Drugi dzień festiwalu Prog Rock 2009 przyniósł kolejne 3 koncerty.
Wtorkowego wieczoru w Teatrze Śląskim wystąpiły 3 grupy. Brytyjski
DeeExpus, fiński Overhead i niemiecki RPWL.
O ile gwiazda wieczoru gościła w naszym kraju już wielokrotnie (nawet w
ramach trasy promującej ostatni album – The RPWL Experience), to
pierwsze dwie grupy pojawiły się na polskiej ziemi po raz pierwszy.
Tych, którzy nie odwiedzili Teatru Wyspiańskiego dzień wcześniej czekało
zaskoczenie – mianowicie rozmiary przygotowanych paneli oświetlenia.
Bywałem na wielu koncertach w tym miejscu, ale tak rozbudowanego
oświetlenia nie widziałem nawet na wystawieniu rockopery Caamora.
Tradycją stało się już że podczas przerw między koncertami nie tylko
można pokrzepić się w barze na piętrze, ale również spotkać wielu dawno
niewidzianych znajomych. Nie wspominając już, że koncerty te są
doskonałą okazją do nawiązania nowych znajomości…
Najmniejszy dorobek ma na swoim koncie grupa DeeExpus – naturalnym zatem
było, że wystąpi jako zespół otwierający drugi dzień festiwalu.
To co mogło zaskoczyć już na samym początku, to ustawione z przodu sceny
5 statywów z mikrofonami. Przy pierwszym po lewej na statywie ustawiona
była również gitara akustyczna. Słusznie domyślaliśmy się, że zarówno
chóry, które przygotował zespół będą dość rzetelne, ale i brzmienie
zespołu nie straci nic na wyrazistości – co mogłoby się stać gdyby
zespół stosował zamiast prawdziwej gitary akustycznej – jakieś
symulacje.
Nikt też nie mógł mieć za złe czasów trwania poszczególnych koncertów.
Wiadome i słuszne jest aby pierwsze zespoły grały jak najkrócej. Zatem
DeeExpus zaprezentował się nam w niemal godzinnym secie, który oprócz
utworów z debiutanckiego albumu zawierał także starszy kawałek –
skomponowany przed sześciu laty – „Red”. Widać było że muzycy zaskoczeni
są pozytywnym przyjęciem publiczności, odpłacali z kolei publiczności
luźnym podejściem do koncertu. Większość z numerów zapowiadane było
przez wokalistę grupy, czasem głos zabierał również gitarzysta Andy
Ditchfied. Tuż przed bisem pozwolił sobie nawet na ustawienie
publiczności do pamiątkowego zdjęcia…
Mimo, ze wtajemniczeni wiedzieli, który z gitarzystów jest liderem grupy
– solówki wydawały się być podzielone w miarę sprawiedliwie między
gitarzystów. Bardzo dobre wrażenie robiła też sekcja, która wprawdzie
nie odbiegała od tego co znamy z albumu, jednak widać było że muzycy
bawią się na scenie co najmniej tak dobrze jak publiczność. Co dość
zaskakujące już DeeExpus był bardzo dobrze i selektywnie nagłośniony.
To że zespół nie będzie popierał swego występu żadnymi wizualizacjami
ani dodatkowymi samczykami, wiedzieliśmy już wcześniej. Andy Ditchfield
przyznawał się bowiem do tego w wywiadzie udzielonym niedługo przed
koncertem. Być może ta świadomość sprawiła to, że nie czuliśmy się
zawiedzeni. Bardziej prawdopodobnym jest jednak fakt, że DeeExpus
odegrali bardzo dobry występ.
setlista DeeExpus:
1. Greed
2. PTtee
3. One 8
4. Pointless
5. Red
6. Half way home
———————-
7. One day
8. Seven Nights
Kiedy tuż przed koncertem Overhead pojawiliśmy się z powrotem na sali
zaskoczył nas dość dziwnie ustawiony zestaw perkusyjny. Już po kilku
chwilach jednak okazało się, że nie tylko perkusista zespołu zaskoczy
nas swoją grą i aparycją. Kiedy na scenie pojawił się pięcioosobowy
zespół barwnych postaci, a wokalista dzierżył w dłoni flet poprzeczny –
obiecałem sobie, że nie będę porównywał tego do Jethro Tull. Alex
Keskitalo – najdrobniejszy z grupy, o twarzy okolonej gęstym i długim
zarostem, o pozornie zaniedbanym wyglądzie kojarzyć się mógł z Ianem
Anderssonem od pierwszych chwil. Jednak kiedy przyjął typową postawę na
jednej nodze ze zgiętą drugą – porównania takie okazały się jak
najbardziej trafne. Ten niepozorny jegomość okazał się postacią nader
charyzmatyczną. Cały koncert serwował nam przeróżne środki ekspresji. Od
szeptów po szaleńcze wrzaski. Oczywiście jego naturalny wokal również
może się podobać. Do tego wokalista zaprezentował przeróżne pozy
przygotowane do konkretnych fragmentów utworów. Osobą, która jednak
zaskoczyła mnie najbardziej był gitarzysta Overhead. A w zasadzie nie
zaskoczyła mnie jego osoba (gdyż z całej ekipy wyglądał najbardziej
normalnie – nie licząc osobliwej koszuli) ale jego gra. Oczarowanie – to
chyba najlepsze słowo na określenie mojego stanu po wysłuchaniu gry
Jaakko Kettunena . Niesamowite melodie, które był w stanie wyczarować ze
swojej gitary jeszcze długo kołatały w mojej głowie. Najbardziej
jednak przypadły mi do gustu patenty budowane na flażoletach. Kolejnym
osobliwym członkiem grupy był basista – wysoki człowiek o posępnym
wyglądzie, zakuty w marynarkę wyglądał za przeproszeniem jak dzieło
Frankensteina, nie licząc bowiem palców, które śmigały po gryfie
zachowywał niesamowity stoicyzm niemal cały koncert. Widać jednak było,
że to poza – po pewnym czasie pozbył się swojej marynarki. Wspomniany
wcześnie perkusista wyraźnie górował nad nisko ustawionym zestawem,
jednak widać było, że dla niego jest to ustawienie naturalne. W grze nie
przeszkadzało mu kompletnie, zdołał nawet uraczyć nas fragmentem
solowym. Nieco w tle postać w kapeluszu i dopełniająca osobliwego widoku
– klawiszowiec grupy.
