Sprawdziły się zapowiedzi, że OPENSPACE podczas drugiego w tym roku
koncertu w konińskim „Oskard”, ma po raz pierwszy dla ogółu
publiczności zaprezentować materiał, z którym muzycy wchodzą na
przełomie stycznia i lutego 2009 do studia. Trochę to zawiłe, ale takie
są fakty! Zresztą, na krótko przed koncertem w rozmowie telefonicznej z
Rafałem Szulkowskim (perkusja), potwierdził on o ich zamiarach.
I dzięki im za to!
Na dzień dzisiejszy OPENSPACE ma siedem gotowych kompozycji, które
niewątpliwie znajdą się na drugim albumie. Czego więc należy się
spodziewać?
Jestem szczęśliwy, bo w moich uszach brzmi jeszcze FENOMENALNY ostatni
koncert w „Oskard”, a do tego od paru dni montuję materiał dvd, z
rejestracji koncertowej i oczywiście do moich oczu i uszów docierają
coraz to nowe wrażenia artystyczne.
We wspomnianej rozmowie telefonicznej Rafał wspomniał:
„Pierwsze dwa teksty, które napisałem, powstały pod wpływem „The Brave
One”, gdzie monolog głównej bohaterki zainspirował mnie do podjęcia
tematu utraty ukochanej osoby….
Potem starałem się kontynuować tematykę, ale szybko doszedłem do wniosku, że byłaby to śmiertelnie dołująca i nudna historia…..”
Przyjdzie nam chyba poczekać, na wydanie tego drugiego albumu i wtedy
będziemy bogatsi o całość, czym zainspirowani byli muzycy zespołu, jako
że wszystkie kompozycje i testy są ich wspólną pracą.
Wracając do koncertu, relację pisać będę wsłuchując się w materiał,
który rejestrowałem podczas koncertu. Jest kilka nowych instrumentów :
Marcin rozszerzył instrumentarium o Moog’a Little Patty, drugi z
Marcinów powiększył swoją kolekcję o dwie gitary – Paul Reed Smith
oraz Fendera Stratocstera SRV, a Rafał z kolei nabył nowy set talerzy
Zildjiana…i chyba to się słyszy w brzmieniu…
„Ekipę” przywitał Robert Roszak – Agencja ART ROCK BLOK, dzięki któremu
konińska publiczność ma szanse uczestniczyć w wielu wydarzeniach
muzycznych.
I nie ważne, czy na dany koncert przyjdzie 10, 100, czy 200
fanów…..najważniejsze, że przychodzą ci właściwi. Wspomniałem, że był
to wieczór „andrzejkowy”, a mimo wszystko frekwencja była zadowalająca
(tak sądzę, Robert ?).
OPENSPACE rozpoczął, od mojego ulubionego „Cul de Sac” –
instrumentalnego „wejścia”. I było to wejście z „wysokiego – C” !.
Naprawdę, ten „kawałek” jest rewelacyjny; mamy tam przeplatające się
dźwięki klawiszy Marcina Korzeniowskiego oraz gitarowych riffów Marcina
Zahna……
….. i zaraz za chwilę, w „blady świt” swoim utworem „Pogoda Ducha”
wprowadzili nas nastrojowym utworem dwóch Marcinów. Nie macie pojęcia,
jak w tym utworze
gitarka Marcina brzmi p r z e c u d n i e !
Kolejny utwór – „Chwile”, przygrywka Rafała wprowadza nas w kolejny
czas melancholii, znowu te „anielskie” dźwięki Marcina na gitarce, nie
mówiąc już o wokalu…… Oj pięknie bardzo !
Następny utwór „Wiraż”, zaczyna się od solówki gitarowej, wspomaganej
elektroniką, ale najważniejsze jak to w refrenie śpiewa Robert
Korzeniewski – „….kiedy składam się w kolejny wiraż ….”
No i za chwilę przechodzą w swój standardowy utwór –„1201”. To jeden z
tych, które można słuchać i słuchać bez przerwy. Tutaj klawisze
wprowadzają w odpowiedni nastrój i te słowa „ … nie zmienię tamtych lat,
ten czas…..”
W końcowej frazie, przecudne solo gitarowe Marcina Zahna, to co lubią …. tygrysy!
I nadeszła wreszcie pora na NOWOŚCI, tak długo oczekiwane tego
wieczoru. Marcin zapowiedział je jako pierwszy z trzech setów
„Elementary Loss”, w skład którego wchodziły: „Ruined Realisty”,
„Almost Fine” i rewelacyjny „Darkest Haven”! Normalnie „ciary”
opanowały moje ciało i dosłownie wbiły mnie do reszty w grunt! Ludzie,
toż to całkiem odmienny OPENSPACE!! A jak brzmią? Oklaskom i wiwatom nie
było końca! A pomyśleć, ze tak niewinnie i spokojnie zaczyna się ten
utwór, z biegiem czasu nastrój rośnie. Tutaj wokal Marcina (tego od
klawiszy) przewija się ze spokojnymi riffami gitarowymi Marcina, a z
każdą minutą atmosfera gęstnieje. Wszystko jest tak pomyślane, aby u
odbiorców wzbudzić coraz to większe emocje.. i tak się stało tego
wieczoru. Naprawdę wszystkich nas, słuchaczy tego koncertu …. wbiło w
ziemię!
Niekończące się wiwaty i oklaski oraz gwizdy … aplauzu !!!!
Byliśmy szczęśliwi tego wieczoru, że przyszło nam uczestniczyć w tej, powiedzmy szczerze – premierze. Panowie czapki z głów!
I emocje zostały „ostudzone” dalszymi prezentacjami „nowości”.
Rozpoczął, niezwykle melancholijny utwór – „Corporeality” , z pięknymi
solówkami gitarowymi. I byłbym tu niesprawiedliwy, gdybym nie zaznaczył
pięknej ekspozycji głosowej Marcina Korzeniowskiego. W dalszej części
utwór nabrał tempa, by znowu powrócić do tego melancholijnego
brzmienia…… Szczęka opada!
I…. następnie bardzo płynnie muzycy przeszli w kolejną prezentację –
„So Common”. Gitarka znowu brzmiała uroczo. Czy ja się mylę, twierdząc,
że obecne solówki Marcina są jakby dłuższe, bardziej wyrafinowane ? W
tym utworze, jak pamiętamy Marcin wspomaga swoje solo gitarowe … klęcząc
przed zestawem różnego rodzaju elektronicznych „cacek”
przekształcających dźwięk gitary ….
Czy ten wieczór był jakiś wyjątkowy? Czy to właśnie tymi nowościami
muzycy sprawili u widzów to ogólne podniecenie? Atmosfera niesamowita !
„Nowości” ciąg dalszy, za moment zabrzmiał kolejny utwór „Personal Lie”. Znowu przyjemne mrowienie i niech tak trwa i trwa….
Utwór „Underground” kończy set „nowości”. We wstępie dźwięk gitarki z
„pogłosem” , jak u Gilmour’a i w takim właśnie nastroju głos Marcina
prezentuje ten utwór, by w końcowym stadium przejść w urozmaicony „bit”
Rafała i znowu zawiłą solówkę gitarową. Coś niesamowitego!
Z kolei na koniec zostały zaprezentowane utwory z pierwszej płyty – „On
the Edge”, znany z melancholicznego brzmienia oraz „So Far Away”.
Gromkie brawa odprowadzają muzyków do garderoby, a zawołania o bisy
przywołują ich ponownie na scenę. Publika domaga się bisu w postaci tego
fantastycznego „nowego” „Darkest Haven”! No niestety nie doczekaliśmy
się!
Za to na bis zagrane były ; „Paper Rose” i „The Expanding Universe” oraz
inny „nowy” utwór zagrany ponownie tego wieczoru – „Underground”
I to był już naprawdę koniec !
Co można powiedzieć „na gorąco” o występie? Odnoszę wrażenie, że zakupy
sprzętowe jakby pomogły w bardziej interesującym brzmieniu? A może to
tylko moje subiektywne odczucie. Cieszy mnie również to, ze do grona
śpiewających dołączył (w chórku) też Rafał Szulkowski (całkiem przyjemny
głos).
Po skończonym występie muzycy zeszli do „ludu”, by wspólnie napić się
„browarka” i porozmawiać o dopiero co skończonym występie. Główne
pytanie do muzyków kiedy wreszcie druga płyta wejdzie do handlu ? Bo
obiecujące są te „nowości”.
Na moje pytanie, jak oceniają mijający rok odpowiadają jednomyślnie, że
dali kilkanaście koncertów, na których gromadzili się fani ROCK’a
PROGES’ywnego. Również do udanych zaliczają udział w Festiwalu Rocka
Progresywnego w Gniewkowie.
Dzięki za udany występ panowie!!!
Tekst :
Ryszard Bazarnik – „Rici”
Zdjęcia :
Marek Jaśkiewicz – „Wirtualny Konin”