2009.05.15 – Grendel – Bydgoszcz

2009.05.15 - Grendel - Bydgoszcz

„Przed Państwem za moment wystąpi grupa, która podnosi miano muzyki do rangi sztuki. Lubie używać tego określenia ponieważ jest to najbardziej odpowiadające sztuce muzycznej wyrażenie związane z grupami takimi jak nasz kochany zespół, który dzisiaj jest już gotowy by dla państwa zagrać. Przyjechali do nas z Białogardu, istnieją od 16 lat, kojarzą się silnie z repertuarem grupy Marillion ale owo skojarzenie jest tylko taką muszlą, w której urodziła się i wyrosła prawdziwa perła, która potrafi lśnić własnym wspaniałym blaskiem i budzić nie mniejsze emocje niż te, które poznaliśmy wiele, wiele lat temu. Dla państwa za moment grupa, która podnosi nam krajową kondycje muzyki rockowej do poziomu światowego i stanowi tym samym prawdziwy towar eksportowy. Grupa Grendel”. Takie gorące powitanie zgotował zespołowi oraz przybyłym tego wieczoru do Studia Koncertowego Radia PiK w Bydgoszczy gospodarz wieczoru niezrównany i niezastąpiony Guru polskiego rocka Adam Droździk i muszę przyznać, że po tym co działo się później, nie przesadził ani trochę.

