszawskim).
Widać, że muzycy są w znakomitej formie mimo długiej trasy, która zaczęła się jeszcze w ubiegłym roku. Z przyjemnością słucha się kolejnych kawałków, Tempest świetnie radzi sobie z angażowaniem publiczności do śpiewania fragmentów piosenek, przy okazji obiecał również, że razem z zespołem zagrają niebawem ponownie w naszym kraju.
Podsumowując, występ był świetny, publiczność i zespół bawili się rewelacyjnie. Myślę, że każdy kto był w Lublinie na długo zapamięta ten koncert. Kwestię finansową za występ pozostawię jednak bez komentarza… Najważniejsze, że ludzie, którzy opuszali Plac Zamkowy w Lublinie byli usatysfakcjonowani i szczęśliwi.
Katarzyna Strzelec