W parku rozrywki w Chorzowie w ramach Beer festiwalu wystąpił zespół Coma
Grupa powstała w 1998 roku w Łodzi z inicjatywy gitarzysty Dominika Witczaka
i perkusisty Tomasza Stasiaka.
Koncert rozpoczął się dość późno bo o 22:30. Mimo tej nietypowej pory nikt spośród kilku tysięcy ludzi nie myślał nawet o zasypianiu. Wszyscy czekali na to wydarzenie bardzo podekscytowani, gdyż występy tego zespołu zawsze są bardzo energetyczne i żywiołowe.
Wokalista Piotr Rogucki posiada wielką charyzmę i rzadko spotykaną osobowość.
Szybko nawiązuje bardzo dobry kontakt z publicznością i do końca koncertu panuje nad zgromadzonym pod sceną tłumem fanów. Na koncercie Comy nikt nie stoi w miejscu, ze sceny bucha ogromna energia, która porywa publiczność do bardzo żywiołowej zabawy. ciężkie brzmienia gitar połączone z potężnym głosem Piotra powalają z nóg. Nie bez powodu w 2009 zespól otrzymał 2 Fryderyki w kategoriach ”Zespół rocku” oraz „Album roku-rock’ za swój krążek „Hipertrofia”, a wokalista Piotr Rogucki został wyróżniony statuetką Fryderyka w kategorii „Wokalista roku”
Dawno nie byłem tak pozytywnie naładowany jak na tym sobotnim koncercie. Coma w mistrzowski sposób potrafi przechodzić z bardzo dynamicznych ostrych i ciężkich brzmień do bardzo spokojnych wyzwalających nostalgiczny nastrój klimatów. To właśnie wyróżnia ich muzykę spośród wielu kapel. Mają to coś, co trudno zdefiniować, każdy utwór jest dla mnie zagadką i niespodzianką. Szybkie zwroty akcji, zawrotne tempo nagle, niespodziewanie przeradzają się na w spokojną rockową balladę by po chwili uderzyć znienacka frontalnym atakiem rozwalających wnętrzności riffów gitarowych rodem z piekła. Szczególnie wrażenie wywarł na mnie utwór ”Transfuzja”, który ma w sobie taką ogromną moc, że obecnie żaden inny kawałek grany nawet przez gwiazdy światowego formatu nie zapada tak głęboko w pamięć. Nie można słuchać takiej muzyki z obojętnym wyrazem twarzy, ta forma ekspresji wywołuje drgawki nawet u najbardziej sztywnych i opanowanych ludzi w pewnym momencie już sam nie wiedziałem czy mam skakać machać rekami potrząsać głową czy może robić zdjęcia. Tylko wybitni wykonawcy mogą wyzwolić w moim organizmie podobne reakcje, które zapadają w mojej pamięci na całe życie . Zaskakujący jest również wygląd sceniczny muzyków a zwłaszcza wokalisty Piotra Roguckiego, który moim zdaniem nie za bardzo pasuje do granej przez zespół muzyki. Patrząc na jego ubiór można odnieść wrażenie, że właśnie urwał się z pobliskiej dyskoteki.
Cała chorzowska biesiada trwała trzy dni. Oprócz kapitalnego koncertu Comy na chorzowskiej scenie wystąpiły takie gwiazdy jak :Feel i Kayah.
Jedynym aczkolwiek poważnym minusem tej fajnej imprezy były grupki pijanych małoletnich wyrostków, którzy przepychali się nie zważając na spokojnie stojących ludzi w różnych kierunkach, zakłócając tym samym właściwy odbiór muzyki. Po wyrazie twarzy niektórych małolatów można było wywnioskować, że tak naprawdę stracili kontakt z rzeczywistością i nie bardzo wiedzą po co tak naprawdę tu przyszli .W pewnej chwili miałem już tego serdecznie dość i ewakuowałem się na dalsze bezpieczne pozycje. Wracając późną nocą na parking, na którym miałem postawiony swój samochód słyszałem głośne, psujące miłe wrażenie przyśpiewki młodych ludzi, którzy najwyraźniej pod wpływem działania napoju chmielowego pomylili tą piknikową imprezę z meczem…
Witold Mieszko