2009.09.04 – Sabaton, Vena Valley – Siemianowice Śl

sabaton-siemianowice

2009.09.04 – Sabaton, Vena Valley – Siemianowice Śl

Mamy wrzesień, który zwykle kojarzyć się z dwiema sprawia. Oczywiście z końcem wakacji oraz wybuchem II wojny światowej. W tą właśnie datę koncertowo idealnie wpisała się jedna ze szwedzkich grup metalowych – Sabaton. Należało by zapytać co muzyka metalowa, na dodatek szwedzka, ma wspólnego z wojną? Okazuje się że przypadku tego właśnie zespołu, bardzo wiele: liryki jakimi raczy nas Sabaton w większości związane są bowiem z tematyką wojenną. „I cóż że ze Szwecji” skoro w swoich tekstach opiewają m.in.: bohaterstwo polskich żołnierzy walczących nad Wizną we wrześniu 1939 roku („40:1”)!

“In early September it came
A war unknown to the world
No warning they entered that land
That is protected by polish hand
Unless you are fourty to one
Your force will soon be undone”

Śpiewając m.in. o Normandii czy Stalingradzie stali się dosyć unikatowym zespołem w metalowym światku.

Oczywistym jest, że tak duży koncert (przygotowany na ładnych parę tysięcy widzów), nie mógł być niepoprzedzony supportem. Rola ta przypadła częstochowskiej formacji Vena Valley, która dość fajnie wpisała się w konwencję wieczoru jako rozgrzewacz. Było jeszcze jasno i bezdeszczowo, kiedy około kwadransa przed 19-stą na scenie po uprzednim soundchecku pojawił się zespół.
Oczywiście pewna forma i konwencja jest znana i mało zaskakująca w gatunku. Zespół, któremu przewodzi wokalistka i który prezentuje metal z domieszką gotyku siłą rzeczy jest w pewien sposób szufladkowany i wzbudza określone oczekiwania. Vena Valery jak najbardziej spełnia te oczekiwania, ostre riffy podszyte klawiszami i wokalistka, która charakterystycznie odziana zwraca uwagę szczególnie męskiej części audytorium to charakterystyczne elementy ich show.
Kiedy zatem na scenie pojawił się zespół, na telebimie po lewej strony sceny zaczęły przewijać się animacje i fragmenty teledysków i zdjęcia. W przypadku grupy supportującej – ten element mnie zaskoczył. Nie zaskoczyła mnie natomiast werwa z jaką grupa zaczęła grać swój set. Ładne kilkaset osób, które już wówczas tłoczyły się pod sceną żywiołowo reagowały na występ zespołu. Zaskakujące było to, że kilka utworów później publiczność uczestniczyła już w dość sporym młynie. Gromkie okrzyki zaś świadczyły, że na koncert przybyło również nieco fanów tej formacji.
Przyznam, że zauważyłem również pewne zainteresowanie wśród kolejnych kilku setek ludzi przesiadującej jeszcze w strefie ogródka piwnego…
Na tak dużej scenie, gdzie muzycy są dość rozrzuceni siłą rzeczy na swoje barki ciężar prowadzenia koncertu przejęła wokalistka, osoba najbardziej na scenie mobilna.
Zespół zaprezentował set złożony głównie z utworów w języku polskim (acz nie tylko). Na koniec pojawił się również utwór, którego nie znałem z płyty – prawdopodobnie cover, z zapowiedzi wywnioskowałem również, że to pewna forma żartu…
Vena Valley zapewne zapadła w pamięć sporej ilości fanów metalowego grania, wywiązała się również przyzwoicie z roli rozgrzewacza. Po ich występie mimo minimalnej mżawki w znacznie lepszych humorach oczekiwaliśmy na występ gwiazdy wieczoru.

Tak jak salwami z pancernika Schleswig Holstein rozpoczęła się niemiecka inwazja na Polskę we wrześniu 1939 roku, tak również salwami rozpoczęła się metalowa inwazja Sabatona w Siemianowicach Śląskich 70 lat po tamtych wydarzeniach.
Wspomnieliśmy na wstępie o merytorycznych walorach tekstów Sabatona, należało by również określić co prezentuje ten niewątpliwie ciekawy Szwedzki zespół od strony muzycznej? Ich muzyka mająca bardzo patetyczny charakter, kojarzyć się może z takimi klasykami gatunku jak: Manowar („Kings of Metal”), Running Wild („Under Jolly Roger”), czy Helloween („Walls Of Jericho”), no i Tankard (jednak z zupełnie innych przyczyn…) Wokaliście Joakimowi Brodenowi chwała za to, że nie popada w „górne rejestry” które często są cecha charakterystyczną power-metalowych zespołów.
Sabaton zgromadził liczne grono metalowych wyznawców (ilość z pewnością można wyrazić w tysiącach) co świadczy o ich dużej popularności (W kraju działa nawet fan-club Sabatona: „Polish Panzer Batalion”). Pogoda w tym dniu pozostawiała wiele do życzenia, jednak nawet padająca mżawka nie potrafiła schłodzić skutecznie rozpalonej publiki o czym świadczyć może fakt że na scenie pojawiła się w pewnym momencie górna, intymna część damskiej garderoby. Nie może więc dziwić fakt, że wokalista grupy Joakim Brodén tak ochoczo komplementował polską publiczność, nie mniej ochoczo spijając przy tym spore ilości piwa. Polskie akcenty obecne były nie tylko w tekstach utworów ale również w samej scenografii. Niezwykle okazale prezentowało się logo zespołu na tle biało-czerwonej flagi.
I tym razem publiczność miała okazję obserwować zbliżenia muzyków na telebimie, gwarantowało to dobrą zabawę również dla osób bardziej oddalonych od sceny. Bardzo dobre wrażenie zrobił szpaler harcerzy, ustawionych wzdłuż wału przy stadionie, którzy na utwór „40:1” zapalili pochodnie.

Każda batalia ma swój kres, „zaprzyjaźnione” armie w końcu zdobyły Berlin, zaprzyjaźniona z polską publiką „sabatonowa” armada zdobyła z całą pewnością jej uznanie.
Niewątpliwie było to ciekawe muzyczne wydarzenie, udane pod względem organizacyjnym i co najważniejsze, że trafiło w muzyczne gusta wielu zebranych w tym dniu miłośników metalu i nie tylko. Koncert zakończył się przed godziną 22:00, zatem nawet fani przybyli z miast bardziej oddalonych nie mieli problemów z wydostaniem się z Siemianowic.


Tekst: Marek Toma, Piotr Spyra
Zdjęcia: Marek Toma, Paweł Olewniczak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *