Było czysto, nie za głośno, ale wystarczająco by czuć się jak na
koncercie. Wokalista bardzo dobrze radził sobie z kontaktem z publiką,
używał wielu rekwizytów, jak: hełm, który ubierał i jako wojownik z
mieczem(miecza nie było) dźgał publikę, jednego kolesia wyciągnął na
scenę i symbolicznie pozbawił go życia: ). Ponad to wywlókł na scenę
jakąś roślinę z której obrywał agresywnie liście i gładził sobie nimi po
twarzy, przebrał się tez za żołnierza, używając kuli (tej do
podpierania się) jako karabinu strzelał do ludzi… warto tez dodać ze
w pewnym momencie ukląkł i markował „robienie loda” 🙂
Reszta mużyków również na swój sposób nawiązywała kontakt z publiką.
Sala koncertu oczywiście pełna… nawet nie wiem ile ludzi tam mogło się pomieścić… 500 może więcej.
Publika żywiołowo reagowała na zagaduchy Briana Cummingsa, miał trochę
zainfekowane gardło i w końcówce koncertu słychać juz było że owe
przeziębienie daje o sobie znać, ale trzymał fason i co najważniejsze
śpiewał czysto: )
Panowie zagrali jeden bis i w sumie impreza trwała blisko jak nie całe 2 godziny.
Po koncercie wyszli do publiki i płyty, koszulki i bilety: )
Podszedłem również żebrać autografy.. jako pierwszy podpisał mi się
właśnie wokalista Brian. Zagadałem czy mogę mu cos dąć i wręczyłem mu
płytkę DBZ… podziękował i spytał na czym gram, powiedziałem mu.. że
śpiewam…a on mi dał flamaster i poprosił o autograf na płycie: )))
zdziwił mnie ale w sumie miłe to było: ).


Tekst: Sławek Wierny
Zdjęcia: Metalmissiek