WRESZCIE !!!!!! Było mi dane, wraz z innymi Fanami grupy The Police, w
ubiegły czwartek (tj. 26 czerwca 2008 r.) ujrzeć i usłyszeć Stinga wraz
z Andy Summersem (git. solowa) oraz Stewartem Copelandem (bębny).
Grupa na tą amerykańsko – europejską trasę specjalnie się reaktywowała.
Stadion w Chorzowie zapełnił się ok. 50 tys. fanów; na murawie i na trybunach.
Autor na murawie stadionu, przed koncertem The Police
Przedtem jednak, jako support zagrał kalifornijski Counting Crows,
znany głównie dzięki wykorzystanemu na ścieżce dźwiękowej filmu „Shrek
2” przeboju „Accidentally in love”. Szkoda tylko, jak to często bywa,
podczas supportu widownia w małym stopniu reaguje na występy, wręcz
zakłóca swym zachowaniem odbiór innym fanom, tak jak to było w moim
przypadku. A szkoda, bo w ich graniu można również dostrzec elementy
„fajnego” żywiołowego i melodyjnego rocka.
Counting Crows na scenie stadionu śląskiego w Chorzowie
No trudno !
W międzyczasie doszło do „spotkania na wysokim szczeblu”. Spotkali się
DWAJ spod znaku „RA” – remik i ja (we „flagowych” koszulkach….. nawet
twarzowych!).
Remik i autor relacji w serdecznym uścisku („flagowe” koszulki RA).
Ale wracając do „gwiazdy” tego wieczoru, to należy zaznaczyć, że był to ich 1-szy występ przed Polską publicznoscią.
Po kolei. Punktualnie o godz. 21 na scenę wyszedł perkusista Stewart i
uderzył w wielki gong. Dołączył do niego Andy i rozpoczął gitarowy wstęp
do „Message In A Bottle”, zaraz po tym dołączył bas i głos Stinga.
Zaczęło się REWELACYJNIE !!! Sting chwilę potem przedstawił kolegów;
Andy’ego określił przydomkiem „Legendarny”, a Stewart’a –
„Nadzwyczajny”….. i spytał:
– Dobry wieczór Katowice, czy chcecie śpiewać?!
Tłum odkrzyknął:
– Yeeees !!!!
Zespół zaczął grać „Walking on the Moon”. W tym momencie cały stadion
zaczął pulsować w rytm wielkiego przeboju. A było ich tego wieczoru
mnóstwo, chociaż nie zagrali według mnie najważniejszego utworu !
…. ale, o tym potem…….
W dalszej części znowu „powalili” mnie – „Demolition Man”, aż „ciary” przeszły ….
Stwierdzić trzeba że Sting, Stewart i Andy to muzyczni geniusze, giganci muzyki ! I nie ma w tym przesady.
Mimo, że Sting był tego wieczoru bardzo oszczędny w słowach, to zawołał :
– Jest tu 50 tys. osób, co daje 100 tys. rąk. Niech je zobaczę! Klaszczcie!
Momentalnie nad głowami pojawiły się ręce, które w jednym rytmie uderzały w dłonie.
Kapitalny widok !!!!! I w tym momencie zaczeli grać”Voices Inside My Head”.
Oj działo się, działo !
Co do scenografii, to raczej była oszczędna, z mnóstwem świateł i
laserów. W głębi sceny wiekszy „telebim” , po prawej i lewej stronie
sceny 2 mniejsze. Ponadto były ustawione na płycie 2 kolejne „telebimy”,
przybliżając w ten sposób muzyków siedzącym i stojącym dalej od
sceny. Nie odmówiłem sobie fotki ze Stingiem….. na wyciagniecie dłoni.
Autor relacji na tle „telebimu”, ze Stingiem na ekranie.
Jak prezentowali się sami muzycy ?
Sting z kilkudniowym zarostem, o nieskazitelnej figurze, jeszcze dziś
pewnie zawróciłby w głowie niejednej z Pań? Co za sylwetka ! Prezentował
się wręcz nienagannie !!!
Również bębniarz Stewart stwarzał ogromne wrażenie, przepaska na bujnej
czuprynie, to spojrzenie zza okularów i te dłonie, w nieskazitelnie
białych rękawiczkach z pałkami i innymi atrybutami, również robił
wrażenie. Niestety nic mądrego i ciekawego nie mogę powiedzieć o Andy,
jakos nie wywarł na mnie wrażenia, bo i solówki były krótkie, co na
koncertach jest karygodne. Ale, to moja opinia !
