2008.10.24-25 – Insanity Fest – Warszawa

Insanity Prog Festiwal jest chyba jednym z najbardziej pechowych przedsięwzięć z jakim mieliśmy okazję się zetknąć w ostatnich miesiącach. Od samego początku byliśmy świadkami perturbacji związanych z obsadą tego koncertu. Odpadły dwie ważne grupy ( Division By Zero i Animations ), które stanowić mogły magnes przyciągający publiczność a gdyby tego było mało to w ostatniej chwili okazało się ,że nie wystąpi także Reload i Symphony. Organizatorzy nie poddali się jednak i dzięki temu impreza odbyła się.
Gdy 24 pazdziernika – pierwszego dnia Festiwalu – przybyłem pod Progresję, przeraziły mnie pustki przed klubem. Niestety w środku nie było lepiej. Na małej scenie trwały już próby, pod sceną kręciło się zaledwie kilka osób. Wśród nich dostrzegłem Piotra Kozieradzkiego – perkusistę Riverside, Rafała Adamkiewicza z Insanity Records oraz Prezesa. Zamieniłem z nimi parę słów i po chwili rozpoczął się koncert.

Jako pierwsza wystąpiła Tarnowska grupa Perihellium. Ich muzyka to oryginalne połączenie rocka, metalu i muzyki progresywnej. Grupa wystąpiła w składzie:Gerard Wróbel – gitara i wokal, Bartek Bachuła – bas, Seweryn Błasiak – perkusja i Marcin Sułek – wokal. Wspomagani komputerem zaprezentowali materiał ze swojej pierwszej płyty oraz dwa utwory które na niej się nie znalazły. Ich występ był był bardzo udany, szczególne wrażenie zrobiła na mnie ośmiostrunowa gitara Gerarda i jego umiejętność grania na niej. Wokalista zespołu ma bardzo ciekawą barwę głosu i doskonale nim operuje, a energia roznosiła go po całej scenie i poza nią. Zostali bardzo ciepło przyjęci przez nieliczną publiczność.

Set Lista Perihellium:

Chrome
Unreality
Redd
The Machines
Dream Within a Dream
Beyond The Time

Po występie Perihellium nastąpiła krótka przerwa na zainstalowanie się kolejnego zespołu. W międzyczasie na dużej scenie pojawił się projektor. Na małej scenie pojawili się: Maciej Kosiński – wokalista, gitarzyści Alek Salamonik i Adam Kaczmarek, basista Bartek Turkowski i klawiszowiec Zbigniew Szatkowski czyli warszawska grupa Votum. Jak wiemy grupa od swoich początków przeszła dużą metamorfozę swojej muzyki by w końcu zadomowić się w rocku progresywnym. W takim też klimacie powstała ich płyta którą mogliśmy w całości ( z drobną zmianą kolejności dwóch utworów) odsłuchać w wersji live. Muzyka grupy Votum jest już trudniejsza w odbiorze niż utwory Perihellium. Brzmienie jest bardziej rozbudowane o klawisze i drugą gitarę. Oba zespoły zaprezentowały się jednak z jak najlepszej strony, Votum zaserwował nam dodatkowo wizualizację która dodatkowo spotęgowała efekt odbioru ich muzyki.

Set Lista Votum:

Me In The Dark
The Hunt Is On
The Pun
Train Back Home
Passing Scars
Away
Look At Me Now
Time Must Have a Stop

Po krótkiej przerwie na scenie pojawił się zespół Terminal pochodzący z moich rodzinnych stron czyli z okolic Poznania. Szczerze mówiąc oczekiwałem na ich występ ponieważ chciałem usłyszeć nowego wokalistę grupy. Nowym wokalistą został Daniel Moszczyński który poprzednio zasilał skład nieistniejącego już boysbandu Just 5. Poza nim w zespole grają również Greg Dziamka na perkusji, Daniel Grupa na klawiszach, Patryk Zukowski i Jacek Rychły na gitarach oraz Bartez Pietsch na basie. Jako zespoły, które mają wpływ na muzykę muzycy Terminala wymieniają m innymi Dream Theater, Planet X, Linking Park a ja jeszcze dołożyłbym do tego P.O.D. W ich występie mogliśmy doszukać się praktycznie klimatów wszystkich tych zespołów. Zagrali bardzo ostro i dynamicznie. Daniela niczym wokalistę Red Hot Chili Peppers nosiło po całej scenie, nie było siły która utrzymała by go w miejscu. Doskonale dogadywał się z publicznością i wszyscy świetnie się bawili na tym występie. Po tym co zobaczyłem, nie dziwię się że Terminalem zainteresowały się już wytwórnie zagraniczne. Tego wieczoru zespół dał z siebie wszystko, wokalista schodził ze sceny mokry od potu ale za to zebrali największe brawa i okrzyki uznania od publiczności.

