Muzyczna jesień w Polsce nadeszła pod znakiem Genesis.
Nie dane mi było zobaczyć na żywo tego zasłużonego dla muzyki zespołu
mimo ich dwóch wizyt w naszym kraju i to tak blisko, czemu tak się stało
? Powiem szczerze, po prostu dla mnie zespół Genesis skończył się wraz
z wietrzną okładką płyty Wind and Wuthering, po odejściu Steva
Hacketta, kiedy zostało ich trzech (tak też zatytułowali swój kolejny
album) czar prysnął. Oczywiście pogratulować sukcesów na polu bardziej
komercyjnym, i nie przeczę że na tym polu również nagrali wiele
ciekawych rzeczy, ale ….
Były pewne przesłanki że legendarny Genesis powróci, choć na krótko,
niestety tak się nie stało, i mało prawdopodobne żeby kiedykolwiek to
nastąpiło. Lecz znalazła się tabletka na niespełnione marzenia, a
właściwie cała skrzynka muzycznych tabletek, do naszego kraju zawitał
bowiem The Musical Box – cover band grupy Genesis który doskonale
odwzorował to co chciałem usłyszeć. Formacja ta powstała w 1991 roku w
Kanadzie z okazji 20 rocznicy wydania albumu Selling England By The
Pound. Udałem się więc do katowickiego spodka by obiekt ten niczym
wehikuł czasu przeniósł mnie przez magiczne dwie godziny w lata
siedemdziesiąte, w lata w których tworzyło się piękno, tworzyła się ta
muzyczna wrażliwość którą starają się doścignąć zespoły, które fascynują
nas, garstkę ludzi spośród ogarniających zewsząd zwolenników
komercyjnego bezmiaru. Cieszy mnie fakt że ta garstka ludzi w katowickim
spodku była dosyć spora, z doniesień prasowych wynika że koncert
obejrzało ok. 2000 sympatyków muzyki Genesis. Zaobserwowałem że
przedział wiekowy publiczności objął trzy pokolenia, bywały również całe
rodziny, co jest bardzo pocieszające. Jest więc zapotrzebowanie na
klasykę spod znaku Genesis, i zainteresowaniem dobra muzyką starsze
pokolenie przelewa na młodszych.
Z założenia koncert miał być odzwierciedleniem tych które odbywały się w
drugiej połowie lat 70-tych po ukazaniu się płyty A Trickof The Tail., i
tak też było. Dla oryginalnego Genesis był to okres pewnych zmian.
Odszedł Peter Gabriel a jego miejsce z za zestawu perkusyjnego zajął
Phil Collins, jednak w tym okresie muzyka Genesis nie straciła jeszcze
tej magii, dwie kolejne płyty z udziałem Collinsa były kontynuacją
pogabrielowskiej spuścizny. Zespół The musical Box doskonale uchwycił i
odwzorował klimat tamtego okresu, byśmy mogli go poczuć w czasach
współczesnych. I dzięki tej muzycznej skrzynce która została rozpakowana
w katowickim spodku mogliśmy chłonąć urok tej muzyki przez dwie
magiczne godziny.
Koncert spięty był właśnie klamrą który stanowiły pierwszy i ostatni
utwór płyty A Trick of The Tail , a więc Dance On A Volcano i Los
Endos, wieczko i denko muzycznej skrzynki do której zespół powrzucał
utwory z wcześniejszych albumów grupy Genesis, a oto co zawierało ten
niezwykły muzyczny prezent :
– Dance On a Volcano (A Trick Of The Tail – 1976 r.)
– The Lamp Lies Down On Brodway (The Lamp Lies Down On Brodway – 1974 r.)
– Fly On A Windshield (The Lamp Lies Down On Brodway – 1974 r.)
– The Carpet Crawlers (The Lamp Lies Down On Brodway – 1974 r.)
– The Cinema Show (Selling England By The Pound – 1973 r.)
– Robbery, Assault And Battery (A Trick Of The Tail – 1976 r.)
– White Mountain (Trespass 1970 r.)
– Firth Of Fifth (Selling England By The Pound r11; 1973r.)
– Entangled (A Trick Of The Tail – 1976 r.)
– Squonk (A Trick Of The Tail – 1976 r.)
– Supper’s Ready (Foxtrot – 1972)
– I Know What I Like (Selling England By The Pound r11; 1973r.)
– Los Endos ((A Trick Of The Tail – 1976 r.)
Muzyczna skrzynka opleciona była misterną wstęgą bisów w postaci dwóch
połączonych ze sobą tematów It i Watcher Of The Skies, żałować można
jedynie tego że ta wstęga nie była nieco dłuższa. Wiadomo że każdy z
sympatyków tej żywej legendy dodał by do tego repertuaru swoją ulubiona
kompozycję której zabrakło. Dziwi mnie fakt że zespół w repertuarze
koncertowym nie umieścił utworu The Musical Box z płyty Nursery Cryme od
którego wziął nazwę. Niestety muzyczna skrzynka ma ograniczoną
pojemność nie sposób umieścić w niej wszystko, jednak nic straconego
teraz już wiem że marzenia się spełniają…
Koncert rozpoczął się prawie punktualnie, kilka minut po godzinie 20
-tej. Pogasły światła a zabłysły barwne reflektory które oświetliły
scenę, i zobaczyliśmy muzyków a zarazem aktorów wcielających się w rolę
swoich sławnych idoli. Charyzmatyczny wokalista The Musical Box – Denis
Gange nawet wizualnie upodobnił się do Philla Collinsa z tamtych czasów,
jego twarz zdobiła bujna krzaczasta broda jaką nosił Collins kiedy
łysina nie była jeszcze jego domeną, kostiumy które przywdziewał
odzwierciedlały tamte kostiumy z lat 70 – tych, cyrkowe zabawy z
tamburynem, gesty które wykonywał i solo na dodatkowym zestawie
perkusyjnym oraz doskonały kontakt z publicznością. Jeżeli chodzi o
sposób śpiewania, trzeba przyznać że dysponuje podobną barwą głosu co
oryginał. Grający na gitarze 12 -sto strunowej i akustycznej muzyk,
swoim wyglądem również mógł kojarzyć się ze swym wzorem – Stevem
Hackettem.
