Na ten dzień oczekiwałem już od dnia jak tylko wyszło na jaw, że w
Poznaniu wystąpi, świętując swoje 30 lecie istnienia, zespół Pendragon.
Tyle że jeszcze wtedy nie było wiadomo że jako support wystąpi grupa
Believe. A już na pewno nikt nie podejrzewał że wystąpią w nowym
składzie.
Do klubu „Piwnica 21” w którym miał odbyć się koncert przybyłem jak
zawsze ze sporym zapasem czasowym mając w zamiarze przeprowadzić wywiad z
nowym wokalistą Believe – Karolem Wróblewskim (wywiad dostępny lada
moment w dziale „wywiady”). Przeraziła mnie mikroskopijna jak na taki
koncert wielkość sali. Niestety z czasem moje przerażenie znalazło
potwierdzenie w tym co się wydarzyło, ale o tym później. W klubie były
jeszcze pustki, kręcili się technicy dopinając wszystko na ostatni
guzik, tradycyjnie już zamieniłem parę słów z przebywającymi również na
miejscu znajomymi z firm Art Rock i Oskar, odwiedziłem wystawiające się
właśnie stoisko z płytami zespołu Pendragon, gdzie udało mi się zakupić
(niestety w astronomicznej cenie) ostatni album grupy ale cóż, sprzedaż
przed koncertowa rządzi się swoimi prawami.
Około godz 20:00, gdy na sali mocno się zaludniło na scenie (a właściwie
przed nią gdyż scenę zajmowały instrumenty grupy Pendragon) pojawili
się sympatyczni członkowie (i członkini) grupy Believe w swoim
najnowszym wcieleniu. Jako nowy wokalista w dziwnie znajomej mi białej
koszulce z czarnym logo pewnego szacownego portalu – Karol Wróblewski,
za nim również w znajomych koszulkach tyle że czarnych z białym logo
Mirek Gil – gitara i Przemas Zawadzki – gitara basowa, następnie
perkusista Vlodi Taffel, Satomi-skrzypce oraz na końcu (ale bynajmniej
wcale nie ostatni) dawno nie widziany na koncertach Believe – Adam
Miłosz (nie mylić z Adamem Małyszem). Przyznaję że czekałem na ten
koncert wiedząc o zmianach personalnych w zespole. Nie obawiałem się o
Karola na wokalu, bo z koncertów wiem jaką monstrualną siłę kryje w
swoich strunach głosowych ten drobny chłopak, obawiałem się bardziej
braku jednej gitary w zespole co mogło mieć duży wpływ na brzmienie. Już
po pierwszych taktach okazało się że nie ma się czego obawiać. Karol ma
niesamowicie brzmiący głęboki i czysty wokal który niską tonacją
świetnie wpasował się w klimat utworów zespołu. Lubię i szanuję Tomka
Różyckiego jeszcze za grę i wokal na płycie Collage „Baśnie”ale wierzcie
mi, to co wyrabia swoim głosem Karol momentami wprawia w drżenie
żołądek. Ludzie z którymi rozmawiałem już po koncercie również
zachwycali się barwą jego głosu a o szok przyprawił ich dopiero wiek
Karola. Wielkie brawa dla nowego frontmana zespołu. Trud włożony w
wykształcenie tego głosu nie poszedł na marne. Niestety grupa Believe
zagrała bardzo krótki set z uwagi na konieczność zamknięcia całej
imprezy przed godziną 24 (sic!!!). Przyjęta została jednak bardzo ciepło
i wielkimi owacjami, publiczność nie chciała puścić ich ze sceny mimo
przerażenia w oczach osoby odpowiedzialnej za terminowy przebieg
koncertów. Zespół nagrodził ich za to przepiękną piosenką „This Is Life”
w wykonaniu tylko Karola wraz z towarzyszącym mu na gitarze akustycznej
Mirkiem Gilem. Jest to nowy utwór który znajdzie się na szykowanym
właśnie nowym albumie o roboczym tytule „One Day”. Jeżeli cała płyta
będzie w takim klimacie to ja już szykuję przedpłatę. Set lista Believe
to w kolejności: „Memories”, „Needles”, „Tumor”, „Pain”, „Beggar” i
wspomniany już „This Is Life”.
Po występie grupy Believe nastąpiła przerwa na zniesienie ich
instrumentów, pod sceną mocno się zagęściło i przy wstępie puszczonym na
wielki biały ekran z projektora podwieszonego pod sufitem na scenę
wkroczyła Gwiazda wieczoru.
