Chainfest, to ciekawa inicjatywa zespołu Chain Reaction, oparta zapewne
na zaangażowaniu w przedsięwzięcie władz dzielnicy Bemowo. Nie wyobrażam
sobie, aby bez sponsoringu lokalnych władz udało się sprowadzić gwiazdę
pokroju Evergrey. Do tego niebagatelnym atutem imprezy jest miejsce, w
którym jest zorganizowana. Amfiteatr na Bemowie, jest miejscem idealnym
na średniej wielkości koncerty. Niestety mimo zadaszenia, niebagatelną
rolę odgrywa pogoda, a w zasadzie temperatura. Być może kolejna edycja
Chainfest odbędzie się w temperaturze nieco bardziej przyjaznej zarówno
dla artystów jak i audytorium. W każdym razie jestem przekonany, że po
tegorocznym koncercie – organizatorzy nie zawahają się zainwestować w
kolejną edycję imprezy, ale podsumowanie zostawmy na koniec…
Na początku kiedy, dowiedziałem się, że w Warszawie zagra Evergrey i to
niebawem po wydaniu nowego albumu, przyjąłem informację z euforią.
Postanowiłem nawet wyjść z inicjatywą zorganizowania większego środka
transportu i skrzyknąć większą ilość ludzi z okolicy… Z okazji różnych
problemów, a chyba i z powodu tego że opadło początkowe napięcie, kilku
ludzi wycofało się, na ostatnią chwilę z wyjazdu. Wycofało się też
moich dwóch kolegów, z którymi mieliśmy jechać na miejsce pociągiem.
Jednak z Adamem, kolegą znanym od lat z innego forum postanowiliśmy
pojawić się na tym koncercie. Sam nie wiem, dlaczego nie przygotowałem
sobie planu dojazdu do Amfiteatru… Przygotował go Adam. Kiedy
przybyliśmy pod Amfiteatr przy ulicy Górczewskiej, kilka godzin przed
koncertem zdziwiło nas że nie kręcą się wokół charakterystycznie odziani
ludzie. Zadowoleni, wykonaliśmy sobie pamiątkową fotkę przy wejściu do
amfiteatru. Na szczęście mieliśmy kontaktować się z koleżankami, które
już były na miejscu. Po wykonaniu telefonu umówiliśmy się przy bramie,
przy białej furgonetce. Poszliśmy do wejścia na zaplecze amfiteatru,
gdzie stała biała furgonetka, ale nikt tam na nas nie czekał… Po paru
chwilach okazało się, że jesteśmy koło niewłaściwego Amfiteatru… i
dużo czasu zajęło nam zlokalizowanie tego właściwego. Okazało się
bowiem, że Amfiteatr w Parku Górczewska jet obiektem nowym i nie ma go w
mapach pewnej znanej wyszukiwarki.
Tak czy inaczej na miejsce dotarliśmy z pewnym zapasem czasowym.
Odebraliśmy wejściówki i po nadzwyczaj dokładnym przeszukaniu (jakiego
nie doświadczyłem nigdy nawet na meczu piłkarskim) weszliśmy na obiekt.
Zadaszony amfiteatr i scena z tłem przygotowanym dla Evergrey i już
rozłożonym sprzętem robiła wrażenie. Postanowiliśmy gdzieś pod koniec
koncertu pierwszego zespołu ustawić się w pierwszym rzędzie, aby tam
dotrwać do koncertu gwiazdy. Około pół godziny przed koncertem widownia
zapełniała się dość powoli i nawet wieszczyliśmy festiwalowi
frekwencyjną klapę. Na szczęście publiczność napływała może nie
dynamicznie, acz sukcesywnie.
Zdołaliśmy podczas koncertu spotkać kilku znajomych z różnych części Polski i zamieć z każdym po kilka słów.
Kiedy na scenie pojawili się muzycy węgierskiego Flameborn, a z
głośników popłynęły pierwsze dźwięki, udaliśmy się pod barierki wykonać
kilka fotek. Muzyka Węgrów, heavy metal zagrany miejscami z powerowym
zacięciem spodobała nam się na tyle, że postanowiliśmy posłuchać z tego
miejsca całego występu. Widać też było, że zespół zaintrygował większą
ilość odbiorców, pod sceną nieco się zagęściło, a wokalista grupy nie
miał problemów z namawianiem publiczności do reagowania. Nawet zanim
zagrali nieśmiertelny utwór Helloween „I want Out”. Charakterystycznym
elementem setlisty był tradycyjny węgierski utwór, zaaranżowany na kanwę
heavy metalową i zaśpiewany jako jedyny utwór w ojczystym języku
muzyków. Bardzo pozytywny akcent – trzeba powiedzieć… Każdemu
sympatykowi heavy/power metalu polecę Flameborn z czysty sumieniem.
Grają z pomysłem i finezją budując swoje brzmienie na sprawdzonych
wzorcach. Gitarowe harmonie, czy szalone solówki, stoicka ale stanowcza
sekcja rytmiczna i czysty wokal o szerokiej skali, to znaki rozpoznawcze
Węgrów. Myślę, że byli zaskoczeniem wieczoru. Pozytywnym oczywiście.
