2008.08.29 – Division By Zero/ Animations – Tarnowskie Góry

Byłem w życiu na wielu koncertach, stadionowych, halowych, klubowych, kameralnych, za takie uważałem koncerty odbywające się w MDK Andaluzja, nic z tych rzeczy, to jeszcze nie jest kwintesencja kameralności. Koncert w Wiśniowym Sadzie w Tarnowskich Górach był najbardziej kameralnym koncertem na jakim byłem. Czułem się jakbym dwa lubiane zespoły zaprosił do swego domu i umieścił w gościnnym pokoju. Wiśniowy Sad to przesympatyczny lokalik w stylu retro, można powiedzieć karczma w której dobrze poczułby się i wojak Szwejk. Karczma oprócz dwóch salek posiada jeszcze pięterko a właściwie poddasze oraz piwniczkę, w której znajduje się galeria. Z tyłu restauracji widnieje cudny ogródek piwny usadowiony wśród wiśniowych i jabłkowych drzew. Pierwotnie koncert miał się odbywać właśnie wśród tych owocowych drzewek na wolnym powietrzu, niestety pogoda jak często się zdarza nie dopisała, ale co najważniejsze dopisali goście którzy licznie przybyli na to wydarzenie artystyczne. W trakcie trwania koncertu zrobiło się naprawdę tłoczno, szczególnie podczas przerwy (jak w amerykańskim filmach w których młokosy organizując prywatkę nie spodziewają się że ta przerośnie ich oczekiwania). Kiedy przybyliśmy na miejsce jeszcze sporo przed czasem, pomyślałbym że pomyliłem adres gdyby nie długowłose sylwetki w czarnych t -shirtach wnoszące srebrne pudła ze sprzętem do środka lokalu. W lokalu panowała senna atmosfera dokładnie taka jak w sztuce Czechowa. W kącie knajpki przy lampce wina siedziało towarzystwo pań, sprawiało to wrażenie klasowego spotkania po latach, pewnie owe panie nie zdawały sobie sprawy co je za chwilę będzie czekać, oj drogie panie nie poplotkujecie sobie za długo! Obsługa lokalu dostosowała się również do klimatu sztuki Czechowa, nie spieszyła się za bardzo z przyniesieniem zamówionego przez nas piwa.

Przecież to jest portal muzyczny a nie gastronomiczny, to miała być recenzja koncertu a nie lokalu, trochę mnie poniosło, wracam do tematu. Krótka próba dźwięku umożliwiła nam wypicie another bier. Pogasły światła, więc weszliśmy do głównej sali Wiśniowego sadu i zaczęła się jazda.
Jako pierwszy wystąpił Division By Zero. Było to moje pierwsze zetknięcie z muzyką tej formacji i szczerze mówiąc byłem mile zaskoczony. Mocne mięsiste brzmienie i zróżnicowany wokal Sławka Wiernego: od szeptu poprzez ostry rockowy wydzier, na growlingu skończywszy. Pełna paleta artystycznego wyrazu. Koszulka Roberta Gajgiera, klawiszowca zespołu, z analizatorem spektrum robiła wrażenie. Podczas ich występu do naszych nozdrzy dotarł zapach gotowanego czosnku, czyżby przypadkowi klienci Wiśniowego sadu zamawiali celowo potrawy z czosnkiem dla odpędzenia czarcich mocy? Nie ma się czego obawiać, przecież Devision By Zero nie ma nic wspólnego z Black Metalem. W Wielkiej Brytanii narodziła się scena NWBHM, w Seatle powstał grunge, czyżby na naszym podwórku rodziło się coś co można by nazwać New Wave of Prog Metal , reprezentowane właśnie przez takie zespoły jak Riverside czy Division By Zero?

Zespół został przyjęty bardzo owacyjnie. To kto przed kim wystąpi podobno było sprawą umowną i nie miało większego znaczenia, nie był to bowiem koncert na zasadzie support i gwiazda wieczoru. Szczerze powiedziawszy pod sceną (jeśli tak można powiedzieć) większą publikę zgromadził Division By Zero, czuło się większy ścisk który podczas występu Animków nie wiedzieć czemu nieco zelżał.
Po entuzjastycznie przyjętym występie Division By Zero nastąpiła przerwa techniczna na wymianę sprzętu grającego i uzupełnienie płynów.
Cieszy fakt że taki rodzaj muzyki preferuje także polska scena kabaretowa, wśród publiki znalazła się znana postać kabaretowa, która na scenie przywykła występować w charakterystycznym żółtym sweterku z bujną czarną czupryną, prywatnie nosi czerwoną bluzę. Wiecie o kogo chodzi? Jeśli nie wiecie nie powiem i kropka (B).

