Termin wrocławskiego koncertu Animations zmieniał się w czasie i nie do końca było wiadomo, czy w ogóle dojdzie on do skutku. Tym niemniej wszystko skończyło się przysłowiowym happy endem i w środowy, czerwcowy wieczór ekipa z Jaworzna nawiedziła stolicę Dolnego Śląska. Tego wydarzenia nie mogłem przepuścić, szczególnie że ostatni krążek – obecnie już kwintetu – zrobił na mnie spore wrażenie, a dodatkowo Animations na żywo to zmysłowa uczta zarówno dla oczu jak i uszu. Spora odległość jaką musiałem pokonać nie zniweczyła koncertowych planów! Poza tym moją ciekawość podsycał fakt, że zespół zerwał z konwencją stricte instrumentalną i teraz muzycznym wojażom towarzyszą wokale Darka Bartosiewicza. Ten aspekt intrygował mnie najbardziej, a dokładniej – jak nowy nabytek wypadnie na żywo.
Koncert zapowiadano na godzinę 21:00 i do tego czasu klub został obficie wypełniony. Sprzyjał temu również fakt, że wstęp był darmowy. Mankamentem koncertów „za free” jest nieunikniona obecność osób pt. „psuję atmosferę i nie umiem kontrolować upojenia alkoholem”. Jednak incydenty z udziałem takich delikwentów na szczęście nie zepsuły imprezy.
Koncert rozpoczął się z około półgodzinnym opóźnieniem, a ten czas wykorzystano na dopięcie ostatnich szczegółów. Pozwoliło to również spóźnialskim dotrzeć powiedzmy „na czas”. Niestety specyfika klubu nie pozwoliła idealnie zainstalować projektora z wizualizacjami, ale nie wpłynęło to negatywnie na prezencje zespołu.
Animations rozpoczęli od „The Manhattan Project” i przez moment na scenie było jak za dawnych czasów – ekipa czterech „kolesi”, którzy świetnie się bawią żonglując dźwiękami tworzącymi muzyczne łamigłówki. Chwilę później do chłopaków dołączył wokalista i nastała chwila prawdy. Jak się dało usłyszeć, Darek nie tylko na płycie brzmi okazale. Na żywo radził sobie bez większych zastrzeżeń i sprostał powierzonemu zadaniu. Było kilka momentów słabości, ale nie pozostawało to bez winy akustyka.
Już podczas słuchania albumu „Reset Your Soul” nie było wątpliwości, że ten człowiek idealnie pasuje do muzyki Animations. Koncert był tego kolejnym potwierdzeniem. Czasami dało się wyczuć, że panowie wciąż jeszcze poznają się nawzajem i trochę brakuje, by tworzyli spójną całość. To jednak wydaje się jak najbardziej naturalne. Jak to mówią – trzeba się dotrzeć! Potem można było usłyszeć „Demons Of War”, „The Last Man” oraz dające chwile wytchnienia wokaliście: „The Four Symptoms”, czy „911”. Ponadto wykonano „Request For Redemption”, „Inscrutable” i „Reset Your Soul”. Ten ostatni zagrano powtórnie przy okazji drugiego bisu. Wcześniej wykonano „Toxicyber” i instrumentalny „Sonic Maze” z pierwszej płyty.
Cały koncert trwał nieco ponad godzinę, a po wszystkim można było poczuć pewien niedosyt, chociaż dla wielu osób słuchanie tak zawiłej muzyki – w jeszcze większej dawce – mogłoby się okazać ponad ich siły. Niemniej jednak dało się zaobserwować, że zarówno sam zespół jak i zgromadzona publiczność była w pełni usatysfakcjonowana. Natomiast po koncercie panowie nie mogli się opędzić od rozentuzjazmowanych fanów, co z pewnością przysporzyło im wiele radości.
Podsumowując, chwile spędzone w towarzystwie Animations pozostawiły przede wszystkim pozytywne wrażenia. Zabrakło niestety solowych pokazów umiejętności poszczególnych członków zespołu, a wiadomo że w przeszłości takowe miały miejsce. Poza tym dało się wyczuć różnice pomiędzy starym, a nowym materiałem. Starsze kompozycje w porównaniu z nowym materiałem bardziej „żarły”, ale to kwestia ogrania. Zapewne przy następnej trasie te granice zostaną zatarte. To trzeci koncert Animations, w jakim dane mi było uczestniczyć i gdy pojawi się następna okazja na wspólne spotkanie z pewnością skorzystam…
Marcin Magiera