2008.10.17 – Evergrey / Chain Reaction / Flameborn – Warszawa

EVERGREY

Chainfest, to ciekawa inicjatywa zespołu Chain Reaction, oparta zapewne na zaangażowaniu w przedsięwzięcie władz dzielnicy Bemowo. Nie wyobrażam sobie, aby bez sponsoringu lokalnych władz udało się sprowadzić gwiazdę pokroju Evergrey. Do tego niebagatelnym atutem imprezy jest miejsce, w którym jest zorganizowana. Amfiteatr na Bemowie, jest miejscem idealnym na średniej wielkości koncerty. Niestety mimo zadaszenia, niebagatelną rolę odgrywa pogoda, a w zasadzie temperatura. Być może kolejna edycja Chainfest odbędzie się w temperaturze nieco bardziej przyjaznej zarówno dla artystów jak i audytorium. W każdym razie jestem przekonany, że po tegorocznym koncercie – organizatorzy nie zawahają się zainwestować w kolejną edycję imprezy, ale podsumowanie zostawmy na koniec…

Na początku kiedy, dowiedziałem się, że w Warszawie zagra Evergrey i to niebawem po wydaniu nowego albumu, przyjąłem informację z euforią. Postanowiłem nawet wyjść z inicjatywą zorganizowania większego środka transportu i skrzyknąć większą ilość ludzi z okolicy… Z okazji różnych problemów, a chyba i z powodu tego że opadło początkowe napięcie, kilku ludzi wycofało się, na ostatnią chwilę z wyjazdu. Wycofało się też moich dwóch kolegów, z którymi mieliśmy jechać na miejsce pociągiem. Jednak z Adamem, kolegą znanym od lat z innego forum postanowiliśmy pojawić się na tym koncercie. Sam nie wiem, dlaczego nie przygotowałem sobie planu dojazdu do Amfiteatru… Przygotował go Adam. Kiedy przybyliśmy pod Amfiteatr przy ulicy Górczewskiej, kilka godzin przed koncertem zdziwiło nas że nie kręcą się wokół charakterystycznie odziani ludzie. Zadowoleni, wykonaliśmy sobie pamiątkową fotkę przy wejściu do amfiteatru. Na szczęście mieliśmy kontaktować się z koleżankami, które już były na miejscu. Po wykonaniu telefonu umówiliśmy się przy bramie, przy białej furgonetce. Poszliśmy do wejścia na zaplecze amfiteatru, gdzie stała biała furgonetka, ale nikt tam na nas nie czekał… Po paru chwilach okazało się, że jesteśmy koło niewłaściwego Amfiteatru… i dużo czasu zajęło nam zlokalizowanie tego właściwego. Okazało się bowiem, że Amfiteatr w Parku Górczewska jet obiektem nowym i nie ma go w mapach pewnej znanej wyszukiwarki.

Tak czy inaczej na miejsce dotarliśmy z pewnym zapasem czasowym. Odebraliśmy wejściówki i po nadzwyczaj dokładnym przeszukaniu (jakiego nie doświadczyłem nigdy nawet na meczu piłkarskim) weszliśmy na obiekt. Zadaszony amfiteatr i scena z tłem przygotowanym dla Evergrey i już rozłożonym sprzętem robiła wrażenie. Postanowiliśmy gdzieś pod koniec koncertu pierwszego zespołu ustawić się w pierwszym rzędzie, aby tam dotrwać do koncertu gwiazdy. Około pół godziny przed koncertem widownia zapełniała się dość powoli i nawet wieszczyliśmy festiwalowi frekwencyjną klapę. Na szczęście publiczność napływała może nie dynamicznie, acz sukcesywnie.
Zdołaliśmy podczas koncertu spotkać kilku znajomych z różnych części Polski i zamieć z każdym po kilka słów.

Kiedy na scenie pojawili się muzycy węgierskiego Flameborn, a z głośników popłynęły pierwsze dźwięki, udaliśmy się pod barierki wykonać kilka fotek. Muzyka Węgrów, heavy metal zagrany miejscami z powerowym zacięciem spodobała nam się na tyle, że postanowiliśmy posłuchać z tego miejsca całego występu. Widać też było, że zespół zaintrygował większą ilość odbiorców, pod sceną nieco się zagęściło, a wokalista grupy nie miał problemów z namawianiem publiczności do reagowania. Nawet zanim zagrali nieśmiertelny utwór Helloween „I want Out”. Charakterystycznym elementem setlisty był tradycyjny węgierski utwór, zaaranżowany na kanwę heavy metalową i zaśpiewany jako jedyny utwór w ojczystym języku muzyków. Bardzo pozytywny akcent – trzeba powiedzieć… Każdemu sympatykowi heavy/power metalu polecę Flameborn z czysty sumieniem. Grają z pomysłem i finezją budując swoje brzmienie na sprawdzonych wzorcach. Gitarowe harmonie, czy szalone solówki, stoicka ale stanowcza sekcja rytmiczna i czysty wokal o szerokiej skali, to znaki rozpoznawcze Węgrów. Myślę, że byli zaskoczeniem wieczoru. Pozytywnym oczywiście.