W występie Overhead nieco namieszała technika. Momentami zbyt słabo
słychać było wokalizy. Mam nadzieję, że na DVD wszystko będzie słychać
idealnie. Overhead pokazał się polskim fanom od jak najlepszej strony.
Więc i tutaj nie mogło zabraknąć bisów.
Po raz kolejny okazało się, że kolejność zespołów nie jest przypadkowa.
Widać bowiem było, że Overhead ma na widowni więcej fanów. Większy był
też aplauz. Zespół doczekał się też owacji na stojąco. Jako element
kulminacyjny z premedytacją zapewne został zaplanowany najbardziej chyba
dynamiczny utwór: „21st century schizoid man”
setlista Overhead:
1.Metaepitome
2.Time can stay
3.Butterfly’s cry
4.- 5. A Method… to the madness
6.A captain on the shore
7.Entropy
8.Dawn
———————-
9.21st century schizoid man
Gwiazda wieczoru RPWL pojawiła się na scenie i od samego początku na
twarzach muzyków malowało się zadowolenie z reakcji publiczności, ale i
luz z którym podchodzili do występu. Najbardziej wyluzowanym i
tryskającym optymizmem członkiem zespołu był wokalista Yogi Lang, który
co jakiś czas raczył nas również dodatkowymi solówkami klawiszowymi na
zestawie ustawionym tuż przed perkusją. Widać było, że na scenie czuje
się bardzo swobodnie i spokojnie może unieść na swoich barkach
stanowisko lidera grupy. Kolejny raz tego wieczory oczy widowni zwracały
się łaskawie ku lewej stronie sceny, bowiem o zachwyt przyprawiała nie
tylko maniera gry gitarzysty RPWL – , ale i brzmienia jego wioseł.
Oczywiste było już wcześniej, że gwiazda będzie nagłośniona najlepiej.
Zespół gdzieś tle miał zainstalowany ekran, na którym były wyświetlane
klipy i animacje. Niestety ekran był zawieszony zbyt nisko i fani,
którzy siedzieli na parterze ten aspekt widowiska musieli sobie
odpuścić.
RPWL prezentowali głównie utwory z ostatniej płyty, jednak nie tylko.
Fanom bardzo podobały się cytaty wplatane w „This is not a prog song”…
wręcz euforycznie zostały odebrany fragment z „Rock you like a
hurricane” grupy Scorpions. Zespół miał bardzo sprawną obsługę świateł i
prawdopodobnie własnego kamerzystę, który robił zbliżenia do tego
stopnia, że bardzo często przeszkadzał zgromadzonym na widowni fanom.
Dlaczego mniemam, że był to człowiek zespołu? Jego nachalne wjazdy
kamerą każdego normalnego muzyka doprowadziłyby do szewskiej pasji, poza
tym inne grupy kręcąc swoje DVD, nie miały tak nachalnych operatorów.
setlista RPWL:
1. Hole in the sky
2. Breathe in, breathe out
3. 3 Lights
4. Start the fire
5. Silenced
6. This is not a prog song
7. Sleep
8. Opel
9. Waiting for a smile
10. TTKTS
11. Wastd Land
12. Roses
———————-
13. Biding my time
14. I don’t know
Wszystkie 3 występy tego wieczoru należy zaliczyć do udanych. Zadowoleni
mogą być zarówno członkowie zespołów, a usatysfakcjonowani mogą być też
fani. Tak dobre koncerty na pewno zapadną głęboko w pamięć sympatykom
progresywnego rocka. Część z nich zapewne sięgnie po zapis tych
koncertów – ja już zaplanowałem nabycie co najmniej jednego DVD
kręconego tego wieczoru.
Pierwszy festiwal Prog Rock 2009 możemy uznać za udany – pozostaje nam czekać na drugą i kolejne edycje!
Tekst: Piotr Spyra
Zdjęcia: Piotr Michalski