Synth – popowy wieczór w konińskim „Oskard”
Poprzedni weekend w konińskim klubie „Oskard”, upłynął pod znakiem synth — popu, a to za sprawą wokalisty Adama Płotnickiego ( CRYSTAL LAKE ), który zaprezentował projekt solowy, inspirowany wcześniejszymi fascynacjami (lat 80 -90). No cóż, taka zapanowała moda w show biznesie. Sam Adam przyznaje się do swoich młodzieńczych fascynacji z muzyką elektroniczną taką jak Tangerine Dream, Krafwerk, Depeche Mode. Nie są to absolutnie pomysły na granie coverów. Cieszy, że Adam na kanwie uznanych gwiazd synth -popu tworzy własne kompozycje !!!!
Od pewnego czasu śledzę poczynania artystyczne Adama i imponuje mi, jego profesjonalne podejście do swoich występów; raz jako wokalista „kryształów” , dwa w obecnym projekcie. Podziwiać można tylko, jak godzi pracę zawodową z występami artystycznymi?
Wracając do sobotniego popołudnia i wieczoru, spędziłem kilka godzin z Adamem i jego Kolegami z bandu; Andrzejem Neumanem – bas, Mariuszem Wawrzyniakiem – klawisze, Karolem Szolzem – gitara i bębniarzem Kamilem Kluczyńskim. Najpierw na obiedzie, a potem przy „budowaniu” sceny w klubie „Oskard”. Aktywnie uczestniczył w tym dodatkowo 6 członek „ekipy” DJ – Bendzi, którego rola tego wieczoru miała polegać na wstępnym „rozgrzaniu” publiczności, kierowaniem pracą świateł a po koncercie miał prowadzić after party. Wszystko miało tego wieczoru zagrać na 100 % i zagrało ! Do pomocy byli akustyk klubu Bartek oraz specjalista od świateł Krzysztof, na co zwrócił uwagę na rozpoczęcie koncertu Adam, przedstawiając dodatkowo Ich, jako profesjonalistów. Miły akcent !
Koncert rozpoczął się z lekkim opóźnieniem, jako że w kompleksie klubu, w sali kinowej dobiegał koniec seansu i przez szacunek dla kinomanów, należało tak postąpić. A muzyka tego wieczoru była niezwykle dynamiczna i energetyzująca. Warto jeszcze wspomnieć o oprawie scenograficznej, w formie dużych puzzli zawieszonych na kotarach. Ważne były tego wieczoru reflektory, które współdziałały z utworami.
Koncert rozpoczęło intro – „17 Years Old”. Przy całkowicie wygaszonych reflektorach, świeciły tylko dwie malutkie, kolorowe świetlówki. Wtedy wszedł Adam, ubrany długi skórzany czarny płaszcz, w jasnych spodniach, białe rękawiczki na dłoniach, którymi przechwytywał i rozsyłał puzzle po widowni i po scenie…. Robiło to wrażenie !
Po chwili nastąpił właściwy początek prezentacji i zabrzmiał – „Walking on space” i wydawać by się mogło, że utwór ten znamy z repertuaru Depeche Mode, nic bardziej mylnego! Jedynie, co upodabnia to zbliżone aranże. Jest to całkiem nowa kompozycja, w której zderzają się charakterystyczne brzmienie gitary Karola z przyjemną linią melodyczną klawiszy Mariusza i tak to trwało przez cały utwór.
W ten to sposób Adam przywitał przybyłą publikę i może nie były to … tłumy, ale na ten koncert przyszli Ci, co mieli przyjść !!!!! Chwała im za to.
Kolejny utwór to „Real Word”, również ciekawie zaaranżowany, gdzie prym wiodą klawisze… I za chwilę zaskoczenie, bo po „nabiciu rytmu” przez Kamila z kolumn popłynęły znane rytmy z repertuaru Depeche Mode – „ Question of Time”, jednak trochę w innej aranżacji i …. zrobiło się gorąco. Adam natychmiast pozbył się płaszcza. Dalej występował w ciemnej kamizelce.