Po niedługiej przerwie technicznej, na scenie pojawili się polscy muzycy
z Chain Reaction – współorganizatorzy imprezy. Tym razem pod sceną
zrobiło się już tłocznie. Chain Reaction zagrali materiał z albumu
debiutanckiego, z EPki, a nawet utwór, który znajdzie się na kolejnej
płycie grupy. W występie gospodarzy można było wyczuć wiele luzu i
dobrej zabawy. Charyzmatyczny wokalista zespołu – Barton, często wdawał
się w dyskusje z publicznością i tryskał energią. Być może to właśnie
jego obycie sceniczne sprawia, że muzyka grupy oprócz słyszalnych
thrashowych korzeni, kojarzy się z metalcorem. W secie znalazły się
utwory, w których wokalnie udzielał się również basista grupy,
niejednokrotnie śpiewając z Bartonem frazy na zmianę. Podczas koncertu w
stronę publiczności poszybowało nieco prezentów w postaci płyt z muzyką
Chain Reaction, co spotkało się z entuzjastyczną reakcją. Chain
Reaction, dobrze podgrzał atmosferę przed koncertem gwiazdy. Po ich
występie przerwa była nieco dłuższa gdyż scenę uprzątnięto ze sprzętu,
którego używały supporty.
Do samego końca publiczność napływała, kiedy więc wybiła godzina
koncertu headlinera, Amfiteatr był już w miarę zapełniony. Niestety
umiejscowionemu już na stałe w pierwszym rzędzie trudno było mi
oszacować ilość publiki. Jednak jestem przekonany, że nie było powodów
do narzekań i organizatorzy nie muszą się wstydzić ilością fanów
obecnych na koncercie.
Punktualnie o godzinie 20:30 z głośników zaczęło sączyć się intro i na
scenę zaczęli wychodzić muzycy Evergrey. Już na samym początku bardzo
mnie zaskoczyli, bowiem nie zajęli od razu swoich miejsc za statywami i
mikrofonami, ale najpierw podeszli wprost do publiczności przywitać się,
przybić kilka piątek i pokazać publiczności, że są tu dla nich. Z
głośników wypłynęły dźwięki „Blinded” i koncert rozpoczął się na pełnych
obrotach, tłum szalał i śpiewał refreny, co widocznie podobało się
muzykom grupy. Kolejnym ukłonem w stronę publiczności było częste
zmienianie miejsca przez muzyków i podchodzenie na kilka chwil do ludzi,
aby Ci mogli zrobić swoim idolom kilka fotek. Skoncentrowałem się na
dobrej zabawie, w związku z tym całej setlisty nie pomnę. Jednak
zaskoczeniem było to, że podczas koncertu zespół zagrał jedynie dwa
utwory z nowego albumu. Były to „Soaked” i „Broken Wings”. Tom Englund
często zagadywał do publiczności, a ta reagowała żywiołowo. Zespół nie
miał problemów aby namówić ludzi do zabawy, w przypadku utworu „I’m
sorry” publika odśpiewała cały refren. W takich chwilach członkowie
zespołu nie ukrywali zadowolenia z odbioru ich muzyki. Z tego co
pamiętam w secie znalazły się trzy utwory z albumu poprzedniego…
oczywiście nie mogło również zabraknąć utworów z albumu Inner Circle,
który wywindował Evergrey na szczyty popularności. Zaskoczeniem było to,
że pozorowany koniec koncertu, czyli przerwa przed bisami nastąpiła już
po 45 minutach. Po kilku chwilach owacji na scenie pojawili się Rikard
Zander i Jonas Ekdahl, którzy zagrali w zasadzie instrumentalny utwór
„When the walls go down”. Koncert obfitował w wiele wartych zapamiętania
motywów. Podczas jednego z utworów gitara Henrika Danhage’a odmówiła
posłuszeństwa, jednak Tom Englund oddał mu swoją. Henrik grał na niej
początek utworu i pierwszą solówkę, po czym nie przerywając utworu
przekazał gitarę Tomowi, a ten z kolei zagrał swoją solówkę. Wszystko
odbyło się bardzo sprawnie, bez szwanku dla muzyki, a z korzyścią dla
widowiska.
Koncert tak jak zaczął się punktualnie, zakończył się o planowanym
czasie czyli tuż przed 22:00. Szkoda, że zespół zagrał tak krótko,
jednak ten niemal 1,5 godzinny set wydawał się kwintesencją tego co
Evergrey ma swoim fanom do pokazania.
Pewne zastrzeżenia można było mieć co do brzmienia, było zbyt zbasowane i
generalnie zbyt głośne, a mało selektywne… ale podczas koncertu
jednego ze swoich faworytów, znając wszystkie utwory, takie defekty
schodzą na drugi plan.
Wydaje się, że pierwszy koncert pod szyldem Chain Fest należy uznać za
udany. Publiczność dopisała i po reakcjach artystów, można domniemywać,
że zadowoleni z przyjęcia byli również muzycy Evergrey. Pozostaje nam
czekać na kolejny Chainfest – ciekawe kto tym razem wystąpi w roli
gwiazdy.
FLAMEBORN
CHAIN REACTION
EVERGREY
Piotr Spyra