The Police osiągnął sukces, łącząc wibrację reggae z punkową ekspresją i
jazzową maestrią. Dziś zespół gra jeszcze bardziej finezyjnie, a sił
wciąż mu nie brakuje, wystarczyło posłuchać następnych utworów „Don’t
Stand So Close To Me” i „Driven To Tears”.
A reggae? Dość powiedzieć, że na kilka minut przed ich występem w
Chorzowie, z kolumn popłynęła pieśń Boba Marleya „Get Up Stend Up”. W
ten symboliczny sposób oddali hołd reggae – bez jamajskich wibracji ich
muzyka nie odniosłaby przecież takiego sukcesu !!!!!.
Było potem „Hole In My Life”, a już….euforia ogarnęła wszystkich przy
„Every Little Thing She Does Is Magic”. Zaraz potem przyszła chwila
wyciszenia przy „Wrapped Around Your Finger”, w którym Copeland dał
popis gry na instrumentach perkusyjnych. Gdy jedną z kamer umieszczono
wewnątrz bębna, to dawało efekt, jakby perkusista uderzał w ekran.
Był to koncert w rodzaju greatest hits, a „policjanci” ze swymi
sześcioma płytami, z których większość ich piosenek to już standardy,
tylko czemu pojawiły się mniej chwytliwe przeboje??? Nadal czekałem za
swoim, tym SUPER przebojem … SYNCHRONICITY !!!!! I nadal bez skutku.
No szkoda, bo pojawiło się moim zdaniem niepotrzebnie „Wrapped Around Your Finger”.
Po co ?
Uffffffffff, zaraz potem Sting zaintonował „De Do Do Do, De Da Da Da”, i
od razu widownia OSZALAŁA !!!!!!!!!!!!! Wcale Sting nie musiał zachęcać
do śpiewu, gdyż to łatwy refren:
– … de do do do, de da da da !!!!!!!!!!!!!
Znowu bez zbytniego uniesienia „Invisible Sun” i następnie „Can’t Stand
Losing You” nie da się porównać z niczym!!!!!!!!! Dla takich chwil warto
żyć!!!!!!
I co, minęła JEDNA godzina koncertu i … muzycy przy aplauzie widowni
schodzą ze sceny !!!! Co tu jest „grane” ? Gromkie brawa z widowni
wywołują muzyków na 1-wszy bis
Na 1-wszy bis zagrali „Roxanne”, “King Of Pain” , „So Lonely” „Every Breath You Take”,
Potem znowu przy gromkich brawach … zejście ze sceny. Co tu jest grane !!!!!
Został na scenie jedynie Andy.
Na 2-gi bis muzycy zagrali jedynie „Next To You”…. i znowu zejście ze sceny…………..
Nic z tego nie rozumiem ??????????????
Gdzie „Synchronicity” ?????
Mimo aplauzu zabłysły nad stadionem refrektory i ….. koniec.
No trudno, pewno będę słuchał tych „nieobecnych” utworów z domowego odtwarzacza?
Mimo wszystko przepiękny był to koncert, w stu procentach potwierdzający
status i legendę The Police – wciąż jednego z najważniejszych zespołów
rockowych na świecie.
Set lista:
1. „Message In A Bottle”
2. „Walking On The Moon”
3. „Demolition Man”
4. Voices Inside My Head”
5. „Don’t Stand So Close To Me”
6. „Driven To Tears”
7. „Hole In My Life”
8. „Every Little Thing She Does Is Magic”
9. „Wrapped Around Your Finger”
10. „De Do Do Do, De Da Da Da”
11. „Invisible Sun”
12. „Can’t Stand Losing You”
Bis I:
13. „Roxanne”
14. „King Of Pain”
15. „So Lonely”
16. „Every Breath You Take”
Bis II:
17. „Next To You”.
Jak widac „Synchronicity” nie było niestety. No to kicha – jak można NIE ZAGRAĆ najlepszego swojego utworu !!!!!!!!!!!
The Police zagrali niemal wszystkie swoje wielkie przeboje, którymi
swego czasu zrewolucjonizowali scenę muzyczną. To były początki lat
80tych. Teraz, po reaktywacji na tą trasę, przypomnieli się swoim fanom,
pokazali też, jak muzyka sprzed 30 lat jest w dalszym ciągu aktualna i
jak tak naprawdę niewiele różni się od (sic!) dobrych kapel z
dzisiejszych czasów. O czym to świadczy? Ano o tym, że co dobre, trwa
wiecznie.
