2010.05.23 – Osada Vida, Hipgnosis – Piekary Śląskie

….oj nie rozpieszcza nas pogoda w tym roku… najpierw sroga zima, teraz powódź. Jak jest z koncertami gdy pogoda nie dopisuje? Ano różnie z tym bywa… społeczeństwo staje się coraz wygodniejsze i nieraz wybiera DVD zamiast „ryzyko” zmoknięcia w drodze na… smutne to, ale prawdziwe. Na szczęście w dniu, w którym w piekarskiej Andaluzji miały zagrać Hipgnosis oraz Osada Vida aura nieco odpuściła i pogoda nie mogła być wytłumaczeniem nieprzybycia. Jak się jednak na miejscu okazało, wszelkie moje obawy były niepotrzebne – frekwencja była zdecydowanie lepsza niż przyzwoita….

Koncert rozpoczął się niemal z zegarmistrzowską punktualnością. Hipgnosis zaczęli czarować publiczność swoimi dźwiękami, a ich muzyka będąca wypadkową wielu stylów i gatunków nie mogła się nie podobać zwolennikom „pogmatwanych” dźwięków. Pierwszy raz widziałem tą grupę na żywo i musze przyznać, że wypadają rewelacyjnie. Wyśmienici instrumentaliści i ukrywająca się pod pseudonimem KuL wokalistka stworzyli dźwiękowe przedstawienie. KuL w koszulce Iron Maiden skoncentrowana jedynie na śpiewie sprawiała wrażenie nieobecnej (a szkoda, bo uśmiech ma ładny 🙂 i całkowicie skoncentrowanej na swoich partiach oraz… podgrzewającej ją bezustannie lampie, która znajdowała się nad jej głową;-). Muszę przyznać, ze fanem talentu tej pani jestem od lat i nie zawiodłem się – udowodniła, że na polskiej scenie jest jedną z najciekawszych wokalistek z rewelacyjnymi możliwościami głosowymi. Grupa zaprezentowała publiczności głównie nowy materiał (no właśnie, kiedy płyta??) oraz pochodzący z krążka „Sky is The Limit” utwór „Mantra”, apetyt mam zaostrzony, tak więc pozostaje cierpliwie czekać.

Krótka przerwa i na scenie pojawiła się Osada Vida. Obserwuje ten zespół od jakiegoś już czasu i z każdym kolejnym koncertem utwierdzam się w przekonaniu, że oni są stworzeni do bycia na scenie. Niespotykany luz i pozytywne emocje płynące od strony zespołu wręcz powalają, a o umiejętnościach nawiązania kontaktu z publicznością nie będę nawet wspominał, bo w tej dziedzinie Łukasz Lisak osiągnął mistrzowski poziom. Poważna progresywna, pełna połamanych struktur muzyka podana w lekkiej i zwiewnej formie – niesamowity efekt. Zespół zaprezentował utwory ze swoich trzech płyt, były więc i dość mroczne kompozycje z „Uninvited Dremas” swoich reprezentantów miało „The Body Parts Party” – z genialnym „Bone” na czele oraz „Three Seats Behind a Triangle”, którego to usłyszeliśmy między innymi „The Decision” oraz kolejnego moje „osadowego” faworyta „In(s) Thru Metal”. Osobny temat to pojawiające się w nowych utworach Natalia Krakowiak – kobiecy głos wiele wniósł do muzyki zespołu a ilość energii, którą dysponuje Natalia mogłaby rozsadzić OK. Andaluzja. Ta dziewczyna to wulkan: śpiewa, skacze, tańczy na scenie – słowem prawdziwa showmanka, która widać wpasowała się w dość luzacki styl bycia scenicznego zespołu.

Koncert szybko (za szybko) minął i niestety trzeba było zbierać się do domu. Trasa „Dealing With Dreams 2010” pomału dobiega końca, ale jeżeli poprzednie koncerty w wykonaniu Osady Vida wypadły choćby na zbliżonym poziomie, to ci co byli nie mają czego żałować, a ci, którzy nie mieli okazji poznać tej piekarskiej formacji mają jeszcze szansę nadrobić zaległości.

Piotr Michalski

Dodaj komentarz