Po niedługiej przerwie technicznej, na scenie pojawili się polscy muzycy z Chain Reaction – współorganizatorzy imprezy. Tym razem pod sceną zrobiło się już tłocznie. Chain Reaction zagrali materiał z albumu debiutanckiego, z EPki, a nawet utwór, który znajdzie się na kolejnej płycie grupy. W występie gospodarzy można było wyczuć wiele luzu i dobrej zabawy. Charyzmatyczny wokalista zespołu – Barton, często wdawał się w dyskusje z publicznością i tryskał energią. Być może to właśnie jego obycie sceniczne sprawia, że muzyka grupy oprócz słyszalnych thrashowych korzeni, kojarzy się z metalcorem. W secie znalazły się utwory, w których wokalnie udzielał się również basista grupy, niejednokrotnie śpiewając z Bartonem frazy na zmianę. Podczas koncertu w stronę publiczności poszybowało nieco prezentów w postaci płyt z muzyką Chain Reaction, co spotkało się z entuzjastyczną reakcją. Chain Reaction, dobrze podgrzał atmosferę przed koncertem gwiazdy. Po ich występie przerwa była nieco dłuższa gdyż scenę uprzątnięto ze sprzętu, którego używały supporty.
Do samego końca publiczność napływała, kiedy więc wybiła godzina koncertu headlinera, Amfiteatr był już w miarę zapełniony. Niestety umiejscowionemu już na stałe w pierwszym rzędzie trudno było mi oszacować ilość publiki. Jednak jestem przekonany, że nie było powodów do narzekań i organizatorzy nie muszą się wstydzić ilością fanów obecnych na koncercie.

Punktualnie o godzinie 20:30 z głośników zaczęło sączyć się intro i na scenę zaczęli wychodzić muzycy Evergrey. Już na samym początku bardzo mnie zaskoczyli, bowiem nie zajęli od razu swoich miejsc za statywami i mikrofonami, ale najpierw podeszli wprost do publiczności przywitać się, przybić kilka piątek i pokazać publiczności, że są tu dla nich. Z głośników wypłynęły dźwięki „Blinded” i koncert rozpoczął się na pełnych obrotach, tłum szalał i śpiewał refreny, co widocznie podobało się muzykom grupy. Kolejnym ukłonem w stronę publiczności było częste zmienianie miejsca przez muzyków i podchodzenie na kilka chwil do ludzi, aby Ci mogli zrobić swoim idolom kilka fotek. Skoncentrowałem się na dobrej zabawie, w związku z tym całej setlisty nie pomnę. Jednak zaskoczeniem było to, że podczas koncertu zespół zagrał jedynie dwa utwory z nowego albumu. Były to „Soaked” i „Broken Wings”. Tom Englund często zagadywał do publiczności, a ta reagowała żywiołowo. Zespół nie miał problemów aby namówić ludzi do zabawy, w przypadku utworu „I’m sorry” publika odśpiewała cały refren. W takich chwilach członkowie zespołu nie ukrywali zadowolenia z odbioru ich muzyki. Z tego co pamiętam w secie znalazły się trzy utwory z albumu poprzedniego… oczywiście nie mogło również zabraknąć utworów z albumu Inner Circle, który wywindował Evergrey na szczyty popularności. Zaskoczeniem było to, że pozorowany koniec koncertu, czyli przerwa przed bisami nastąpiła już po 45 minutach. Po kilku chwilach owacji na scenie pojawili się Rikard Zander i Jonas Ekdahl, którzy zagrali w zasadzie instrumentalny utwór „When the walls go down”. Koncert obfitował w wiele wartych zapamiętania motywów. Podczas jednego z utworów gitara Henrika Danhage’a odmówiła posłuszeństwa, jednak Tom Englund oddał mu swoją. Henrik grał na niej początek utworu i pierwszą solówkę, po czym nie przerywając utworu przekazał gitarę Tomowi, a ten z kolei zagrał swoją solówkę. Wszystko odbyło się bardzo sprawnie, bez szwanku dla muzyki, a z korzyścią dla widowiska.
Koncert tak jak zaczął się punktualnie, zakończył się o planowanym czasie czyli tuż przed 22:00. Szkoda, że zespół zagrał tak krótko, jednak ten niemal 1,5 godzinny set wydawał się kwintesencją tego co Evergrey ma swoim fanom do pokazania.
Pewne zastrzeżenia można było mieć co do brzmienia, było zbyt zbasowane i generalnie zbyt głośne, a mało selektywne… ale podczas koncertu jednego ze swoich faworytów, znając wszystkie utwory, takie defekty schodzą na drugi plan.

Wydaje się, że pierwszy koncert pod szyldem Chain Fest należy uznać za udany. Publiczność dopisała i po reakcjach artystów, można domniemywać, że zadowoleni z przyjęcia byli również muzycy Evergrey. Pozostaje nam czekać na kolejny Chainfest – ciekawe kto tym razem wystąpi w roli gwiazdy.

FLAMEBORN

CHAIN REACTION

EVERGREY

Piotr Spyra

Dodaj komentarz