Archive, zespół znany głównie za sprawą niesamowitego utworu Again,
potwierdził swoją znakomitą formę na nowej płycie zatytułowanej
Controlling Crowds. Osobiście całkowicie nie wiedziałem, czego mogę się
spodziewać po koncercie w krakowskim Klubie Studio. Wszak ja,
przyzwyczajony do koncertów czysto rockowych bądź jazzowych nie
przywykłem do widowisk z gatunku trip hop. Ta ciekawość była silnym
argumentem za moją obecnością na tym koncercie, lecz nie jedynym.
Szalenie cenię zespół Archive, a nowy album uważam za ich szczytowe
osiągnięcie.
Supportem był zespół Birdpen, czyli projekt jednego z muzyków Archive –
Deva Pena. Koncert był bardzo przyjemny, jednak styl muzyczny nie do
końca trafił w moje gusta. Warto jednak zaznaczyć, że muzycy wprowadzili
ciekawy klimat i na pewno nie nudziłem się podczas ich występu.
Gwiazda wieczoru Archive pojawiła się w niedługim czasie po supporcie. Z
wcześniejszych informacji udało mi się zorientować, że zespół ma w
planach zagrać cały nowy album, a na koniec uraczy nas 4 numerami z
poprzednich płyt. Tak też się stało. Na pierwszy ogień poszły 2
absolutnie genialne numery: tytułowy Controlling Crowds i moim zdaniem
najmocniejszy punkt płyty, czyli Bullets. Klimat odgrywał tutaj
niezwykle istotną rolę. Muzykom udało się wytworzyć świetną atmosferę, a
dodatkowo raczyli nas bardzo interesującymi prezentacjami
multimedialnymi. Nie będę tutaj ukrywał, że Controlling Crowds i Bullets
to moje ulubione utwory Archive w ogóle, zatem siłą rzeczy w dalszej
części koncertu przyszedł czas na pozbieranie się po 20 minutach, które
całkowicie mnie oczarowały. Naturalnie nie można mówić o sytuacji, w
której opadło nam napięcie. Panowie dali radę i odegrali niemal cały
album (z wyjątkiem dwóch utworów) znakomicie. Utwory te na żywo wypadają
rewelacyjnie i ciężko doszukać się uchybień. Tutaj weryfikacji uległa
moja teza, że muzyka jaką gra Archive jest raczej przeznaczona do
słuchania w domowym zaciszu, bo tylko studyjna produkcja oddaje całość
ich muzyki. Okazało się, że na żywo muzycy potrafią zaczarować. Pojawił
się jednak spory mankament, który miał wpływ nie tylko na ocenę
fragmentu, którego dotyczy, ale przyniósł mi wątpliwości odnośnie
całości. A mianowicie w bardzo przeze mnie lubianym utworze
Collapse/Colide występuje kobiecy wokal, który bardzo chciałem usłyszeć
na żywo. Niestety muzycy Archive ograniczyli się do prezentacji
multimedialnej przedstawiającej wokalistkę i puszczeniu jej z taśmy.
Tutaj wyjaśnienie, dlaczego ten utwór rzutuje na pojmowanie przeze mnie
całości. Otóż zacząłem się zastanawiać, w jakim stopniu mamy do
czynienia z koncertem stricte live. Ciężko jest dojść do właściwych
wniosków, pozostaje zatem nadzieja, że tylko damski głos i niektóre
efekty były sztuczne. Bo przecież gdy mamy zespół składający się z 4
osób (wokal, gitara, bas, bębny) to potrafmy wyczuć, czy jest to koncert
zagrany szczerze, czy też nie. W przypadku Archive dochodzą 2 zestawy
klawiszowe, które mogą nas zmylić. Nie chciałbym tutaj tworzyć żadnej
spiskowej teorii, być może to moje nikłe doświadczenie z występami tego
typu powoduje takie wątpliwości. Sam koncert toczył się dalej i
utrzymywał świetny poziom. Na prawdę panowie mają masę talentu i
potrafią go wykorzystać na koncercie. Brak damskiego wokalu wynagrodzić
mógł raper, który jest bez wątpienia integralną częścią zespołu. W
pewnym momencie na scenie było nawet 8 muzyków, co z pewnością może
imponować. Na bis otrzymaliśmy 4 utwory z płyt wcześniejszych, kolejno
tytułowy numer z płyty Loundinum, Numb z albumu You All Look The Same To
Me, System z Lights i (tutaj zaskoczenie) Again:).
Ten wieczór zdecydowanie mogę zaliczyć do bardzo udanych. Gdy słucham w
domu utworów Archive, często zdarza mi się zamykać oczy i wyobrażać
sobie, że jestem w krakowskim Klubie Studio w ten piękny dzień 15
października na tym niesamowitym koncercie. Tak bardzo chciałbym tam
wrócić. Na szczęście pozostają nagrania uwiecznione na płytach i
nadzieja na kolejny występ brytyjskiego zespołu.
Piotr Bargieł