Muzyce towarzyszyła wspaniała oprawa świetlna, jak i wizualna w postaci
ilustracji filmowych, po laserowe zapierające dech w piersiach efekty,
lecz efekty były by niczym bez tego co stanowiło sedno sprawy, bez
muzyki. Wraz z kolejnymi utworami zmieniały się filmowe obrazy, obrazy
niezwykłe. Mogliśmy oglądać kontury ogromnych czaszek, różnobarwne
zmieniające swoją postać ciało niebieskie, piękno przyrody, górzyste
białe krajobrazy, oraz przebogate różnorodne ilustrację zmieniające się
tak szybko że nie sposób ich opisać.
Denis Gange rozpoczął swój występ w zwykłym podkoszulku, by przed
utworem Robberty, Assault & Battery założyć charakterystyczna
czapeczkę jakby furażerkę i stary prochowiec,
Najbardziej okazale prezentował się jednak w kulminacyjnej części
koncertu zakładając białą tunikę, kiedy laserową laską rozświetlał mrok
katowickiego spodka wyglądał jak tolkienowski Gandalf, natomiast kiedy w
blasku reflektorów wznosił ręce do góry jego postać mogła kojarzyć się z
świętym Piotrem otwierającym nam śmiertelnikom wrota do biblijnego
raju.
Nikt chyba nie ma wątpliwości że punktem kulminacyjnym koncertu była
suita Supper’s Ready. Nawet w najgłębszych snach nie przyszło mi na myśl
że będzie mi dane usłyszeć tą przepiękną kompozycję w takim wykonaniu i
w takiej oprawie. I chyba warto było przemierzyć wiele kilometrów
krajowych dróg, jak wielu uczestników tego wydarzenia, chociażby tylko
po to aby zobaczyć i usłyszeć Supper’s Ready, która w wykonaniu The
Musical Box robiła wrażenie nie dające się opisać. Najprościej oddają to
odruchy naszego ciała, kiedy ciarki przechodzą ci jak stada mrówek i
włosy stoją na baczność, wtedy wiesz że przeżywasz coś wielkiego,
niezwykłego, coś co na długo pozostanie wyryte w pamiętnikach twego
życia. Utwór ten był jedną z pierwszych dłuższych form muzycznych która
zrobiła na mnie takie wrażenie, i nie tylko na mnie. Supper’s Ready to
suita która miała wielki wpływ na nowe pokolenia muzyków, bez tej
kompozycji nie było by chyba Marillionu, bez tego legendarnego długasa
nie było by ich Grendela ani Forgotten Songs.
Najstarszą kompozycja która zabrzmiała tego wieczoru był utwór White
Mountain z wydanego w 1970 roku albumu Trespass, utwór wzbogacony
obrazem pięknych wysokogórskich pejzaży pokrytych białą powłoką.
Oryginalnie na albumie tym nie było jeszcze gitary Steva Hacketta, czy
ktoś dzisiaj pamięta że pierwszym gitarzystą Genesis był Antony Philips ?
Jeżeli chodzi o prywatne odczucia to ten niedoceniony album należy do
moich ulubionych.
Spośród przedstawionego repertuaru wyróżniłbym też kompozycję The Carpet
Crawlers z albumu The Lamp Lies Down On Brodway, ci którzy znają
wczesne dokonania Genesis zgodzą się że to przepiękna kompozycja.
Kiedy zabrzmiało Los Endos wszyscy przeczuwali że to już koniec, powrót
do rzeczywistości. Zespół długo kazał na siebie czekać by oklaski
skłoniły ich do powrotu na scenę. Niestety bisy były wyjątkowo krótkie,
zagrali jeszcze połączone ze sobą motywy It z płyty The Lamp Lies Down
On Brodway oraz Watcher Of The Skies z Foxtrota i muzyczna podróż
dobiegła końca.
Muszę przyznać że muzycy ci doskonale oddali magię jaka posiadają
wczesne kompozycje grupy Genesis . Idealnie odzwierciedlony genesisowy
klimat w połączeniu z doskonałą oprawą świetlną oraz filmami
podkreślającymi klimat tej muzyki robiły powalające wrażenie.
Dla osób których muzyka Genesis stanowiła zaczątek przygody z muzyką
rockową jako sztuką a nie tylko i wyłącznie rozrywką wydarzenie to było
prawdziwą ucztą duchową.
Jesień w naszym kraju była pod znakiem Genesis, nadejdzie zima która też będzie taka…
Jest szansa że już w grudniu usłyszymy te utwory których tutaj zabrakło
zagrane przez innych wyznawców genesisowej religii – zespół The Watch.
Marek Toma