Nieźle zaczął się ten tydzień!
Wczoraj wieczorem w Miejskim Domu Kultury w Turku nadarzyła się okazja
zobaczyć ( wreszcie ) na własne oczy i usłyszeć legendarnego następcę
Phil’a Collins’a w GENESIS, samego Ray’a Wilson’a !! Gra u boku takich
znakomitości jak M. Rutherford i T. Banks to była wielka przygoda
artystyczna. Wiemy, jak się to zastępstwo skończyło….. rozpadem GENESIS !
Przy czym, trzeba od razu wyjaśnić, że nie była to sprawka Ray’a. Otóż
fani GENESIS nauczeni tym, że Phil był nie do zastąpienia, jakby nie
dali się przekonać do tej zmiany. A szkoda, gdyż talent do komponowania i
do prezentowania swej twórczości to Wilson ma do dziś, co udowodnił
chociażby na opisywanym koncercie. Z tamtej współpracy, zaowocowało
wydanie albumu „Calling All Stations” (1997), który miał być promowany
podczas tourne do Stanach, a skończyło się „klapą” z uwagi na bardzo
małą sprzedaż, co było nawet powodem odwołania koncertów w 1998 roku.
Wtedy GENESIS zawiesił swoją działalność, a sam Ray musiał odejść. Takie
to są sytuacje w show – business’ie. Kariera tego szkockiego muzyka
przed GENESIS to występy z zespołem GURANTED PURE, a po – CUT oraz
następnie STILTSKIN, w której to formacji stworzył przebojowy utwór
„Inside”.
Wracając do koncertu, muszę z stwierdzić że sala MDK wypełniona była
prawie do „ostatniego miejsca”. Sala typowa dla klubowego grania – bez
siedzień, stąd publiczność stłoczona przy scenie, a im dalej tym
luźniej. Ucieszyła mnie na początku informacja Mirki – głównej
Organizatorki koncertu, że koncert można rejestrować kamerą, stąd w I-
wszej części zajmowałem miejsce na balkonie, naprzeciw sceny (lepszego i
komfortowego stanowiska trudno było szukać), a w II – giej części na
dole, tuż za publicznością. Jak wspomniałem koncert miał dwie części, z
krótką przerwą na odetchniecie muzyków. W sumie bite 2 godziny …..
samego grania (taki był wymóg umowy). W tej pierwszej części była
przewaga spokojnego grania, z dużą ilością gry Ray’a na gitarze
akustycznej oraz 12-strunowej.
Skład STILSKIN; wspomniany Ray Wilson – git. i wokal, Ali Ferguson –
git. sol., Lawrie MacMillan – bas i Ashley MacMillan – perkusja. Wszyscy
są Szkotami, co nie znaczy że są …. skąpi, wręcz przeciwnie ! Po
zakończonym koncercie chętnie rozdawali autografy na swoich CD, które
były do kupienia na miejscu, na plakatach itp. Mnie spotkało to
szczęście, że Ashley podarował mi nawet … pałkę od perkusji, z
dedykacją, że wręcza mi na pamiątkę ( na pewno pałka zajmie w moim
pokoju honorowe miejsce). Pewna dziewczyna otrzymała od Ray’a kostkę do
gitary. Tacy to są dzisiejsi Szkoci właśnie !!!!!
Co grali nasi Goście ?
Set lista jest następująca :
Część I , jak wspomniałem wyżej – „spokojna”, z dużym udziałem gitary akustycznej i 12 – strunowej.
1. Another day
2. Space oddity
3. Lemon YellowSun
4. Cosmic baby
5. Change
6. Follow you follow me
7. Beautiful Child
8. Sarah
9. Solsbury Hill
10. Alone
11. Constantly reminded
12. Brakes are gone
Część II muzycy zaczęli “ostro”, w tym czasie Ray zamienił gitarę akustyczną
na typową gitarkę do „wycinania” ostrych kawałków. Fenomenalnie grał Ali na
gitarze solowej, były fragmenty że z lekkością grał niczym Mark Knopfler !!!!
13. She
14. Taking time
15. Sick and tired
16. Sunshine and butterflies
17. Footsteps
18. Inside
19. Frequency
20. The Airport Song
21. Propaganda
Potem były trzy bisy:
22. Razorlite
23. Bless me
24. knockin’ on heaven’s door
Po skończonym koncercie, publiczność jeszcze długo skandowała, a gdy nie
udało się wywołać muzyków na scenę, czekała spokojne aż muzycy wyjdą na
parkiet i będą rozdawać autografy. Oczywiście były wspólne zdjęcia oraz
przyjecielskie rozmowy z „mistrzem”, wspominanie Ray’owi o inych
wcześniejszych koncertach w Polsce. Jaką radość okazali niektórzy fani,
przynoszac z sobą na koncert pamiątki – fotografie z „tamtych”
koncertów. Ray nie krył wzuszenia. Dużo było w Jego tekstach czystej
polszczyzny, w rodzaju ; „ dziękuję bardzo”, „ proszę”, „do widzenia”,
„do zobaczenia” …..
Wtajemniczeni mówią, że to za sprawą pewnej dziewczyny …. Polki, która jest sympatią Ray’a. No, no….
Trzeba jeszcze na koniec stwierdzić, że Ray jest też świetnym
konferansjerem, Jego anegdoty były pięknym urozmaiceniem wczorajszego
wieczoru, wywołując u publiki żywe reakcje. Zachęcał też wspólnego
śpiewania podczas końcowych utworów.
I w tej to atmosferze koncert dobiegł końca.
Dzięki Ray !
Koncert w Turku był 2-gim w tej trasie, po Poznaniu, a przed Wrocławiem,
Szczecinem i Łomżą. Od sympatycznej Janett z „ekipy” Ray’a,
sprzedajacej na koncercie płytki CD, koszulki i inne gadżety
dowiedziałem się, że po trasie w Polsce czeka Ich wyczerpujące tour po
Niemczech – ojczyzny jak się później okazało mojej rozmówczyni.
Powodzenia życzę !
I jeszcze wyjaśnienie, dlaczego miałby się ten tydzień tak świetnie zacząć,
o czym piszę na wstępnie ?
Jeszcze nie przebrzmiały dźwięki wspaniałego koncertu Józefa Skrzeka w
kosciele pod wezwaniem św. Wojciecha w Koninie w ub. sobotę, teraz ten
koncert, a już „żyjemy” występem OPENSPACE w konińskim „Oskard”.
Kulminacja nastapić ma 13 grudnia, gdy w Sali widowiskowej „Oskard” zaprezentuje się The Watch !
Taki jest plan na najblizszy okres.
Tekst – Ryszard Bazarnik „Rici”
Zdjecia – Grzegorz Kamiński