Pendragon można lubić lub nie ale bezwzględnie należy im się szacunek za
to co zrobili przez 30 lat działalności. Rzesze fanów na całym świecie i
ponad milion sprzedanych płyt mówi samo za siebie. Z żalem muszę
przyznać, że zawsze uważałem ich za klon Marillion i dlatego też
traktowałem ich płyty po macoszemu. A teraz bardzo tego postępowania i
takiego traktowania bez głębszej analizy warstwy muzycznej bardzo
żałuję. Na scenie pojawili się w składzie Nick Barrett – wokal i gitara,
Peter Gee -gitara basowa, Clive Nolan – instrumenty klawiszowe i Scott
Higham – perkusja. Nienajmłodsi już panowie (z wyjątkiem perkusisty
który jest młodszy i wiekiem i stażem w zespole) dali nam przepiękny
pokaz swoich umiejętności. Załapałem się na miejsce pod sceną i wraz ze
znajomym uczestnikiem naszego forum Marianem obserwowaliśmy to co działo
się na scenie z otwartymi buziami. Nie licząc dyskomfortu z powodu
miejsca przy lewych kolumnach (szum w uszach mam jeszcze do dziś) a co
gorsza w najbliższym sąsiedztwie potężnego reflektora który grzał się
tak że można było na jego obudowie upiec karkówkę, całe widowisko
powalało z nóg. Klawisze Nolana w połączeniu z gitarą Barretta i piękną
linią basu Peta okraszone demonem mocy i szybkości uderzeń w kotły
Scottem sprawiały że chcieliśmy tego słuchać jeszcze i jeszcze. Z
największym podziwem obserwowałem poczynania perkusisty który szalał za
swoim potężnym zestawem perkusyjnym nie gubiąc ani na chwilę rytmu a
przy tym znajdował jeszcze czas na zabawianie publiczności choreografią
swoich kończyn i głowy wraz z niesamowitą mimiką twarzy. A do tego nie
omieszkał parę razy zapozować mi do zdjęć co możecie obejrzeć poniżej.
Pendragon zaprezentował przegląd całej swojej twórczości łącznie z
utworami z nowej płyty. Jakość odsłuchu w połączeniu z wizualizacją z
projektora i oświetleniem sceny dały razem przepiękne widowisko które na
długo zapadnie w pamięci wszystkim obecnym a sala wypełniona była po
brzegi. Nigdy więcej nie nazwę ich kopią kogokolwiek. Stworzyli swój
niepowtarzalny styl i niebawem zamierzam uzupełnić kolekcję o ich
albumy. Nick bardzo dobrze czuję się w Polsce i niejednokrotnie
potwierdzał to w swoich słowach. Z tęsknotą opowiadał o poprzednim
koncercie grupy w Eskulapie, o pięknie polskich kobiet i o smaku
polskiego krupniku którego to fanatykiem jest z kolei Clive Nolan. W
czasie trwania koncertu Nick nie omieszkał nawet dzielić się z widzami
swoją wodą mineralną a nawet „Colą”. O tym z kolei jak bardzo ceni ich
poznańska (i nie tylko poznańska) publiczność niech świadczy fakt, że
pozwolono im zejść ze sceny dopiero po trzecim bisie. Po koncercie jak
zwykle to, co na tego typu imprezach jest najcudowniejsze czyli wspólne
rozmowy z członkami obu grup, autografy, zdjęcia. To wszystko sprawia że
człowiek mimo późnej pory i sporego zmęczenia nie chcę wracać do domu.
Ja osobiście prosto z koncertu praktycznie musiałem jechać do pracy ale
byłem tak naładowany pozytywną energią, że mógłbym nawet nie spać
kolejną dobę. Ostatnie moje spostrzeżenie jest takie, że tego wieczoru
nie wystąpiła gwiazda i support tylko dwie gwiazdy z odmiennych,
różniących się stylem wiekiem galaktyk.
Niestety jest też łyżka dziegciu w beczce miodu. Nie wiem kto jest za to
odpowiedzialny i nie będę w to wnikał ale co mnie bardzo zabolało i
było bardzo przykre z pewnością dla grupy Believe. Organizowanie takiej
rangi koncertu w tak małej sali to dla mnie nieporozumienie. Believe
musiało zagrać przed sceną na podłodze praktycznie wśród publiczności,
bo na scenie nie było dla nich po prostu miejsca. Szkoda też, że na
plakatach nie pojawiły się informacje o tym że Pendragon będzie
supportować grupa Mirka Gila. To co najbardziej mnie jednak zaszokowało
to to, że w połowie setu zostali poproszeni o zakończenie występu bo
takie są ograniczenia klubu. Na szczęście dla przybyłej publiczności i
dla mnie całokształt występu obu grup zamazał ten nieprzyjemny akcent.
Set lista zespołu Pendragon
Walls Of Babylon
Circus
Nomad
Wishing Well
Eraserhead
Nostradamus
Learning Curve
Breaking The Spell
Shadow
The Freak Show
Voyager
It’s Only Me
Masters Of Illusion
Muszę tu zaznaczyć dla ścisłości że set lista została dyskretnie
skopiowana na scenie i nie jestem w stanie stwierdzić czy faktycznie
taka była kolejność utworów. Odnoszę wrażenie że zagrali ich więcej.
Jeżeli nastąpiły w niej jakieś nieścisłości to przepraszam i proszę o
poprawienie mnie w komentarzach
BELIEVE
PENDRAGON
Dziękuje za poświęcenie mi chwili i pozdrawiam
Irek Dudziński