Tak, jak wino im starsze, tym lepsze !
Jak wiemy Sting wybrał solową karierę, gdzie realizował inne swoje
pomysły, przechodząc bardziej w stronę jazzu i delikatniejszych melodii,
ballad i jak ostatnio muzyki stricte pop. Stewart robił głównie muzykę
do filmów (za jeden dostał Złoty glob), a Andy nagrywał albumy studyjne.
Jasne, to nie ta popularność już, ale to świadczy, że nieprzypadkowo
znaleźli się w The Police (nie wspominając, że Andy był swego czasu
członkiem legendarnej grupy „The Animals”, tak tak !)
Koncert czwartkowy? Ja dostałem dokładnie to, na co czekałem (poza wyjatkami) .
Nie narzekam, dziękuję losowi, że miałem okazję zobaczyć ich na żywo,
słuchać i słuchać i jeszcze raz słuchać !!!! Tylko, jak ONI mogli
zagrać tylko 90 minutowy koncert !!!! Koncert był bardzo dobry ale: z
przykrością stwierdzam, że koncert był za krótki !!! 90 minutowy występ
to zwyczajnie obciach !!!! Odnoszę wrażenie, że tylko Andy chciał dłużej
pograć! A co z resztą ?
Na trybunach ludzie robili wspaniałą „meksykańską falę” !! Wszyscy
skakali i śpiewali i klaskali. Genialna muzyka, fajne światła, magia i
energia. Było pięknie i kolorowo.
Chociaż sam Sting mi się podoba, gdyby tak każdy starzał się w takim stylu… Zresztą on nadal wygląda młodo, żadne 57.
Na dużym ekranie „telebimu” Sting
Minusy koncertu: słaby kontakt grupy (Stinga) z publicznością, za mało
bisów (tylko jeden bis i 2-gi bis…. jedna pisenka i koniec !!!. Troche
słabo jak na nich, ale to tylko moje skromne zdanie.
A tak na marginesie, kto widział ten „wytarty” bas Stinga ? Ten bas
mówi o wszystkim. Stary, wytarty, nie błyszczy nowością. Jest prawdziwy,
bo brzmi pięknie i ma swoją długą historię.
Jak zwykle, trudy powrotów z koncertu umilał swoją audycją do godziny
2-giej nad ranem , w Radiowej 3-ce Piotr Kaczkowski, który na bieżąco w
rozmowie ze słuchaczami, a zarazem uczestnikami koncertu „puszczał”
utwory w kolejności, jakiej grali muzycy. Jakże były „rozstrzelone”
opinie, ale w wiekszości miłe dla Stinga i The Police.
A teraz przyjdzie mi się „rozliczyć” z mej SET LISTY (marzeń), którą
zamieściłem na forum:www.rockarea.eu, na 2 dni przed koncertem, na ile
się sprwadziła?
Oto moja SET LISTA (marzeń) :
1. Synchronicity I – nie było ! BARDZO ŻAŁUJĘ !!!!!
2. Mother – znowu pudło – nie było !
3. King of Pain – było w 1-wszym bisie
4. Roxanne – było w 1-wszym bisie
5. Message in a Bottle – było, tym zaczęli koncert !!!!!!
6. Walking on the Moon – było i to zaraz 2-gi utwór !!!!!!!!!!
7. De Do Do Do, De Da Da Da – no jakże, jakby miało TEGO zabraknąć !!!!!!!!!
8. Every Little Thing She Does is Magic – (bingo) było !
9. Spirits in the Material World – “pudło”, niestety nie było !
10. Every Breath You Take” – było i kończyło 1-wszy bis !
11. So Lonely – (bingo, było !!!!)
12.Can’t Stand Losing You – (bingo, było !!!!)
13. Trith Hits Everybody – “pudło”, niestety nie było !
14.All This Time – “pudło”, niestety nie było !
15.The Soul Cages – “pudło”, niestety nie było !
16. Synchronicity II – “pudło”, niestety nie było !
17. Regatta de Blanc – “pudło”, niestety nie było !
18. Mad About You -“pudło”, niestety nie było !
Statystycznie rzecz ujmując, tylko 9 trafionych, reszta 9 to „pudła” (50/50–fatalnie, co ?!).
Tekst i zdjecia : Ryszard Bazarnik