2009.02.17 – RPWL, Overhead, DeeExpus – Katowice

Drugi dzień festiwalu Prog Rock 2009 przyniósł kolejne 3 koncerty. Wtorkowego wieczoru w Teatrze Śląskim wystąpiły 3 grupy. Brytyjski DeeExpus, fiński Overhead i niemiecki RPWL.
O ile gwiazda wieczoru gościła w naszym kraju już wielokrotnie (nawet w ramach trasy promującej ostatni album – The RPWL Experience), to pierwsze dwie grupy pojawiły się na polskiej ziemi po raz pierwszy. Tych, którzy nie odwiedzili Teatru Wyspiańskiego dzień wcześniej czekało zaskoczenie – mianowicie rozmiary przygotowanych paneli oświetlenia. Bywałem na wielu koncertach w tym miejscu, ale tak rozbudowanego oświetlenia nie widziałem nawet na wystawieniu rockopery Caamora.
Tradycją stało się już że podczas przerw między koncertami nie tylko można pokrzepić się w barze na piętrze, ale również spotkać wielu dawno niewidzianych znajomych. Nie wspominając już, że koncerty te są doskonałą okazją do nawiązania nowych znajomości…


Najmniejszy dorobek ma na swoim koncie grupa DeeExpus – naturalnym zatem było, że wystąpi jako zespół otwierający drugi dzień festiwalu.
To co mogło zaskoczyć już na samym początku, to ustawione z przodu sceny 5 statywów z mikrofonami. Przy pierwszym po lewej na statywie ustawiona była również gitara akustyczna. Słusznie domyślaliśmy się, że zarówno chóry, które przygotował zespół będą dość rzetelne, ale i brzmienie zespołu nie straci nic na wyrazistości – co mogłoby się stać gdyby zespół stosował zamiast prawdziwej gitary akustycznej – jakieś symulacje.
Nikt też nie mógł mieć za złe czasów trwania poszczególnych koncertów. Wiadome i słuszne jest aby pierwsze zespoły grały jak najkrócej. Zatem DeeExpus zaprezentował się nam w niemal godzinnym secie, który oprócz utworów z debiutanckiego albumu zawierał także starszy kawałek – skomponowany przed sześciu laty – „Red”. Widać było że muzycy zaskoczeni są pozytywnym przyjęciem publiczności, odpłacali z kolei publiczności luźnym podejściem do koncertu. Większość z numerów zapowiadane było przez wokalistę grupy, czasem głos zabierał również gitarzysta Andy Ditchfied. Tuż przed bisem pozwolił sobie nawet na ustawienie publiczności do pamiątkowego zdjęcia…
Mimo, ze wtajemniczeni wiedzieli, który z gitarzystów jest liderem grupy – solówki wydawały się być podzielone w miarę sprawiedliwie między gitarzystów. Bardzo dobre wrażenie robiła też sekcja, która wprawdzie nie odbiegała od tego co znamy z albumu, jednak widać było że muzycy bawią się na scenie co najmniej tak dobrze jak publiczność. Co dość zaskakujące już DeeExpus był bardzo dobrze i selektywnie nagłośniony.
To że zespół nie będzie popierał swego występu żadnymi wizualizacjami ani dodatkowymi samczykami, wiedzieliśmy już wcześniej. Andy Ditchfield przyznawał się bowiem do tego w wywiadzie udzielonym niedługo przed koncertem. Być może ta świadomość sprawiła to, że nie czuliśmy się zawiedzeni. Bardziej prawdopodobnym jest jednak fakt, że DeeExpus odegrali bardzo dobry występ.

setlista DeeExpus:

