Kiedy wybierałem się na koncert The Brew, najpierw poświeciłem nieco czasu na małe dochodzenie w sieci. Zapoznałem się z ich muzyką i kilkoma klipami. Do piekarskiego występu Brytyjczyków byłem w pewnym sensie przygotowany… Zapewne jak większość z około stuosobowego audytorium, które pojawiło się wtorkowego popołudnia w Andaluzji.
Już po wejściu na salę koncertową zauważyłem stolik z płytami CD, DVD, koszulkami i innymi gadżetami zespołu, który przed koncertem zainteresował kilka osób, natomiast po koncercie przeżył małe oblężenie.
Ale trudno się dziwić, to co zaprezentowali The Brew tego wieczoru, niejednego widza i słuchacza wprowadziło w zachwyt i osłupienie. Wraz z pojawieniem się muzyków na scenie nad salą zaczął unosić się duch rocka lat 70-tych. Brytyjskie trio wyczarowało ze swoich instrumentów naprawdę nieziemski klimat, ale charakterystycznym elementem ich show była niesamowita energia, którą przekazuje słuchaczom gitarzysta i wokalista grupy – Jason.
Przyznam, że byłem zszokowany, że ten młody człowiek tak potrafi wymiatać. Nie przygotowały mnie nawet na te przeżycia klipy obejrzane wcześniej w sieci. Jason grając prawie cały czas skakał, popisywał się wirtuozerskimi solówkami, często używał efektów wah-wah, ale widać było że wkłada w występ całe serce i energię. W części utworów rolę wokalisty przejął basista grupy Tim.
Oprócz setu autorskiego, The Brew grali covery. Dla mnie ulubionym momentem koncertu było odegranie 'Little Wing’ Hendrixa, widziałem jednak, że wielu ludzi bardziej zadowolił cover Led Zeppelin, w którym gitarzysta sięgnął po Les Paula…. i zagrał na nim syczkiem!
Elementem kulminacyjnym, było niesamowite solo perkusyjne, po którym z pałeczek pozostały jedynie strzępy, a perkusista grupy kończył je gołymi rękoma. Rozgrzana piekarska publiczność zasłużyła jednak na bis, po którym jedynymi reakcjami były okrzyki i uśmiechy zadowolenia. Wydaje się, że muzycy również byli mile zaskoczeni przyjęciem w Piekarach.
Ja natomiast utwierdziłem się w przekonaniu, że warto również wybierać się na koncerty mniej znanych zespołów… wystarczy przecież poświęcić kilka chwil na zapoznanie się z grupą na Myspace czy przez stronę internetową, by móc stwierdzić czy nam odpowiada… Do pełni ekstatycznych wrażeń zabrakło mi może w instrumentarium grupy organów Hammonda – wtedy to dopiero byłby ogień!
Zastanawiam się, czy profil The Brew zanotował wzrost oglądalności jeszcze przed, czy po koncercie… bowiem audytorium opuszczające gmach O.K. Andaluzji, wydawało się wciąż głodne dźwięków The Brew.
Piotr Spyra