Set Lista Terminal:

After Life
Brand New Sin
Nowy (bez tytułu roboczego)
Dreamland
Memories
Di
Tree Of Lie
Mind Destruction
The Mare
Never
Blinded
Nowy 2 (również bez tytułu roboczego)

Występ grupy Terminal zakończył pierwszy dzień. Frekwencja wyniosła na moje oko ok 20-30 osób.

Drugi dzień Festiwalu przyniósł tylko niewielką jej poprawę. Duża w tym zasługa dość sporej grupy sympatyków Radia ProRock którzy właśnie tutaj święcili urodziny Radia.
Jako pierwszy na scenie pojawił się zespół Newbreed z Bielska Białej. Grupa ta to starzy wyjadacze, istnieją od 1999 roku i czuć to doskonale było w ich występie. Mieliśmy okazję obejrzeć czwórkę ludzi którzy w doskonały sposób zaprezentowali swój warsztat muzyczny i umiejętności oraz swój sposób na granie prog-metalu. Wystąpili w składzie:Tomasz Wołonciej – gitara i wokal, Szymon Fiuk-gitara, Stanisław Wołonciej – gitara i Adam Semla – bas. Ich ciężkie riffy i muzyka przypadły szczególnie do gustu długowłosej części publiczności. Mnie również.

Set Lista Newbreed:

So Far Away From Here
Red
Cloudy-Colored Window
Horison
Dancing Trees
By The Sea
Shelter

Po krótkiej przerwie technicznej na scenie pojawił się zespół z Warszawy: White Crow w składzie: Aleksander Jankiewicz – perkusja, Maciek Klasiński – wokal, Wojciech Piłat – gitara, Remigiusz Górecki – bas i Tomasz Ziehn – klawisze. Maciek przełamał konwenanse koncertowe tego wieczoru i pierwsze utwory zaśpiewał nie ze sceny ale przed nią. Ich muzyka to rock progresywny z dużym wpływem zespołów takich jak Dream Theater, Whitesnike, Art, Judas Priest i Deep Purple. Dużo w niej solówek gitarowych, organów Hammonda a do tego bardzo fajnie wpasowuje się wokal Maćka.

Set Lista White Crow

The Last Sunrise
Something Of My Soul
Jester In A Forgotten Play
Driven To The Edge
Deep Inside Me
6:00
Not Alone
Hear Me Calling
The Other Side
Connection

Po występie White Crow przyszła kolej na najcięższy kaliber tego dwudniowego maratonu. Na scenę wkroczyli Sado – bas, Banan – perkusja, Tom The Storm – wokal, Gajdek – gitara i Hadro – gitara czyli krakowska grupa Whitchking. Tego wieczoru to właśnie oni zgromadzili największą publiczność pod sceną. Kanonada perkusji, ogłuszające riffy i solówki gitar oraz pulsujący bas w połączeniu z demonicznym wokalem Tomka spowodowały że na chwilę musiałem opuścić salę. Po prostu moje bębenki bardzo boleśnie zareagowały na taką liczbę decybeli. Mimo tego że heavy metal nie jest moim ulubionym gatunkiem muzycznym muszę przyznać, że ich występ obejrzałem z dużym zainteresowaniem. Warsztatowo zaprezentowali się wyśmienicie. Tomek obdarzony bardzo ciekawym, idealnie pasującym do klimatu muzyki wokalem raz po raz zeskakiwał ze sceny i śpiewał wmieszany w publiczność zgromadzoną pod sceną. W pewnym momencie udało mu się nawet napędzić pogo. Widać było że właśnie tego widowni brakowało. Ale zaznaczam, że wszystko przebiegało bardzo grzecznie i bez żadnych oznak agresji.