1. Greed
2. PTtee
3. One 8
4. Pointless
5. Red
6. Half way home
———————-
7. One day
8. Seven Nights

Kiedy tuż przed koncertem Overhead pojawiliśmy się z powrotem na sali zaskoczył nas dość dziwnie ustawiony zestaw perkusyjny. Już po kilku chwilach jednak okazało się, że nie tylko perkusista zespołu zaskoczy nas swoją grą i aparycją. Kiedy na scenie pojawił się pięcioosobowy zespół barwnych postaci, a wokalista dzierżył w dłoni flet poprzeczny – obiecałem sobie, że nie będę porównywał tego do Jethro Tull. Alex Keskitalo – najdrobniejszy z grupy, o twarzy okolonej gęstym i długim zarostem, o pozornie zaniedbanym wyglądzie kojarzyć się mógł z Ianem Anderssonem od pierwszych chwil. Jednak kiedy przyjął typową postawę na jednej nodze ze zgiętą drugą – porównania takie okazały się jak najbardziej trafne. Ten niepozorny jegomość okazał się postacią nader charyzmatyczną. Cały koncert serwował nam przeróżne środki ekspresji. Od szeptów po szaleńcze wrzaski. Oczywiście jego naturalny wokal również może się podobać. Do tego wokalista zaprezentował przeróżne pozy przygotowane do konkretnych fragmentów utworów. Osobą, która jednak zaskoczyła mnie najbardziej był gitarzysta Overhead. A w zasadzie nie zaskoczyła mnie jego osoba (gdyż z całej ekipy wyglądał najbardziej normalnie – nie licząc osobliwej koszuli) ale jego gra. Oczarowanie – to chyba najlepsze słowo na określenie mojego stanu po wysłuchaniu gry Jaakko Kettunena . Niesamowite melodie, które był w stanie wyczarować ze swojej gitary jeszcze długo kołatały w mojej głowie. Najbardziej jednak przypadły mi do gustu patenty budowane na flażoletach. Kolejnym osobliwym członkiem grupy był basista – wysoki człowiek o posępnym wyglądzie, zakuty w marynarkę wyglądał za przeproszeniem jak dzieło Frankensteina, nie licząc bowiem palców, które śmigały po gryfie zachowywał niesamowity stoicyzm niemal cały koncert. Widać jednak było, że to poza – po pewnym czasie pozbył się swojej marynarki. Wspomniany wcześnie perkusista wyraźnie górował nad nisko ustawionym zestawem, jednak widać było, że dla niego jest to ustawienie naturalne. W grze nie przeszkadzało mu kompletnie, zdołał nawet uraczyć nas fragmentem solowym. Nieco w tle postać w kapeluszu i dopełniająca osobliwego widoku – klawiszowiec grupy.
W występie Overhead nieco namieszała technika. Momentami zbyt słabo słychać było wokalizy. Mam nadzieję, że na DVD wszystko będzie słychać idealnie. Overhead pokazał się polskim fanom od jak najlepszej strony. Więc i tutaj nie mogło zabraknąć bisów.
Po raz kolejny okazało się, że kolejność zespołów nie jest przypadkowa. Widać bowiem było, że Overhead ma na widowni więcej fanów. Większy był też aplauz. Zespół doczekał się też owacji na stojąco. Jako element kulminacyjny z premedytacją zapewne został zaplanowany najbardziej chyba dynamiczny utwór: „21st century schizoid man”

setlista Overhead:

1.Metaepitome
2.Time can stay
3.Butterfly’s cry
4.- 5. A Method… to the madness
6.A captain on the shore
7.Entropy
8.Dawn
———————-
9.21st century schizoid man

Gwiazda wieczoru RPWL pojawiła się na scenie i od samego początku na twarzach muzyków malowało się zadowolenie z reakcji publiczności, ale i luz z którym podchodzili do występu. Najbardziej wyluzowanym i tryskającym optymizmem członkiem zespołu był wokalista Yogi Lang, który co jakiś czas raczył nas również dodatkowymi solówkami klawiszowymi na zestawie ustawionym tuż przed perkusją. Widać było, że na scenie czuje się bardzo swobodnie i spokojnie może unieść na swoich barkach stanowisko lidera grupy. Kolejny raz tego wieczory oczy widowni zwracały się łaskawie ku lewej stronie sceny, bowiem o zachwyt przyprawiała nie tylko maniera gry gitarzysty RPWL – , ale i brzmienia jego wioseł. Oczywiste było już wcześniej, że gwiazda będzie nagłośniona najlepiej. Zespół gdzieś tle miał zainstalowany ekran, na którym były wyświetlane klipy i animacje. Niestety ekran był zawieszony zbyt nisko i fani, którzy siedzieli na parterze ten aspekt widowiska musieli sobie odpuścić.
RPWL prezentowali głównie utwory z ostatniej płyty, jednak nie tylko. Fanom bardzo podobały się cytaty wplatane w „This is not a prog song”… wręcz euforycznie zostały odebrany fragment z „Rock you like a hurricane” grupy Scorpions. Zespół miał bardzo sprawną obsługę świateł i prawdopodobnie własnego kamerzystę, który robił zbliżenia do tego stopnia, że bardzo często przeszkadzał zgromadzonym na widowni fanom. Dlaczego mniemam, że był to człowiek zespołu? Jego nachalne wjazdy kamerą każdego normalnego muzyka doprowadziłyby do szewskiej pasji, poza tym inne grupy kręcąc swoje DVD, nie miały tak nachalnych operatorów.

setlista RPWL:

1. Hole in the sky
2. Breathe in, breathe out
3. 3 Lights
4. Start the fire
5. Silenced
6. This is not a prog song
7. Sleep
8. Opel
9. Waiting for a smile
10. TTKTS
11. Wastd Land
12. Roses
———————-
13. Biding my time
14. I don’t know


Wszystkie 3 występy tego wieczoru należy zaliczyć do udanych. Zadowoleni mogą być zarówno członkowie zespołów, a usatysfakcjonowani mogą być też fani. Tak dobre koncerty na pewno zapadną głęboko w pamięć sympatykom progresywnego rocka. Część z nich zapewne sięgnie po zapis tych koncertów – ja już zaplanowałem nabycie co najmniej jednego DVD kręconego tego wieczoru.
Pierwszy festiwal Prog Rock 2009 możemy uznać za udany – pozostaje nam czekać na drugą i kolejne edycje!

Tekst: Piotr Spyra
Zdjęcia: Piotr Michalski

Dodaj komentarz