..”Wiadoma rzecz-Stolica
i zbędne każde słowo
tutaj Włochy jest dzielnica
tu się żyje koncertowo”…
Rekompensując sobie moją nieobecność na konińskim koncercie grupy
Believe, 14 czerwca wybrałem się do Domu Kultury „Włochy” mieszczącego
się w willowej dzielnicy Warszawy. Sam jego wygląd już bardzo pozytywnie
mnie zaskoczył ale to był dopiero początek niespodzianek z nim
związanych. Gdy przybyłem na miejsce okazało się że mam dwie godziny do
koncertu a przesympatyczny pan pełniący role strażnika nie dał przekupić
się ani Mentosem ani lizakiem Kojak żebym wszedł wcześniej i obejrzał
próby zespołu dobiegające zza drzwi klubu. Mój wredny charakterek
nakazał jednak przyczaić się w cieniu i liczyć na jakiś cud. Cud ten
objawił się po chwili w osobie Mirka Gila który wyszedł z sali i gdy
mnie zobaczył od razu zaprosił mnie na zaplecze sceny. W ten sposób
udało mi się wejść na próbę i zaoszczędzić trochę słodyczy (ach ta
poznańska gospodarność). Za sceną zespół przygotowywał się do koncertu.
Moją uwagę przykuł pewien młodzieniec którego nigdy wcześniej nie
widziałem z zespołem a który skrupulatnie coś notował na małych
karteczkach ale o nim pózniej. Skorzystałem z okazji i urwałem się na
scene na której uwijało się dwóch panów techników podłączających cały
sprzęt i instrumenty. Widać było że mimo niemłodego już wieku doskonale
wiedzą co robią. Również póżniej doskonale dogadywali się z zespołem i
przy wspólnych kompromisach z obu stron (stosunkowo niewielka kubatura
nie pozwalała na pełne nagłośnienie niektórych instrumentów) dopieli
wszystko na ostatni guzik. Po krótkiej przerwie na scenie pojawiła się
pani Barbara Dziekan – osoba odpowiedzialna za to co dzieje się w Domu
Kultury i zapowiedziała zespół który witany gromkimi brawami przez wcale
niemałą publiczność pojawił się na scenie. Mimo braku w składzie Adama
Miłosza – klawiszowca, grupa pojawiła się w składzie sześcioosobowym.
Osobą która uzupełniła skład był ów młodzieniec którego wcześniej
spotkałem za sceną – Karol Wróblewski (który wspomagał zespół przy
nagraniu drugiej płyty a teraz wystapił z nią już na żywo) uzbrojony w
flet pełniący w zespole trzy ważne funkcje. Pierwsza to dodatkowy
instrument w postaci fletu który bardzo dobrze współgrał ze skrzypcami
Satomi, druga-to przepiękny (szczerze mówiąc nie wiem ja tak młoda osoba
może dysponować tak głęboką barwą i tonacją głosu), głos który
towarzyszy Tomkowi Różyckiemu jako chórek i przyznaje że oboje razem
brzmią rewelacyjnie. Trzecia funkcja o której to właśnie Tomek wspomniał
to to że Karol swoim wiekiem znacznie obniża średnią wiekową grupy.
Believe rozpoczął koncert utworem „What is Love” z pierwszej płyty. Po
gitarowym wstępie Tomka i Mirka, dołączającym do nich flecie Karola i
skrzypcach Satomi Tomek zaśpiewał pierwszy wers utoru „What do you feel
my brother” i myślę że już wtedy wszyscy poczuli się znakomicie.
Zniknęło zmęczenie i ręce i nogi same poderwały się do wtórowania w rytm
doskonale brzmiących z potężnych jak na taką małą salke kolumn JBL
dzwięków. O tym że grupa na żywo brzmi rewelacyjnie wiedzą na pewno ci
którzy mieli okazje oglądać ich koncerty. Nie było sytuacji w których
dało by się zauważyć brak klawiszy Adama na scenie. Wszystko to
doskonale zastępowała Satomi swoimi skrzypcami i Karol swoim fletem (bez
skojarzeń proszę). Dało się natomiast zauważyć jak Karol niczym
brakujące ogniwo wpasował się w skład zespołu. Jestem pełen podziwu tym
bardziej że był to dopiero ich drugi wspólny występ a prób odbyli
dosłownie parę.
Następny kawałek to utwór „Needles my brain”- kolejny z pierwszej płyty.
Solówki Mirka przeplatane wirtuozerią gry Satomi i wokal Tomka
wspomagany przez Karola. Wszystko doskonale zlewało się w jedną całość.
