2008.06.14 – Believe – Warszawa

..”Wiadoma rzecz-Stolica
i zbędne każde słowo
tutaj Włochy jest dzielnica
tu się żyje koncertowo”…


Rekompensując sobie moją nieobecność na konińskim koncercie grupy Believe, 14 czerwca wybrałem się do Domu Kultury „Włochy” mieszczącego się w willowej dzielnicy Warszawy. Sam jego wygląd już bardzo pozytywnie mnie zaskoczył ale to był dopiero początek niespodzianek z nim związanych. Gdy przybyłem na miejsce okazało się że mam dwie godziny do koncertu a przesympatyczny pan pełniący role strażnika nie dał przekupić się ani Mentosem ani lizakiem Kojak żebym wszedł wcześniej i obejrzał próby zespołu dobiegające zza drzwi klubu. Mój wredny charakterek nakazał jednak przyczaić się w cieniu i liczyć na jakiś cud. Cud ten objawił się po chwili w osobie Mirka Gila który wyszedł z sali i gdy mnie zobaczył od razu zaprosił mnie na zaplecze sceny. W ten sposób udało mi się wejść na próbę i zaoszczędzić trochę słodyczy (ach ta poznańska gospodarność). Za sceną zespół przygotowywał się do koncertu. Moją uwagę przykuł pewien młodzieniec którego nigdy wcześniej nie widziałem z zespołem a który skrupulatnie coś notował na małych karteczkach ale o nim pózniej. Skorzystałem z okazji i urwałem się na scene na której uwijało się dwóch panów techników podłączających cały sprzęt i instrumenty. Widać było że mimo niemłodego już wieku doskonale wiedzą co robią. Również póżniej doskonale dogadywali się z zespołem i przy wspólnych kompromisach z obu stron (stosunkowo niewielka kubatura nie pozwalała na pełne nagłośnienie niektórych instrumentów) dopieli wszystko na ostatni guzik. Po krótkiej przerwie na scenie pojawiła się pani Barbara Dziekan – osoba odpowiedzialna za to co dzieje się w Domu Kultury i zapowiedziała zespół który witany gromkimi brawami przez wcale niemałą publiczność pojawił się na scenie. Mimo braku w składzie Adama Miłosza – klawiszowca, grupa pojawiła się w składzie sześcioosobowym. Osobą która uzupełniła skład był ów młodzieniec którego wcześniej spotkałem za sceną – Karol Wróblewski (który wspomagał zespół przy nagraniu drugiej płyty a teraz wystapił z nią już na żywo) uzbrojony w flet pełniący w zespole trzy ważne funkcje. Pierwsza to dodatkowy instrument w postaci fletu który bardzo dobrze współgrał ze skrzypcami Satomi, druga-to przepiękny (szczerze mówiąc nie wiem ja tak młoda osoba może dysponować tak głęboką barwą i tonacją głosu), głos który towarzyszy Tomkowi Różyckiemu jako chórek i przyznaje że oboje razem brzmią rewelacyjnie. Trzecia funkcja o której to właśnie Tomek wspomniał to to że Karol swoim wiekiem znacznie obniża średnią wiekową grupy.
Believe rozpoczął koncert utworem „What is Love” z pierwszej płyty. Po gitarowym wstępie Tomka i Mirka, dołączającym do nich flecie Karola i skrzypcach Satomi Tomek zaśpiewał pierwszy wers utoru „What do you feel my brother” i myślę że już wtedy wszyscy poczuli się znakomicie. Zniknęło zmęczenie i ręce i nogi same poderwały się do wtórowania w rytm doskonale brzmiących z potężnych jak na taką małą salke kolumn JBL dzwięków. O tym że grupa na żywo brzmi rewelacyjnie wiedzą na pewno ci którzy mieli okazje oglądać ich koncerty. Nie było sytuacji w których dało by się zauważyć brak klawiszy Adama na scenie. Wszystko to doskonale zastępowała Satomi swoimi skrzypcami i Karol swoim fletem (bez skojarzeń proszę). Dało się natomiast zauważyć jak Karol niczym brakujące ogniwo wpasował się w skład zespołu. Jestem pełen podziwu tym bardziej że był to dopiero ich drugi wspólny występ a prób odbyli dosłownie parę.
Następny kawałek to utwór „Needles my brain”- kolejny z pierwszej płyty. Solówki Mirka przeplatane wirtuozerią gry Satomi i wokal Tomka wspomagany przez Karola. Wszystko doskonale zlewało się w jedną całość. Kolejny utwór to kawałek z drugiej płyty podejmujący temat walki człowieka z rakiem czyli „Tumor”W tym utworze uroku koncertowej jego wersji dodaje Karol wyśpiewujący w chórkach „Don’t Cry”. Po tym utworze Mirek zamienił gitarę elektryczną na akustyczną i zabrzmiał kolejny utwór z drugiej płyty”What They Want” w którym to swoimi umiejętnościami gry na perkusji wykazał się Vlodi wspomagany przez Przemka na basie przeplatanymi solówkami Satomi i Mirka na gitarze. Nie mogło w tym utworze oczywiście zabraknąć pokazu umiejętności Karola. Następny w kolejności to mój ulubieniec z