Po chwili z kolumn „poleciał” spokojny utwór – „This is my Way”, gdzie kunsztem gry gitarowej popisywał się Karol i swoim solem „rozwalił” konińską publiczność. Brawom nie było końca !
Po chwili z kolumn poleciał – „In your Eyes”, równie spokojny początek nie zwiastował tego, niezwykle energetycznego „kawałka”, w ciekawej aranżacji, ze zmiennością rytmu, przy ogromnej kaskadzie świateł!!! Fantastycznie brzmiała gitarka Karola. W końcówce utworu, ogromne oklaski w rytmie brzmiącego utworu i wspólne śpiewy, finał rozłożył całkowicie WSZYTSKICH!!!
Kolejna kompozycja – „I’m afraid of Americans”, równie ciekawie zaaranżowana w oparciu o brzmienie basu Andrzeja i bity Kamila, wspomagane gitarowymi charakterystycznymi „wstawkami” Karola, trochę w stylu funky . Ręce same składają się do oklasków. I w tym wszystkim Adam, rozbawiając jeszcze bardziej konińską publiczność !
Po tym niespodzianka ( miłosna ) , a właściwie dwie; Adam razem z Mariuszem, który wtóruje klasycznym brzmieniem pianina, na swoim keyboardzie śpiewa utwory – „All for Love”, który następnie przechodzi w „Lavender” (z albumu Marillion–„Misplaced cholhood” ). Bardzo ciekawe zestawienie i jak oryginalnie zaaranżowane! Brawo.
Następny ważny utwór z wydawnictwa „Inside by plotnicky” to – „Architecture”, gdzie znowu interesujące brzmienie gitarowe zaprezentował Karol.
Kolejnym zaskoczeniem była prezentacja – „Digging In The Dirt” z repertuaru Peter’a Gabriel’a, z albumu „Us”. Również zaskoczeniem jest oddanie nastroju w tym charakterystycznym utworze, aż „ciary” czuję na plecach. Publiczność „na stojąco” nagradza muzyków gorącymi oklaskami !!!
Z kolei przyszła pora podczas „In The Rain” podziękować organizatorowi konińskiego koncertu – Robertowi Roszakowi, za umożliwienie występu podczas sobotniego wieczoru oraz niżej podpisanemu, za działalność promocyjną tego wydawnictwa. To my dziękujemy za wspaniały występ.
Gdy zabrzmiał żywiołowy – „Lost Time”, Adam dziękował konińskiej publiczności za stworzenie wspaniałej atmosfery tamtego wieczoru. Aplauz nie miał końca.
Wreszcie długo oczekiwany utwór tytułowy z albumu, pod tym samym tytułem _ „Inside”, ciekawie zaaranżowany pod klawisze I riffy gitarowe, a samego Adama aż „rozsadzało” na scenie !
Właściwy set zakończył romantyczny – „Venice”, znowu z wspaniałym solo gitarowym Karola i ….. sympatyczne kołysanie się w rytm tego utworu. I wcale nie zapowiadało się na rychłe zakończenie. Wręcz przeciwnie, niekończące się oklaski zmusiły do bisowania.
Jako 1-wszy zabrzmiał – „Walking on Space”, przy czym Adam zapraszał na scenę tańczące grupki fanek, co też nastąpiło. Skromne miejsce na scenie zostało wypełnione przez te kilka osób z widowni. Z miny Adama można było wywnioskować, że jest w pełni usatysfakcjonowany z występu dla konińskiej publiczności. I tak w rytm kolejnych dwóch utworów na bis – „In your Eyes” oraz „Lost Time” , przy aplauzie konińskich fanów przyszła pora pożegnać się do następnego razu !
I tak, po ponad półtora godzinnym koncercie nastąpił definitywny koniec !
Potem było after party, a ze stoiska płytowego płyty znikały momentalnie i zaraz były opatrzone autografami.
Rozmowom nie było końca, dobrze po północy klub zaczął pustoszeć.
Ryszard Bazarnik