Dobrze rozpoczął się dla mnie rok 2009. Już 6 stycznia nadarzyła się
okazja krótkiego wypadu do warszawskiego Hard Rock Cafe na koncert grupy
Believe. Klub ten mieści się na terenie przyległych do Dworca
Centralnego Złotych Tarasów i muszę przyznać, że sprawia ogromne
wrażenie. Całość rozmieszczona jest na dwóch poziomach przy czym scena
znajduje się na dolnym. Zarówno wystrój wnętrza przepełnionego
wszelakiej maści pamiątkami po muzykach, którzy odwiedzali i
koncertowali w tym miejscu jak i wszechobecna (nawet w toalecie) muzyka
oraz ogromna ilość monitorów i projektorów na których wyświetlane są
teledyski sprawiają, że od pierwszych postawionych w lokalu kroków czuć
na plecach dreszcz podniecenia.
Koncert miał rozpocząć się około godziny 22 lecz jak zawsze ze znajomym
przybyliśmy na miejsce dużo wcześniej żeby zająć dogodne miejsce,
ponieważ w Hard Rock Cafe nie ma żadnych rezerwacji a panuje jedynie
zasada „Kto pierwszy ten lepszy” a w sytuacjach ekstremalnych
„Silniejszy zwycięża”. Jednak dzięki uprzejmości Mirka Gila udało nam
się dokleić do stolików zarezerwowanych dla zespołu i jego gości. Od
razu ostrzegam. Jeżeli cenicie zawartość swojego portfela nie
zamawiajcie niczego. I nie przemawia tu wcale przeze mnie słynna
poznańska chciwość. Po prostu wszystko tu jest strasznie drogie.
Kręcąc się przy scenie i analizując co na niej się znajduje wpadłem w
małe zakłopotanie. W żaden sposób nie zgadzała mi się liczba stanowisk
przygotowanych dla muzyków z jego znanym mi składem. Nie doszukałem się
instrumentów klawiszowych natomiast pojawiły się ustawione na stojaku
cymbałki oraz dodatkowe stanowisko dla gitarzysty i jeszcze jedno
postawione dyskretnie z prawej strony krzesło o które opierała się
smukła elektryczna wiolonczela. Wkrótce na scenie pojawił się zespół i
wszystko się wyjaśniło. Otóż ukształtował się chyba już definitywnie
ostateczny jego skład. Oprócz znanych już nam Karola Wróblewskiego –
wokalisty flecisty a od dzisiaj także cymbalisty, Mirka Gila –
gitarzysty, Przemasa Zawadzkiego – basisty, Satomi – skrzypaczki,
Vlodiego Tafla – perkusisty, do zespołu dołączył także znany nam już ze
składu eksperymentalnego Bartosz Zbroszczyk – gitara i drugi wokal, oraz
zupełnie nowa postać w zespole wiolonczelistka Paulina Druch. Ponieważ
koncert równocześnie transmitowany był przez radio rozpoczął się bardzo
punktualnie. Od razu pod sceną zrobiło się tłoczno i tak zostało do
ostatniego kawałka. Miło jest widzieć, że zespół mimo ostatnich
przejściowych problemów ze składem nie poddaje się a co najważniejsze ma
swoją wierną grupę fanów, którzy pojawiają się jak tylko jest okazja.
Co od razu zwróciło moją uwagę to bardzo dobre nagłośnienie całego
występu (z małym wyjątkiem – nie z każdego miejsca sali słychać było
wiolonczelę). Wszystkie pozostałe instrumenty miały swoje miejsce w
odsłuchu. Czystość wokalu Karola, solówek Mirka Gila na gitarze, głęboko
i wyraźnie brzmiący bas Przemasa, dyskretny drugi wokal Bartka i dźwięk
jego gitary, kanonada perkusji Vlodiego w której mimo ogromu decybeli
można było odróżnić każdy pojedynczy element jego zestawu perkusyjnego i
w końcu krystaliczne brzmienie skrzypiec Satomi i delikatne (niestety)
odgłosy wiolonczeli sprawiły, że koncert ten uważam za najlepszy z
wszystkich jakie dotychczas słyszałem. A parę już ich było.
Co do zaprezentowanych utworów to mieliśmy okazję wysłuchać przeglądu z
obu płyt zespołu oraz dodatkowo kawałka „Beggar” z solowej płyty Mirka
Gila i „This Is Life” który to nie znalazł się (jeszcze) na żadnym
krążku. Niesamowitym przeżyciem na koncertach Believe jest dla mnie
zawsze oglądanie z jakim luzem i swobodą a przy tym z pełnym
profesjonalizmem i szacunkiem dla publiczności muzycy przekazują nam
swoją twórczość. Pod względem techniki to już również wrażenia z górnej
półki. Solówki Mirka po prostu wymiatają, Przemas pewnie i z wyczuciem
prowadzi swój bas, Bartek z występu na występ robi ogromne postępy i
coraz pewniej czuje się w zespole i na scenie, Satomi i Paulina to
kunszt na najwyższym poziomie zaś moc z jaką Vlodi atakuje perkusję
zmusiła nas do baczniejszego obserwowania niebezpiecznie drgających na
stolikach szklanek (szkoda że nie było jego popisu solowego który
niejeden raz sprawiał, że pod publicznością uginały się nogi i opadały
dolne żuchwy). Jeżeli chodzi zaś o wokal Karola to lata nauki nie poszły
na marne. Jego czystość i rozpiętość powalała nie tylko żeńską część
widowni. Koncert niesamowity pod każdym względem czemu wyraz dała
również widownia nie pozwalając zejść zespołowi ze sceny bez zagrania
dwóch bisów. A i to było nam mało lecz czas to okrutny wynalazek i do
tego nieczuły na łapówki.
Koncert Believe był także okazją by ponownie spotkać się z wszystkimi,
którym ta grupa jest bardzo bliska. Wśród przybyłych wypatrzyłem Darka
Drzewieckiego, Christophera Voise’a, Tolka Jabłońskiego w towarzystwie
jak zawsze sympatycznej i uśmiechniętej siostrzenicy (wszystkich znanych
mi już z koncertu Believe i Przyjaciele), po klubie kręcił się także
Prezes z Progresji, spotkałem również kolegę z naszego portalu –
Marcina, którego dość często spotykam będąc w Warszawie oraz rodziców
Karola Wróblewskiego, którzy po raz pierwszy mieli możliwość obejrzeć
jego występ na żywo z zespołem. Nie zabrakło tego wieczoru momentów
które wzruszały. Na pewno należało do nich przedstawienie wszystkim
przez Mirka Gila swojego brata, który z tego co dobrze zrozumiałem po
raz pierwszy był na koncercie grupy, oraz krótkiej chwili po utworze
„This Is Life” wykonywanym tylko przez Karola przy akompaniamencie Mirka
tylko na gitarze, kiedy to Mirek serdecznie uściskał Karola. Właśnie w
takich momentach puszcza całe zmęczenie i nie chcę się wracać do domu.
Reasumując. Sezon koncertowy 2009 uważam za otwarty.
Set Lista wieczoru:
1.Liar
2.Tumor
3.Needles In My Brain
4.Pain
5.What Is Love
6.Seven Days
7.Memories
8.You & Me
9.What They Want
10.Beggar
11.This Is Life
12.Hope To See Another Day
Bis
What Is Love
Beggar
Irek Dudziński