pierwszej płyty czyli „Liar”. Tomek zaśpiewał „You’r life is over” a ja wiedziałem że to nieprawda. Dzięki poznaniu takiej właśnie muzyki i ludzi z nią związanych moje życie zaczęło się na nowo. Przy następnym utworze Believe pozostaje przy pierwszej płycie. Zabrzmiał „Pain” i zrobiło się spokojniej. Chwila wytchnienia dla obolałych klaskaniem i tupaniem rąk i stóp. Pózniej znowu pierwsza płyta, kawałek „Coming Down” i zrobiło się ostrzej. To właśnie przed tym utworem Tomek poinformował nas że dzięki Karolowi średnia wieku w zespole spadła poniżej 40-tki. Wstęp Vlodiego na perkusji zmusił nas do ponownego uruchomienia kończyn. W trakcie tego utworu Tomek przedstawia nam skład i występują krótkie popisy umiejętności grupy: śpiewająco-grający na flecie Karol Wróblewski-zaintonowane przez niego a’capella „Coming Down” swoją głęboką i czystą tonacją wgniotło mnie w krzesło. Niesamowita barwa dżwięku. Na basie Przemas Zawadzki i jego krótkie solo. Na gitarze Mirek Gil i jego pokaz. Wirtuozeria w każdym calu. Druga gitara i wokal Tomasz Różycki i znowu krótki występ solo. Pierwsze i jedyne skrzypce-Satomi i jej solo rodem z najlepszych orkiestr symfonicznych. Następnie Tomek zmusił publiczność do wtórowania jego przyśpiewkom i przedstawił jego zdaniem najważniejszego członka grupy czyli nas-wiernych fanów. Miłe. Na końcu upomniany przez publiczność przedstawił ostatniego w grupie ale wcale nie najgorszego – Vlodi Tafel – perkusja. Jego solo to pokaz co można wycisnąć z perkusji przy użyciu dwóch wystruganych kawałków drewna, dwóch rąk i dwóch stóp (Vlodi-Respect!!!). Następnie na odsapnięcie wysłuchaliśmy kawałka z płyty drugiej „Memories”. Kojące dzwięki gitary, skrzypiec i fletu uspokoiły nasze rozkołatane wrażeniami serca. Po tym utworze Mirek Gil zaprosił nas do powrotu do swojej solowej płyty „Alone” Mr Gila i wysłuchaliśmy kawałka „Beggar”. Tego wieczoru wszyscy żebraliśmy o kolejne dzwięki ze sceny. Utwór ten zadedykowany został Tolkowi Jabłońskiemu. Pózniej dowiedziałem się że Tolek to przyjaciel i duchowe wsparcie zespołu a prywatnie również bard który zajmuję się jednak muzyką i tematyką znacznie odbiegającą od tego co brzmiało ze sceny. Następny kawałek – ponownie druga płyta i ballada „You & Me” z przepiękną solówką na gitarze Mirka. Ostatni utwór to ponownie druga płyta i kawałek „Together”. Po nim zespół umknął ze sceny lecz nie na długo. Owacje zmusiły ich do szybkiego powrotu na scenę. Tomek stwierdził,że skoro zamiast meczu przyszliśmy oglądać i słuchać ich, to muszą to nam jakoś zrekompensować . I uczynili to utworem „Seven Days” i utworem który standardowo kończy chyba wszystkie koncerty zespołu czyli „Hope To See Another Day”. Po tych utworach zespół prosto ze sceny udał się na jej tyły gdzie czekała już spora grupa fanów i niespodzianka w postaci wielkiego tortu z napisem Believe i logo grupy ufundowanego przez Tolka z okazji jego imienin a także wydania drugiego krążka grupy. Podziałem tortu z chirurgiczną wręcz precyzją dokonał Tomek Różycki. Zrobiło się bardzo miło. Były wspólne zdjęcia,autografy i rozmowy z zespołem. I właśnie to jest to co kocham w tej muzyce najbardziej. W każdym zespole mamy przyjaciół z którymi możemy normalnie porozmawiać o wszystkim. Jesteśmy jedną wielką rockową rodziną bez żadnych podziałów. Wzruszyło mnie jak członkowie grupy ochoczo zajęli się grupą młodzieży niepełnosprawnej którzy także byli na koncercie. Zaden z nich nie odszedł bez kawałka tortu, plakatu z autografem i bez przybicia „piątki”
Następnie impreza przeniosła się do przy klubowego ogródka gdzie doszło do przyrodniczego precedensu.W przyrodzie koty żywią się małymi ptaszkami, wróbelkami,gołąbkami a nawet pisklakami gili. Tu byliśmy naocznymi świadkami tego jak Gil (Mirek) karmił kota tortem.
Na koniec pare słów o samym Domu Kultury. Bardzo dobrze wyposażony technicznie ośrodek, wszędzie czysto i przytulnie, kawiarenka z niskimi cenami na napoje zimne i gorące, toalety przystosowane dla ludzi niepełnosprawnych. Doskonałe wyposażenie nagłaśniające i osprzęt. Duże brawa dla urzędników z tej dzielnicy którzy dbają o to by mieszkańcy dzielnicy czuli i bawili się w niej dobrze. I duże brawa dla samych panów techników którzy potrafili pójść z zespołem na liczne kompromisy i zapewnili wszystkim doskonały koncert.

Dziękuję i pozdrawiam Irek.

Dodaj komentarz