2009.04.21 – Wild T & The Spirit – Piekary Śląskie

Kanadyjski Hendrix!!!

Wild T & The Spirit to energetyczny zespół bluesrockowy, który świetnie czuje się też w klimatach soulowych i psychodelicznych. Gra od 18 lat i ma na koncie pięć płyt. Liderem jest gitarzysta Tony „Wild T” Springer. Swego czasu supportował m.in. koncerty Bon Jovi, Deep Purple i Dawida Bowie. O jego niezwykłych umiejętnościach panowania nad strunami gitary mogli się przekonać polscy fani.
Muzycy z Kanady wystąpili we wtorek 21.04 09. w „Ośrodku Kultury Andaluzja Piekarach Śląskich.
Obecny skład (Springer, Kapelle i Lesso) jest tym, w którym muzycy czują i rozumieją się najlepiej. Jak powiedział Dyrektor Ośrodka Piotr Zalewski zapowiadając zespół ” w prostocie siła”.
Już po pierwszych dźwiękach przeniosłem się w do czasów, w których królował niepodzielnie Hendrix.
Mogłem poczuć atmosferę tamtych lat i doładować akumulatory tą ogromną dawką energii, którą przekazał mi kanadyjski zespół.
Blisko dwugodzinne show to mieszanka blues- rocka z najwyższej półki. Wszyscy trzej wykonawcy to świetni muzycy. Każdy z nich zaprezentował swoje umiejętności w solowych popisach w czasie koncertu. Zaczynając od perkusisty, który ku mojemu zaskoczeniu nie ograniczył się jedynie do odegrania solówki na perkusji, ale opuszczając swój instrument pokazał, że potrafi świetnie grać dosłownie na wszystkim począwszy od statywu mikrofonu a skończywszy na podłodze.
Springer to wspaniały showman i wirtuoz gitary dysponujący rasowym niskim charakterystycznym dla czarnych wokalistów głosem.
Jego nieprzeciętne umiejętności pozwoliły mi uwierzyć w to, że Hendrix nie umarł ale jest ciągle żywy i obecny w muzyce Wild T & Spirit.
Oprócz nieziemskich solówek , które były kwintesencją bluesa czarnoskóry gitarzysta nawiązał bardzo dobry kontakt z piekarską publicznością. Muzyk biegał po scenie skakał z niej do publiczności tańczył, tarzał się po podłodze demonstrując akrobatyczne umiejętności.
Grał zębami i włosami na gitarze uderzając z wielką siłą swoimi pięknymi dredami o struny.
Gitara fruwała wokół całego ciała gitarzysty począwszy od przeplatanki pod kolanami a skończywszy na obrotach wokół głowy i szyi.
Brakowało jedynie roztrzaskania instrumentu o podłogę i spalenia jej na oczach widowni tak jak to zrobił Henrix na festiwalu w Monterey.
Na uwagę zasługuje niesamowity, ponad 10-minutowy standard „Hey Joe” w której można było usłyszeć nie tylko bluesa, rocka ale nawet country i rock n rolla .Wszystkie te gatunki zostały w mistrzowski sposób wplecione i połączone w tym wyjątkowym utworze. Koncert zakończony bisami i owacją na stojąco wyzwolił takie emocje, że ludzie z drżącym głosem i wzruszeniem widocznym na szczęśliwych twarzach podchodzili by robić sobie pamiątkowe zdjęcia i zbierać autografy.
Szkoda tylko że na sali dominował mój rocznik a więc ludzie w okolicach czterdziestki. czyżby nasza młodzież nie poznała się jeszcze na dobrej muzyce???

Witold Mieszko

Dodaj komentarz