Czy ktoś wie jak wygląda rockowo-metalowy raj?
Jak nie, to w przyszłym roku niech zwija manatki i pędzi na festiwal Masters of Rock w czeskich Vizovicach.
Piszący te skromne słowa był tym roku I-szy raz i żałuje, że nie był na poprzednich edycjach. Niby mówią: „Polak-Czech” – dwa bratanki…może i tak jest, ale w kwestii organizacji tak wielkiego przedsięwzięcia to dużo się musimy jeszcze od nich nauczyć. Jasne, że nie czas i miejsce tutaj do narzekania, bo imprez festiwalowych u nas coraz więcej i trzeba się cieszyć z tego co się ma…Ale patrząc z innej strony, cenowej, logistycznej i ogólnie – to brakuje nam sporo. Festiwal trwał 4 dni – po prostu maraton i dla ciała (kto przy zdrowych zmysłach i wątrobie jest przez te 4dni w stanie wychylić w sumie ok.40-50 piw, rumów, becherówek i innych „jelinków”…) no i przede wszystkim dla ucha! A było czym. Trudno jest pisać ogólnie o czymś czego się nie widziało, a więc z mojej strony wyglądało to tak:
9.07 czwartek, znakomity koncert niemieckich „25latków” z RAGE. Zagrali wspaniały, jubileuszowy koncert. Przekrój całej kariery, łezka się w oku nieraz zakręciła słuchając „Don’t Fear the Winter”, „Invisible Horizons”, „Prayers of Steel”, „Enough is Enough”, nie wspominając już o nowszych dokonaniach ekipy Petera „Peavy” Wagnera. Zespół zaprosił na ten jubileuszowy koncert znakomitych gości, m.in. Manniego Schmidta (aktualnie GRAVE DIGGER) i Schmiera (DESTRUCTION). Super koncert na otwarcie imprezy. Niestety z powodu małych problemów logistycznych nie widziałem koncertów NIGHTWISH i SHAMAN oraz IN EXTREMO, nie wspominając o czeskich kapelach które grały wcześniej.
Dzień drugi – 10.07 piątek, na dzień dobry norweska horda blackmetalowa z KEEP OF KALESSIN – nie znałem ich wcześniej, ale wypadli nieźle – krótko, ale na temat. Potem jeden z lepszych występów na MOR – koncert legendy thrashu z USA – DEATH ANGEL. Godzinna thrashowa jazda, o dziwo dużo materiału ze starszych płyt, a przecież ogólnie to albumów nie wydali za dużo – raptem 5 (14 lat przerwy…) Super! Niczym czołg zjawiła się później na scenie kanadyjska deathmetalowa formacja KATAKLYSM. Dosłownie zmiażdżyli teren! Pokłony dla technicznych za nagłośnienie! Żałuję trochę koncertu Finów z „leśnego klanu” – KORPIKLAANI, którego widziałem dosłownie końcówkę, ale cóż festiwalowe życie towarzyskie rządzi się swoimi prawami i nie można mieć wszystkiego. Ale fotka zrobiona z kapelką wynagrodziła wszystko. No i na koniec dnia – koncert EDGUY. Ktoś kto lubi niemiecki heavy był w siódmy niebie, solóweczki, galopady w stylu patataj-patataj i zabawa z publiką – czego więcej chcieć po całodniowym maratonie…Chociaż balladę „Save Me” według mnie za bardzo posypali lukrem…było tak słodziutko, normalnie poczułem się jak na KFPP w Opolu. Ale koncercik super! Tego dnia grali jeszcze : BLOWSIGHT, KREYSON, DRAGONFORCE i DEATHSTARS.
Dzień trzeci, 11.07 sobota. Świetny występ Szwedów z EVERGREY. Moc, mrok, progres…Wydaje mi się, że kapela ogólnie jest trochę jakby schowana w metalowym światku, mam wrażenie, że tak jakby w ogóle nie byli obecni, a nie zasługują na to! Mając jeszcze tak charyzmatycznego wokalistę i frontmana jakim jest Tom S. Englund – Ekstraklasa! No i nadszedł czas na najbardziej oczekiwaną przeze mnie kapelę na MOR – niemieckich bardów z BLIND GUARDIAN. Niewiele by brakło aby ten koncert tez mi przeleciał mimo uszu, ale broniłem się i wyrwałem ze szponów wspaniałych kompanów i kompanek. „Ślepcy” jak zwykle, super profesjonal, świetna publika i same hiciory w zestawie – podobnie jak RAGE. Brakło by miejsca żeby to opisać, to był raj…No i na koniec TIAMAT – fajny koncercik, ale trochę za grzecznie i spokojnie, mogli pokazać trochę pazurków, chociaż wiadomo, że do czasów z „Clouds” i „Wildhoney” już nie wrócą, a szkoda…Ale odbiór koncertu pozytywny.
Grali jeszcze: KISSIN’DYNAMITE, LEGION OF THE DAMNED, THE SORROW, AXXIS, CRUCIFIED BARBARA, STRATOVARIUS.
No i nadszedł 4 dzień maratonu – 12.07 niedziela. To było jedno hasło – ARCH ENEMY! „Revolution Begins:, „Nemezis”, „Dead Eyes See No Future”, „Blond On Your Hands” i wiele innych zmiotło po drodze wszystko co spotkało…I jeszcze ten wokal Angeli…CUDOWNIE! Chyba najlepszy koncert na MOR`2009. Na deserek dostał tylko koncert legendy – EUROPE. Myślę, że nie zawiedli, już bez „pudla” na głowie, starsi panowie takie „lajcikowe” zakończenie tego festiwalowego maratonu. Z grzeczności tylko dodam, że tego dnia grali jeszcze: AUDREY HORNE, ELUVEITIE, SCHANDMAUL, HEAVEN SHALL BURN, DIE HAPPY, VOIVOD plus czeskie kapele.
Brak słów żeby opisać cały ten zgiełk…frekwencja – masa, masa ludzi, po bufetowych kuluarach chodziły różne głosy, 30tys, 40tys…Picia (piwo od 22 koron do 35), żarcia i innego diabelstwa do zarzygania, koszulek, skarpetek i staników z ulubionym wykonawcą też…No wszystkiego, wszystkiego. To co chciałem to zobaczyłem, inne kapele muszą mi wybaczyć, to był raj…może utracony – nie wiem…Poza tym pełno atrakcji w pobliżu, łącznie z odwiedzeniem ZOO w pobliskim Zlinie – tak dla odchamu…a naprawdę warto!
Jednym słowem – ludziska w przyszłym roku do Vizovic! To było HOVNO!!!
No i trochę prywaty: Mario, Asia i Martyna – dzięki!
Tomek Solarz