Kolejny utwór to kawałek z drugiej płyty podejmujący temat walki
człowieka z rakiem czyli „Tumor”W tym utworze uroku koncertowej jego
wersji dodaje Karol wyśpiewujący w chórkach „Don’t Cry”. Po tym utworze
Mirek zamienił gitarę elektryczną na akustyczną i zabrzmiał kolejny
utwór z drugiej płyty”What They Want” w którym to swoimi umiejętnościami
gry na perkusji wykazał się Vlodi wspomagany przez Przemka na basie
przeplatanymi solówkami Satomi i Mirka na gitarze. Nie mogło w tym
utworze oczywiście zabraknąć pokazu umiejętności Karola. Następny w
kolejności to mój ulubieniec z pierwszej płyty czyli „Liar”. Tomek
zaśpiewał „You’r life is over” a ja wiedziałem że to nieprawda. Dzięki
poznaniu takiej właśnie muzyki i ludzi z nią związanych moje życie
zaczęło się na nowo. Przy następnym utworze Believe pozostaje przy
pierwszej płycie. Zabrzmiał „Pain” i zrobiło się spokojniej. Chwila
wytchnienia dla obolałych klaskaniem i tupaniem rąk i stóp. Pózniej
znowu pierwsza płyta, kawałek „Coming Down” i zrobiło się ostrzej. To
właśnie przed tym utworem Tomek poinformował nas że dzięki Karolowi
średnia wieku w zespole spadła poniżej 40-tki. Wstęp Vlodiego na
perkusji zmusił nas do ponownego uruchomienia kończyn. W trakcie tego
utworu Tomek przedstawia nam skład i występują krótkie popisy
umiejętności grupy: śpiewająco-grający na flecie Karol
Wróblewski-zaintonowane przez niego a’capella „Coming Down” swoją
głęboką i czystą tonacją wgniotło mnie w krzesło. Niesamowita barwa
dżwięku. Na basie Przemas Zawadzki i jego krótkie solo. Na gitarze Mirek
Gil i jego pokaz. Wirtuozeria w każdym calu. Druga gitara i wokal
Tomasz Różycki i znowu krótki występ solo. Pierwsze i jedyne
skrzypce-Satomi i jej solo rodem z najlepszych orkiestr symfonicznych.
Następnie Tomek zmusił publiczność do wtórowania jego przyśpiewkom i
przedstawił jego zdaniem najważniejszego członka grupy czyli
nas-wiernych fanów. Miłe. Na końcu upomniany przez publiczność
przedstawił ostatniego w grupie ale wcale nie najgorszego – Vlodi Tafel –
perkusja. Jego solo to pokaz co można wycisnąć z perkusji przy użyciu
dwóch wystruganych kawałków drewna, dwóch rąk i dwóch stóp
(Vlodi-Respect!!!). Następnie na odsapnięcie wysłuchaliśmy kawałka z
płyty drugiej „Memories”. Kojące dzwięki gitary, skrzypiec i fletu
uspokoiły nasze rozkołatane wrażeniami serca. Po tym utworze Mirek Gil
zaprosił nas do powrotu do swojej solowej płyty „Alone” Mr Gila i
wysłuchaliśmy kawałka „Beggar”. Tego wieczoru wszyscy żebraliśmy o
kolejne dzwięki ze sceny. Utwór ten zadedykowany został Tolkowi
Jabłońskiemu. Pózniej dowiedziałem się że Tolek to przyjaciel i duchowe
wsparcie zespołu a prywatnie również bard który zajmuję się jednak
muzyką i tematyką znacznie odbiegającą od tego co brzmiało ze sceny.
Następny kawałek – ponownie druga płyta i ballada „You & Me” z
przepiękną solówką na gitarze Mirka. Ostatni utwór to ponownie druga
płyta i kawałek „Together”. Po nim zespół umknął ze sceny lecz nie na
długo. Owacje zmusiły ich do szybkiego powrotu na scenę. Tomek
stwierdził,że skoro zamiast meczu przyszliśmy oglądać i słuchać ich, to
muszą to nam jakoś zrekompensować . I uczynili to utworem „Seven Days” i
utworem który standardowo kończy chyba wszystkie koncerty zespołu czyli
„Hope To See Another Day”. Po tych utworach zespół prosto ze sceny udał
się na jej tyły gdzie czekała już spora grupa fanów i niespodzianka w
postaci wielkiego tortu z napisem Believe i logo grupy ufundowanego
przez Tolka z okazji jego imienin a także wydania drugiego krążka grupy.
Podziałem tortu z chirurgiczną wręcz precyzją dokonał Tomek Różycki.
Zrobiło się bardzo miło. Były wspólne zdjęcia,autografy i rozmowy z
zespołem. I właśnie to jest to co kocham w tej muzyce najbardziej. W
każdym zespole mamy przyjaciół z którymi możemy normalnie porozmawiać o
wszystkim. Jesteśmy jedną wielką rockową rodziną bez żadnych podziałów.
Wzruszyło mnie jak członkowie grupy ochoczo zajęli się grupą młodzieży
niepełnosprawnej którzy także byli na koncercie. Zaden z nich nie
odszedł bez kawałka tortu, plakatu z autografem i bez przybicia „piątki”
Następnie impreza przeniosła się do przy klubowego ogródka gdzie doszło
do przyrodniczego precedensu.W przyrodzie koty żywią się małymi
ptaszkami, wróbelkami,gołąbkami a nawet pisklakami gili. Tu byliśmy
naocznymi świadkami tego jak Gil (Mirek) karmił kota tortem.
Na koniec pare słów o samym Domu Kultury. Bardzo dobrze wyposażony
technicznie ośrodek, wszędzie czysto i przytulnie, kawiarenka z niskimi
cenami na napoje zimne i gorące, toalety przystosowane dla ludzi
niepełnosprawnych. Doskonałe wyposażenie nagłaśniające i osprzęt. Duże
brawa dla urzędników z tej dzielnicy którzy dbają o to by mieszkańcy
dzielnicy czuli i bawili się w niej dobrze. I duże brawa dla samych
panów techników którzy potrafili pójść z zespołem na liczne kompromisy i
zapewnili wszystkim doskonały koncert.
Dziękuję i pozdrawiam Irek.