Przyszła pora na kolejną atrakcję wieczoru- zespół Animations. Jeżeli chodzi o tę formację, to wiedziałem czego się można po nich spodziewać, miałem przyjemność podziwiać ich w moim rodzimym mieście kiedy występowali przed niemieckim Sylvanem. Wrażenie jakie na mnie wywarli nie da się opisać, występowali jako rozgrzewacze przed wspomnianą grupą a rozgrzali mnie do tego stopnia że nie zdołało mnie ochłodzić wypite po ich występie zimne piwo! Animations przygotowują do wydania swoją drugą płytę nie chcieli za bardzo odkryć rąbka tajemnicy, zagrali głownie materiał ze swojej pierwszej, instrumentalnej płyty, po czym do muzyków dołączył kto? Czyżby to był zaproszony przez Aminków gość specjalny Brian May? Było ciemno więc można się pomylić, to nowy członek (brzydko brzmi) nowy nabytek, też coś nie tak (jakby śpiewał za kasę) O! „nowa twarz” zespołu, Darek Bartosiewicz – wokal. Jednak uchylili przed nami słodkiej tajemnicy i zagrali utwór z przygotowywanej do wydania płyty, Animations z wokalem , wyszło super! Darek zaprezentował się wokalnie w jeszcze jednym utworze, i to jakim ! Był to cover Dream Theater – Pull Me Under. Na znajdującym się z boku białym ekranie ukazała się znana okładka płyty Images And Wordsz przerobionym logiem zespołu w miejscu Dream Theater widniał napis Animations. Podobny zabieg stosował wspomniany zespół na swych Bootlegach (Metalica – Master of Puppets, przykładowo) Gratuluję zespołowi fajnego pomysłu. Strona wizualna koncertu bardzo wzbogaciła to wydarzenie, jedyną niedogodnością był fakt że ekran znajdował się z boku a nie za zespołem. Szkoda że chłopcy z Animations nie mogli widzieć jakie reakcje ich muzyka oddziałuje na płeć piękną. Na balkonie znajdującym się nad sceną (umowną oczywiście), sylwetka młodej dziewczyny w rytm ognistych gryfowych galopad wykonywanych przez Kubę, wykonywała jakby rytualny taniec. Muzyka Animations może służyć do różnych celów, ale ostatnią rzeczą która bym się spodziewał jest fakt że ich muzyka może nadawać się do tańca (cóż te kobiety nie wymyślą). Postać ta ruszała się w taki sposób że nie wiedziałem czy podziwiać zespół, telebim na którym przygotowali nam wizualne atrakcje, czy reakcje fanek usadowionych na balkonie ?

No i slogan, wszystko co dobre to się szybko kończy. Zespół ukłonił się i właściwie byłby to już całkowity koniec, dzięki że zaryzykowali i zagrali krótkiego bisa , co mogło skończyć się interwencją naszych służb mundurowych za zakłócanie spokoju (w pobliżu Wiśniowego sadu jak w każdym mieście żyje stado malkontentów). Dzięki im że zagrali jeszcze jeden numer, kawałek Heaven, którego nie ma na żadnej płycie ani Epce (tak twierdzi Pio a Pio to wyrocznia) Heaven , fajny tytuł , chciałbym żeby taka muza leciała w niebie. Takiego fuzion nie powstydziłby się nawet Niacin. Perkusista Animations – Pawel Larysz pokazał swoją klasę. I koniec, jeszcze tylko pamiątkowe rodzinne zdjęcie (Rodzina Rock Area rośnie w siłę) i porozjeżdżaliśmy się do domów. Niektórzy przybyli na ten piątkowy koncert prosto z urlopu, i chyba nie żałowali, to było idealne zakończenie wakacji.


Marek Toma
zdjęcia: Piotr Michalski

Dodaj komentarz