Czy po czterogodzinnym koncercie jakiegoś zespołu może jeszcze pozostać
niedosyt pod względem repertuaru? Jeśli tym zespołem jest Dżem, to
okazuje się że tak. Gdyby bowiem zliczyć ważne utwory z ich bogatej
dyskografii, których zabrakło podczas koncertu zorganizowanego z okazji
30 urodzin legendy polskiego bluesa i rocka, to spokojnie uzbierałoby
się materiału na kolejną godzinę grania…
Katowicki „Spodek” pękał w szwach. Tłok na płycie potęgował jeszcze
fakt, że jej część zarezerwowano dla ekipy telewizyjnej, rejestrującej
koncert na potrzeby wydawnictwa DVD.
Solenizanci pojawili się na scenie punktualnie o 19.00. Rozpoczęli od
akustycznego setu, w hołdzie Tym, których nie ma już wśród nas: Ryśka
Riedla, Pawła Bergera, ale też górników z kopalni „Wujek – Śląsk”,
którzy zginęli we wrześniowej katastrofie. Ballada „Zapal świeczkę”
zabrzmiała tego wieczoru szczególnie… W akustycznych wersjach muzycy
zaprezentowali jeszcze „Małą Aleję Róż”, „Detox”, „Poznałem go po
czarnym kapeluszu”, a na zakończenie tej części pięknie rozkołysał
publiczność niezawodny „Autsajder”.
Potem nastąpiło małe przemeblowanie na scenie, z tyłu estrady podniosła
się czarna kotara i oczom widzów ukazała się orkiestra symfoniczna.
Przez najbliższą godzinę mieliśmy więc nawiązanie do przedsięwzięcia
„Dżem w Operze” (podobnie jak dekadę temu aranżacje opracował Andrzej Marko).
Dobrze, że tym razem zrezygnowano z chóru, który wtedy kompletnie nie
pasował do Dżemowych klasyków. Partie orkiestry dodały majestatu
balladom: „A jednak czegoś żal”, „Modlitwa III – pozwól mi” i „List do
M.”
Rozpoczynając trzecią część koncertu, muzycy jeszcze raz oddali hołd
zmarłym kolegom z zespołu. W „Balladzie o dziwnym malarzu” słychać było
oryginalny wokal Ryśka oraz brzmienie klawiszy Pawła Bergera.
Dżem – jak to ma w zwyczaju na takich nietypowych koncertach – sięgnął
po prawdziwe rarytasy. – Teraz będzie coś, czego nawet ja dawno już nie
słyszałem – tak Sebastian Riedel zapowiedział „Koszmarną noc”.
Faktycznie, ten przejmujący utwór z płyty „Zemsta nietoperzy” od lat nie
gościł w Dżemowej setliście.
Lider Cree nie był jedynym wokalistą, który towarzyszył Dżemowi w tamten
sobotni wieczór. Zespół przypomniał cztery kompozycje z okresu
współpracy z Jackiem Dewódzkim. Fajnie było posłuchać po latach ballady „Dzikość mego serca”, czy dynamicznego kawałka „Kilka zdartych płyt”.
Koncert rozpoczął się i zakończył nastrojowo. Na finał zabrzmiał
„Skazany na bluesa”, chóralnie odśpiewany przez fanów. Bisy były dwa:
„Sen o Victorii” oraz oczywiście nieśmiertelna „Whisky” zaśpiewana na
trzy głosy.
Dżemowi pozostaje życzyć stu lat i świętowania kolejnych jubileuszy w tak dobrej formie.
Robert Dłucik