Set Lista Whitchking:

Intro
Magic Number
Return
Hand Of Justice
M Impact
Mental Trap
Whitchking
The Third One
Metal Grail
Drums (Intro)
Flame Of Udun
Greed And Fear

Po ich występie na scenie zaczął instalować się ostatni już tego dnia zespół. Jako że chwilkę to trwało w międzyczasie udało mi się zamienić parę słów z Michałem Łapajem – klawiszowcem Riverside. Uchylę rąbka tajemnicy i powiem tylko że wymieniliśmy się odczuciami związanymi z projektem Lunatic Soul w którym to Michał również brał udział. Zespołem który miał zakończyć drugi dzień Festiwalu jak i całość imprezy był pochodzący ze z Dąbrowy Górniczej Kruk. Gdy na mikrofonie pojawiła się przywiązana pomarańczowa chusta, od razu domyśliłem się że cofniemy się w czasie. Grupa Kruk czerpie swoje fascynacje muzyczne z twórczości między innymi Uriah Heep, Deep Purple, Led Zeppelin, Thin Lizzy i słychać to doskonale w ich utworach przepełnionych organami Hammonda. Jako jedyni byli grupą która swoją twórczość zaprezentowała w języku polskim (poza dwoma utworami) i trzeba przyznać, że mocno podgrzali temperaturę na widowni. Wszyscy bawili się pod sceną.
Wystąpili w składzie: Tomasz Wiśniewski – wokal, Piotr Brzychcy – gitara, Krzysiek Walczyk – organy Hammonda i syntezatory, Piotr Kowalski – perkusja i Piotr Wierzba – bas.

Set Lista zespołu Kruk:

Kameleon
Poza ciałem
Gilotyna
Rzeczywistość
Ucieczka
Cios
Stormbringer
Ręką po zimnej ścianie
Cień
Knockin’
Taki sen

Całość imprezy zakończyła się po godz 24.00. Mimo zmęczenia tym trzydniowym maratonem ( w czwartek udało mi się także obejrzeć Fisha i After w Poznaniu) czułem się mocno naładowany i szczęśliwy że jednak dotarłem do Progresji. Miałem okazję porównać 7 zespołów prezentujących swój punkt widzenia na muzykę.
7 różnych zespołów, 7 różnych klimatów, 7 odmiennych odczuć. Jednak wszystkie jak najbardziej pozytywne. Insanity Fest pokazał, na jak wysokim poziomie stoi krajowa muzyka prog-rock-metalowa. Szkoda że niestety nie przedkłada się to na frekwencję. Na tą imprezę sprzedano ok 40 biletów.
Pod względem technicznym, wszystko przebiegło perfekcyjne. Zespoły bardzo sprawnie zmieniały się na scenie, rewelacyjnie dobrano i sterowano oprawą świetlną. Scena tonęła we wszystkich możliwych barwach dobieranych wedle klimatu muzyki jaką akurat słuchaliśmy. Dużo momentów wzruszało przybyłych. Każdy zespół zadedykował jakiś utwór Rafałowi Adamkiewiczowi z Insanity Records w podziękowaniu za pomoc w realizacji swoich marzeń i za zorganizowanie koncertów. Dużo było podziękowań dla przybyłych na te koncerty. Jak dla mnie to zabrakło może jednej osoby która zapowiadałaby zespoły i przybliżała je trochę widzom. Ale wokaliści grup i z tym dawali sobie radę.
Ze strony przybyłych na Insanity Fest myślę że należą się duże podziękowania dla Rafała za to że mimo takich problemów z doborem występujących grup nie poddał się. Przede wszystkim duże słowa uznania dla zespołów, które przybyły w niektórych przypadkach z bardzo odległych miast, że nie zrezygnowały z występów mimo nieciekawej frekwencji i stworzyły bardzo kameralne ale ciekawe widowisko.
Z mojej strony chciałbym również podziękować Rafałowi za całą okazaną mi pomoc i wielką życzliwość z jego strony, Karolowi Wróblewskiemu za nocleg, a jego wspaniałym rodzicom i Mirkowi Gilowi za mile spędzony czas w oczekiwaniu na koncerty.

Pozdrawiam i dziękuję za poświęcenie mi chwilki czasu

Irek Dudziński

Dodaj komentarz