Na scenie pojawiło się czworo ludzi. W kolejności od lewej ustawili się: Czarek Świder – gitara basowa, z tyłu w narożniku odgrodzony ze swoją perkusją z trzech stron ekranami akustycznymi Wojtek Biliński, na środku z tyłu Ula Swider – drobniutka istotka posadzona za potężnym instrumentem klawiszowym, oraz po prawej stronie otoczony przystawkami Sebastian Kowgier – wokal i gitara. Już po chwili usłyszeliśmy charakterystyczny wstęp z debiutanckiej płyty zespołu „Helpless” i rozpoczęło się to wspaniałe widowisko.
Zespół rozpoczął utworem rozpoczynającym płytę czyli „Signal”. Co zaskoczyło mnie już od pierwszych dźwięków to jakość nagłośnienia. Wszystko brzmiało rewelacyjnie. Instrumenty miały swoje miejsce w odsłuchu, żaden nie wysuwał się ani nie pozostawał w tyle, pewnie i czysto brzmiała perkusja Wojtka, dynamicznie ale bez przesady podbudowywał ją bas Czarka, subtelnie wpasowywały się w to wszystko dźwięki klawiszy Uli, a to wszystko rewelacyjnie czysto wkomponowywały się dźwięki gitar Sebastiana i jego wokal. Sebastian ma wspaniałą charakterystyczną barwę głosu. Moje myśli od razu powędrowały do lat 80 – tych do barwy głosu wokalisty jednego z moich ukochanych zespołów Talk Talk. W pierwszym utworze dało się jeszcze wyczuć leciutką tremę i to, że zespół miał przerwę w koncertowaniu ale trwało to dosłownie sekundy i już po chwili wszystko parło pełną mocą i mieliśmy okazje „nausznie” przekonać się dlaczego płyta zebrała tak ciepłe recenzje. Następny kawałek to „Matter of Time”. Spokojny, bardzo nastrojowy utwór z pięknym wstępem na fortepianie. Sebastian przy pomocy swojej gitary i przystawek bardzo umiejętnie operował dźwiękami sprawiając, że utwory były te same co na płycie ale jednak nie takie same. Następnie wysłuchaliśmy mojego faworyta z ich krążka, jednego z bardziej dynamicznych na płycie czyli „Toward’s the Light”. Do pełni szczęścia zabrakło w nim tylko drugiego głosu jako chórek ale za to zespół bardzo ciekawie przearanżował go na potrzeby wersji koncertowej i zabrzmiało to naprawdę rewelacyjnie. Po tym utworze Sebastian podziękował publiczności, która w liczbie około 30 osób przybyła tego wieczoru do studia i przybliżył nam treść następnego utworu „Fade Memories” opowiadającego o przemijaniu. „Obok nas tylu ludzi ginie codziennie”… Te słowa spowodowały, że na widowni zapadła kompletna cisza. Publiczność ożywiła się dopiero po jego zakończeniu. Następny kawałek to utwór tytułowy z krążka czyli „Helpless” z pięknymi solówkami Sebastiana na gitarze. Po nim kolejny zapowiedziany znowu przez wokalistę grupy: „Teraz następny utwór z naszej płyty. Opowiada o tym, że czasami budzimy się rano i niekoniecznie chcemy pamiętać o tym co było. Utwór „Main”. Spokojny kawałek, w którym Sebastian znowu dał nam pokaz swoich umiejętności gry na gitarze. I znowu wersja Live różniła się od wersji z płyty. Znalazło się w niej miejsce na popis gry na perkusji przez Wojtka i poszerzono partie gitary. Przez wszystko przewijały się subtelne, prawie niesłyszalne ale jednak doskonale wypełniające tło dźwięki klawiszy Uli. „Teraz będzie utwór „Full of Pride” zapowiedział kolejną kompozycje Sebastian. Tu swoje zacięcie i rockowy pazur pokazał nam Czarek na swoim basie, który poprowadzony został bardzo ostro i dynamicznie przez cały utwór. Dużo bardziej dynamicznie i z większym zacięciem niż na płycie. Po nim znowu Sebastian i jego zapowiedz: „Przed nami ostatni utwór „Illusions”. O tym utworze można by dużo opowiadać. Główna historia opowiada o tym, że popadamy w nałogi, nie zawsze to się dobrze kończy ale czasem ta wędrówka w zaświaty potrafi nas przywrócić rzeczywistości. Oto jest Illusions”. Ten przejmujący w treści utwór podparty wizualizacją przedstawiających ludzi dotkniętych różnymi nałogami zrobił ogromne wrażenie na widzach. Przepiękna choć dramatyczna kompozycja. Niestety jak zapowiedziano wcześniej, ostatnia tego wieczoru. Choć nie do końca. Sebastian bardzo serdecznie podziękował przybyłym „Przerażony jestem jak smok, który po raz pierwszy ma zjeść owce”, powiedział tłumacząc swoją lekką tremę z początku występu. Zespół zeszedł ze sceny ale ogromne owacje zmusiły ich do szybkiego powrotu. Na bis zespół zaserwował nam ponownie „Signal” lecz tym razem Sebastian zachęcił publiczność do czynnego udziału w jego wykonaniu i już po chwili wszyscy zgromadzeni klaskali w rytm i śpiewali z nim na zmianę. Po tym utworze przedstawiono nam zespół, każdy z muzyków zebrał gorące w pełni zasłużone owacje, Sebastian przeprosił nas za drobne niedociągnięcia, których de facto nie było słychać i zaprosił na następne koncerty grupy. Całość zakończył gospodarz wieczoru Adam Droździk zapraszając do ponownych odwiedzin Studia Koncertowego. Potem był już czas na rozmowy, autografy i zdjęcia, można było zakupić pamiątkową koszulkę zespołu i debiutancką płytę. Wspaniały koncert. Wspaniałe perfekcyjnie wykonana muzyka co docenione zostało przez przybyłych tego wieczoru na ten występ ogromnymi brawami po każdym utworze oraz na końcu występu. Podziękowania i duże brawa należą się muzykom, którzy nie dali po sobie poznać męczącego (250 km) dojazdu na ten występ i dali z siebie wszystko sprawiając, że ten wieczór na długo zapadnie w pamięci przybyłym, Duże brawa dla Justyny Radaszewskiej, która oprawiła ten występ piękną wizualizacją co przy tym gatunku muzyki nie jest na pewno rzeczą łatwą a jej udało się to doskonale. Zdecydowanie też duże brawa dla osoby odpowiedzialnej za nagłośnienie i dźwięk w studiu czyli dla Mirka Worobieja – czarodzieja dźwięku, który z tak małym pomieszczeniem potrafi zdziałać cuda, żeby wszystko brzmiało tak jak powinno. Z ciekawostek dodam jeszcze, że wśród publiczności spotkałem również muzyków z grupy Crystal Lake – gitarzystę Marcina Gawełka oraz perkusistę – Krzysia Grzelaka. To był bardzo udany i miły wieczór. Mam nadzieję, że choć część z Was miała okazję odsłuchać relacji w internecie na stronie Radia PiK.

Irek Dudziński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *