Wreszcie nadszedł ten dzień na który wielu czekało – 19.11.2008r, na
forum RA odliczano dni a nawet godziny które pozostały do tego
wydarzenia, pierwsze urodziny Rock Area. Uroczystość miały uświetnić
dobrze znane i cenione wśród zwolenników tego portalu grupy: Animations i
OsadaVida. Zespoły nie zawiodły, spisały się znakomicie. W wielu
miejscach śląskich aglomeracji jak również na licznych portalach
muzycznych można było dojrzeć plakat zapowiadający to wydarzenie.
Urodziny jak się dowiedziałem były o kilka dni spóźnione, bo prawdziwa
data narodzin RA przypada na dzień 8.11.2007r, z czego się niezmiernie
ucieszyłem jest to bowiem data bliska moich urodzin, dzięki temu
zostałem zaszczycony szczególnym prezentem, jedynym (podobno)
egzemplarzem jubileuszowej koszulki Rock Area.
Co do miejsca w jakim nam dane było przeżywać to muzyczne święto, muszę
przyznać że klub Cogitatur nadaje się do tego typu imprez idealnie, w
dolnej części znajdował się mający przyjemny klimat PUB i sala
koncertowa (o dziwo dosyć obszerna), powyżej. Udogodnieniem było również
to że sala koncertowa wyposażona była dodatkowo w mini bar, gdzie można
było nie schodząc na dół zaopatrzyć się w odpowiednie aperitify, a
wierzcie mi muzyka Animków jest tak energetyczna że nie sposób tej
energii nie zneutralizować wypiciem szklaneczki piwa, chociaż wśród
zwolenników ich muzycznego kunsztu były i takie osoby które preferowały
Red Bulla, co jest sprawą bardzo niebezpieczną , muzyka Animations
wystarczająco uskrzydla.
Muszę przyznać że wielka przyjemnością było spotkać grono tych osób z
którymi praktycznie znało się tylko za pośrednictwem komputerowego
monitora, było mi niezmiernie przyjemnie poznać grono osób które
sympatyzują z naszym zacnym jubilatem – Rock Area.
Przejdźmy więc do sedna sprawy, samego koncertu. Skłamałbym gdybym
napisał że klub Cogitatur wypełniony był po brzegi, frekwencja nie była
jednak najgorsza (ponad 100 osób) a w tym wypadku nie liczyła się ilość a
jakość zgromadzonej publiki.
Rozpoczął zespół na literkę A, i było to chyba sprawiedliwe podejście do
sprawy. Znany nam dobrze jaworznicki Teatr Marzeń zagrał jak zawsze z
ogromnym animuszem. Kaskady dźwięków wydobywające się z kolumn
współgrały doskonale z oprawą wizualna w postaci filmów i grafik w tle.
Koncert Animations był koncertem instrumentalnym z dwóch przyczyn jak
się dowiedzieliśmy. Był to ostatni koncert promujący ich pierwszą płytę,
jak wiemy płytę instrumentalną. Zespół zapowiedział że zamyka się w
studio by nagrać materiał na swe drugie dzieło a z wypowiedzi muzyków
można domniemać że album zapowiada się niezmiernie ciekawie. Jest tylko
jedno ale, miał być to album z wokalem i nie wiem jak muzycy rozwiążą
ten problem (może jak niegdyś w legendarny Genesis czy współczesnym
Spoock’s Beardzie zaśpiewa perkusista ?) na dzień obecny mogą sobie
niestety włączyć utwór kolegów z branży, zespołu Riverside – Voices In
My Head. My jednak wierzymy że nie ma problemów nie do rozwiązania i
wszystko się ułoży po myśli zespołu, czego im gorąco życzę.
Między występami obu zespołów nastąpiła przerwa techniczna na wymianę
sprzętu, którą skrzętnie wykorzystali rodzice tego portalu: Piotr S. i
Piotr M. (kto jest ojcem a kto matka ?) Jak na dobrych rodziców
przystało mieli do zaoferowani mnóstwo prezentów w postaci pokaźnej
porcji płyt, niestety wszystkich zgromadzonych nie dało by rady
obdarować, więc odbyła się sympatyczna loteria fantowa.
Nadeszła druga część urodzinowej gali, na scenę wybiegł zespół Osada
Vida z osady Piekary Śl. W ich występie zabrzmiał materiał z wydanej
niedawno płyty The Body Parts Party, nie zabrakło jednak i starszych
kompozycji z poprzedniej płyty zespołu – Three Seats Behind A Triangle
(tej z głową w chmurach).
Drodzy osadnicy swoją bogatą muzyczną ofertę ubogacili również dodatkowo
potężną dawką filmów i grafik stanowiących idealne dopełnienie dzieła.
Co przedstawiały owe obrazy ? Działy się tam rzeczy przeróżne: były
fragmentów czarno-białych filmów Charliego Chaplina i fragmenty
klasycznego obrazu Fritza Langa – Metropolis, były odpowiednie części
ludzkiej anatomii, grafiki wyjęte z okładek ich dwóch ostatnich płyt,
jak również sympatyczny, tańczący kościotrup, który nie wiedzieć czemu
kojarzył mi się Rushami a dokładnie z teledyskiem do utworu Roll The
Bones. Łukasz Lisiak jak się okazało jest osobą bardzo otwartą, umiejącą
swoim dowcipem dotrzeć chyba do każdej publiczności. Swoim image umiał
przysłonić nawet niedociągnięcia głosowe które w tym dniu go nękały.
Osada zagrała znakomity koncert, usłyszeliśmy więc wszystkie anatomiczne
części ich nowego dzieła a słuchając tego materiału na żywo czuło się
we wszystkich wygranych i wyśpiewanych częściach ciała przypływ
pozytywnej energii. Uwielbiam w ich muzyce szczególnie te elementy w
których zespół flirtuje z muzyką jazzową, naprawdę świetne klimaty.
Łukasz – wokalista i basista zespołu nie kryje swoich muzycznych
fascynacji, dając temu wyraz odpowiednim logiem na swoim instrumencie,
tak wiec duch Rush w ich muzyce był również obecny. Kiedy dzień po
koncercie włożyłem do odtwarzacza ich nową płytę, stwierdziłem że ich
muzyka po usłyszeniu materiału na żywo nabrała jeszcze większego
kolorytu.
Moją relację muszę zakończyć jak wiele takich relacji – fishowskim
cliche, a sloganem tym jest stwierdzenie: wszystko co dobre, szybko się
kończy.
Nie obyło się oczywiście bez zrobienia sobie rodzinnego zdjęcia w
koszulkach RA, i muszę stwierdzić że niedługo trzeba będzie się
zaopatrzyć w obiektyw szerokokątny, aby wszystkich uchwycić. Brakowało
jedynie zaśpiewania urodzinowego sto lat i zdmuchnięcia świeczki. Ludzie
przybyli na to wydarzenie z różnych stron Polski, co było dużym
poświeceniem, czas więc było wracać. Zdaję sobie sprawę że nie wszyscy
którzy chcieli, mogli być tutaj z nami. Jestem jednak przekonany że byli
z nami obecni duchem.
Wszystkich nieobecnych sympatyków Rock Arei gorąco pozdrawiam.
Przyjemnie by było spotkać się znowu za rok na kolejnej rocznicowej gali
RA.
Tekst: Marek Toma
Foto – Irek Dudziński:
Foto – Piotr Michalski:
Foto – Marek Kander:
Foto – Natalia Kubacka:
Foto: Michał Walczak:
Foto – Marcin Magiera:
Foto – Marek Toma: