2008.11.24 – Ray Wilson & Stiltskin – Turek

Nieźle zaczął się ten tydzień!
Wczoraj wieczorem w Miejskim Domu Kultury w Turku nadarzyła się okazja zobaczyć ( wreszcie ) na własne oczy i usłyszeć legendarnego następcę Phil’a Collins’a w GENESIS, samego Ray’a Wilson’a !! Gra u boku takich znakomitości jak M. Rutherford i T. Banks to była wielka przygoda artystyczna. Wiemy, jak się to zastępstwo skończyło….. rozpadem GENESIS ! Przy czym, trzeba od razu wyjaśnić, że nie była to sprawka Ray’a. Otóż fani GENESIS nauczeni tym, że Phil był nie do zastąpienia, jakby nie dali się przekonać do tej zmiany. A szkoda, gdyż talent do komponowania i do prezentowania swej twórczości to Wilson ma do dziś, co udowodnił chociażby na opisywanym koncercie. Z tamtej współpracy, zaowocowało wydanie albumu „Calling All Stations” (1997), który miał być promowany podczas tourne do Stanach, a skończyło się „klapą” z uwagi na bardzo małą sprzedaż, co było nawet powodem odwołania koncertów w 1998 roku. Wtedy GENESIS zawiesił swoją działalność, a sam Ray musiał odejść. Takie to są sytuacje w show – business’ie. Kariera tego szkockiego muzyka przed GENESIS to występy z zespołem GURANTED PURE, a po – CUT oraz następnie STILTSKIN, w której to formacji stworzył przebojowy utwór „Inside”.

Wracając do koncertu, muszę z stwierdzić że sala MDK wypełniona była prawie do „ostatniego miejsca”. Sala typowa dla klubowego grania – bez siedzień, stąd publiczność stłoczona przy scenie, a im dalej tym luźniej. Ucieszyła mnie na początku informacja Mirki – głównej Organizatorki koncertu, że koncert można rejestrować kamerą, stąd w I- wszej części zajmowałem miejsce na balkonie, naprzeciw sceny (lepszego i komfortowego stanowiska trudno było szukać), a w II – giej części na dole, tuż za publicznością. Jak wspomniałem koncert miał dwie części, z krótką przerwą na odetchniecie muzyków. W sumie bite 2 godziny ….. samego grania (taki był wymóg umowy). W tej pierwszej części była przewaga spokojnego grania, z dużą ilością gry Ray’a na gitarze akustycznej oraz 12-strunowej.

Skład STILSKIN; wspomniany Ray Wilson – git. i wokal, Ali Ferguson – git. sol., Lawrie MacMillan – bas i Ashley MacMillan – perkusja. Wszyscy są Szkotami, co nie znaczy że są …. skąpi, wręcz przeciwnie ! Po zakończonym koncercie chętnie rozdawali autografy na swoich CD, które były do kupienia na miejscu, na plakatach itp. Mnie spotkało to szczęście, że Ashley podarował mi nawet … pałkę od perkusji, z dedykacją, że wręcza mi na pamiątkę ( na pewno pałka zajmie w moim pokoju honorowe miejsce). Pewna dziewczyna otrzymała od Ray’a kostkę do gitary. Tacy to są dzisiejsi Szkoci właśnie !!!!!

Co grali nasi Goście ?
Set lista jest następująca :

Część I , jak wspomniałem wyżej – „spokojna”, z dużym udziałem gitary akustycznej i 12 – strunowej.
1. Another day
2. Space oddity
3. Lemon YellowSun
4. Cosmic baby
5. Change
6. Follow you follow me
7. Beautiful Child
8. Sarah
9. Solsbury Hill
10. Alone
11. Constantly reminded
12. Brakes are gone

Część II muzycy zaczęli “ostro”, w tym czasie Ray zamienił gitarę akustyczną
na typową gitarkę do „wycinania” ostrych kawałków. Fenomenalnie grał Ali na
gitarze solowej, były fragmenty że z lekkością grał niczym Mark Knopfler !!!!

13. She
14. Taking time
15. Sick and tired
16. Sunshine and butterflies
17. Footsteps
18. Inside
19. Frequency
20. The Airport Song
21. Propaganda

Potem były trzy bisy:

22. Razorlite
23. Bless me
24. knockin’ on heaven’s door

Po skończonym koncercie, publiczność jeszcze długo skandowała, a gdy nie
udało się wywołać muzyków na scenę, czekała spokojne aż muzycy wyjdą na parkiet i będą rozdawać autografy. Oczywiście były wspólne zdjęcia oraz przyjecielskie rozmowy z „mistrzem”, wspominanie Ray’owi o inych wcześniejszych koncertach w Polsce. Jaką radość okazali niektórzy fani, przynoszac z sobą na koncert pamiątki – fotografie z „tamtych” koncertów. Ray nie krył wzuszenia. Dużo było w Jego tekstach czystej polszczyzny, w rodzaju ; „ dziękuję bardzo”, „ proszę”, „do widzenia”, „do zobaczenia” …..
Wtajemniczeni mówią, że to za sprawą pewnej dziewczyny …. Polki, która jest sympatią Ray’a. No, no….

Trzeba jeszcze na koniec stwierdzić, że Ray jest też świetnym konferansjerem, Jego anegdoty były pięknym urozmaiceniem wczorajszego wieczoru, wywołując u publiki żywe reakcje. Zachęcał też wspólnego śpiewania podczas końcowych utworów.

I w tej to atmosferze koncert dobiegł końca.
Dzięki Ray !

Koncert w Turku był 2-gim w tej trasie, po Poznaniu, a przed Wrocławiem, Szczecinem i Łomżą. Od sympatycznej Janett z „ekipy” Ray’a, sprzedajacej na koncercie płytki CD, koszulki i inne gadżety dowiedziałem się, że po trasie w Polsce czeka Ich wyczerpujące tour po Niemczech – ojczyzny jak się później okazało mojej rozmówczyni.
Powodzenia życzę !

I jeszcze wyjaśnienie, dlaczego miałby się ten tydzień tak świetnie zacząć,
o czym piszę na wstępnie ?
Jeszcze nie przebrzmiały dźwięki wspaniałego koncertu Józefa Skrzeka w kosciele pod wezwaniem św. Wojciecha w Koninie w ub. sobotę, teraz ten koncert, a już „żyjemy” występem OPENSPACE w konińskim „Oskard”.
Kulminacja nastapić ma 13 grudnia, gdy w Sali widowiskowej „Oskard” zaprezentuje się The Watch !
Taki jest plan na najblizszy okres.

Tekst – Ryszard Bazarnik „Rici”
Zdjecia – Grzegorz Kamiński

Dodaj komentarz