Zanim zrelacjonuję ostatnie, wtorkowe (27.04.) wydarzenie w studio koncertowym bydgoskiego radia PiK, gdzie na dobre zagościła muzyka przez duże „M”, odniosę się do propagatora nurtu progresywnego w muzyce rockowej – Adama Droździka, który w swoich audycjach „Poeci rocka” prezentuje poetycką stronę tej muzy. Stąd będąc częstym słuchaczem tych audycji (w każdy wtorek między 19 a 20), czasami korzystam z możliwości uczestniczenia w koncertach. Tym razem było mi dane być i podziwiać koncert warszawskiej formacji DIANOYA. To moje już trzecie spotkanie z nimi, po 1-wszym zetknięciu się z ich twórczością podczas III – edycji festiwalu w Gniewkowie, i 2-gim kontakcie na rewelacyjnym koncercie w konińskim „Oskard”.
Cieszy fakt, że dzisiaj na trudnym rynku muzycznym ekipa DIANOYA radzi sobie nadzwyczaj dobrze, czego przykładem jest „trasa” w ramach Progressive Spring Tour 2010, u boku QUIDAM i ACUTE MIND. Znakomity to sposób na promocję nowego albumu „Obscurity Divine”. Przed bydgoskim koncertem, miałem okazję zamienić słów kilka ns temat ostatniego koncertu w Bielsku Białej, jak sobie radzili w tej „mieszance”; wysublimowanej prezentacji QUIDAM, oraz gniewnych z progmetalowego ACUTE MIND? Sądzą, że w tym zestawieniu grało im się dobrze !
Koncert otworzył gospodarz tego wieczoru Adam, który przypomniał „ciernistą” drogę DIANOYA, którzy po 2-ch nieudanych próbach (przypadki losowe) mogli zaistnieć wreszcie w tym studio. Na widowni zebrała się całkiem spora garstka fanów (tyle, ile mogła pomieścić szczupła powierzchnia). Przybyli zaprzyjaźnieni muzycy XANADU, ponadto sympatycy zaprzyjaźnionych portali rocka progresywnego, Bracia – organizatorzy festiwali z Gniewkowa oraz przyjaciele. Wręczono jeszcze upominek od radia PiK liderowi Filipowi, który w przeddzień obchodził urodziny i zaczęło się…
Z tego co było wiadomo, wszystkie utwory prezentowane tego wieczory miały pochodzić z nowego wydawnictwa „Obscurity Divie”. Przy przyciemnionych światłach rozpoczęło się od mrocznych przygrywek Filipa na klawiszach, któremu wtórował delikatnymi wibrującymi dźwiękami na gitarze Janek, w ten to sposób zabrzmiał na wstępie „Heartfelt Souvenir”, by przejść dynamicznymi dźwiękami basu Adama i bitami perkusji Łukasza w utwór „Dreamlack”, gdzie motywami solowymi popisywał się Maciek. Utwór świetnie zaaranżowany, bardzo bogaty brzmieniowo, nostalgiczny, w którym pod koniec pojawiają się nawet elementy symfoniczne, w postaci partii klawiszowych, wyczarowanych z syntezatora.
Dobry utwór otwarcia !
Scena w studio rządzi się swoimi prawami, jednak widać było po muzykach tą energię i chęć prezentacji, co rusz zmieniali swoje miejsca. Układ sceniczny był następujący; od prawej na klawiszach – Filip Zieliński, zaraz obok Janek Niedzielski na gitarze, potem Adaś Pierzchała na basie i lewą stronę zamykał Maciek Papalski na gitarach elektr. i akustycznej. Nieco z tyłu na bębnach Łukasz Chmieliński.
Tą senną, nostalgiczną atmosferę przerywa prawdziwy niepokój, chwilami wręcz strach. Z kolumn „leci” melorecytacja. Tak właśnie zaczyna się zapowiadany utwór „Severance”. Obaj gitarzyści grają bardzo niespokojnie, niemal metalowo, by za chwilę przejść w tajemniczą atmosferę za sprawą gitary akustycznej. W tym utworze klawisze brzmią oszczędnie, tworząc tylko tło dla sprzężonych dźwięków gitar. Wokal Filipa czaruje mnóstwem nastrojów, by momentami wykrzyczeć niczym … potwór. I w końcu pojawiają się wspaniale współbrzmiące gitary oraz zmienność rytmów wybijanych na perkusji. I już do końca utworu delikatnie ….łka gitara Jana.
….. nagle trafiamy do mrocznego pokoju „Darkroom” za sprawą akustycznych zagrywek na gitarze. Być może osobie, która ma zasnąć w tym pokoju zagoszczą odcienie … sepii ?
W tym momencie Filip podziękował tym wszystkim, którzy przyczynili się do zaistnienia DIANOYA na rynku muzycznym. Podziękowania też trafiły do naszego portalu.
Utwór „Sepia” rozpoczyna się od wibrujących przygrywek gitarowych, przechodzące w akustyczne zagrywki, z lekko brzmiącymi klawiszami, gdzieś daleko w tle. Następnie pojawiają się raptem jazzowe przygrywki gitarowe, które przeradzają się potem w ostre, sprzężone granie gitar, by przejść w „łkające” brzmienie w duecie z basem.
Przy kolejnym utworze „Brainwave”, (pierwszy na płycie), odbiorcą targają nie lada emocje. Ostro brzmiące gitary ścierają się ze sobą, tworząc niepokojące sprzężenie zwrotne. Klawiszy jest w tym utworze ubogo, za to grający na nich wokalista buduje swoim charyzmatycznym głosem emocje. W bardzo różne rytmicznie strony zabiera nas bas wraz z perkusją.
Już poza anteną, ponownie daje z siebie wszystko Filip, czarując mnóstwem nastrojów swego głosu. Kolejny utwór „Unsound Counterpart/Delusion Sigma” płynie nostalgicznie. Pojawiają się potęgowane i niespokojne tremolla na werblu wraz tajemniczą klawiszową symfonią. Dopiero druga cześć brzmi nieco bardziej żywo, schylając się ku
zapowiadanemu, jako ostatni tego wieczoru utwór „Turbid Mind and Season Madness”, w którym znów gitary zaczynają ze sobą wojnę, tym razem instrumentalnie, a muzyka wkracza gdzieś w okolice KING CRIMSON. Mnóstwo tu połamanych, soczystych psychodelicznych solówek gitarowych.
Ale tak naprawdę nie był to koniec, na bis muzycy zagrali cover „Strip search” (Faith No More)
Set lista DIANOYA
1.Heartfelt souvenir
2.Dreamlack
3.Severance
4.Darkroom
5.Sepia
6.Brainwave
7.Unsound Counterpart/ Delusion Stigma
8. Turbid Mind and Season Madnes
bis
9. Strip Search (Faith No More)
Trzeba stwierdzić, że wielkie namiętności rozbudził na nas słuchaczach ten koncert. W rozmowach poza kuluarowych, w swobodnej rozmowie z muzykami wyrażano opinie i były to przeważnie głosy „na tak”. Cieszy fakt, że pomysłów na poszukiwania muzyczne zespół ma ogromne. W tym co robią, autentycznie wyrażają swoje emocje. Pod względem warsztatowym nie ma czego im zarzucić, w końcu stoją za tym przygotowania muzyczne w ukończonych szkołach muzycznych, wokal Filipa zaskakuje różnorodnością barw głosowych.
Wierzę w to, że jeszcze nie raz czymś nowym, nas – fanów zaskoczą !
Ryszard Bazarnik