Powoli piekarska Andaluzja wyrasta na miano miejsca gdzie odbywa się
największa ilości progresywnych koncertów na Śląsku. Nie tak dawno
gościły tak uznane marki jak Galahad czy Sylvan, swoje koncerty grały
tam nadzieje polskiego progresywnego grania Osada Vida czy Animations,
już niedługo zagra tam RBC, czyli projekt muzyków Camel, a tym razem w
mury piekarskiej sali zawitała gwiazda rodzimego prog rocka – formacja
Riverside.
Oczywiście na koncercie nie mogło zabraknąć aktywu Rock Area i
zaopatrzeni w aparat fotograficzny i dobry nastrój udaliśmy się do
Piekar. Na miejscu spotkaliśmy się z Mittloffem, który pokazał nam
najdziwniejszą biografię Riverside jaką miałem w życiu okazję
przeczytać (Mittloff dostaniesz zdjęcie na pamiątkę 😉 ). W trakcie
koncertu jeszcze kilka razy Mariusz Duda powracał do tego tematu w
postaci nieco kąśliwych, ale nie pozbawionych humoru i nie
przekraczających dobrego smaku uwag. W każdym razie coś czuję, że
jeszcze długo muzycy zespołu będą wspominali to wydarzenie i będzie ono
powracało w postaci anegdot 🙂
Sam koncert rozpoczął się około 19:30, a sala wypełniła się fanami
zespołu. Niestety po raz kolejny okazało się, iż możliwość posadzenia
czterech liter na krześle wzięła górę i zamiast pod sceną publiczność
przyjęła pozycję „kinową”, czyli siedzącą. Zespół, chyba był nieco
zdziwiony tą sytuacją, ale Mariuszowi udało się dokonać rzeczy,
wydawałoby się, niemożliwej! Wyobraźcie sobie, że w okolicy utworu
trzeciego, czy czwartego nieco złośliwy, ale dobrze obrazujący
zaistniałą sytuację kawał, opowiedziany przez wokalistę zespołu
poskutkował i spora grupa zgromadzonej publiczności przeniosła się pod
scenę!! Mariusz wielkie brawa i szacunek, do tej pory (na tych
koncertach na których byłem w Andaluzji) udało się to tylko Galahad i
CETI, ale na pewno „wyrywanie” ludzi z siedzeń trwało w tych dwóch
przypadkach zdecydowanie dłużej:-). Z racji krótkiego czasu, który
zespół otrzymał (cała impreza miała się zakończyć do 21:00) zespół był
zmuszony nieco skrócić swój set, ale i tak to co zagrali było miodem dla
uszu. Zespół, w przeciwieństwie do R.E.M. Tour, tym razem zagrał bardzo
przyjemną przekrójówkę (dokładną set listę możecie przeczytać na dole,
na jednej z fotografii). Na słowa uznania zasługuje osoba odpowiedzialna
za nagłośnienie. Nie wiem jak to brzmiało na samej scenie (podobno nie
najlepiej) ale pod sceną dźwięk był selektywny i czysty. Był to chyba
jeden z lepiej brzmiących koncertów, które słyszałem w tym ośrodku.
Idealne proporcje pomiędzy poszczególnymi instrumentami, żaden nie
dominował nad pozostałymi. Można było się cieszyć każdym dźwiękiem od
klawiszowych pasaży granych przez Michała Łapaja, poprzez precyzyjne
partie perkusji Piotrka Koziradzkiego, soczysty bas Mariusza Dudy i
rewelacyjne, klimatyczne solówki Piotrka Grudzińskiego. Oczywiście
żadnych zastrzeżeń do głosu Mariusza, który na scenie radzi sobie
wyjątkowo dobrze a fakt, że poza śpiewem gra jeszcze dodatkowo na basie
tylko potwierdza, że uznanie mu się należy (zawsze z wielkim szacunkiem
odnoszę się do wokalistów, którzy dodatkowo grają na jakimś instrumencie
– to wcale nie jest takie łatwe). Oczywiście, w życiu to jest tak, że
wszystko co przyjemne szybko się kończy i koncert nieubłaganie dobiegł
końca. Na bis niemal już klasyczne Conceiving You zaśpiewane w refrenie z
publicznością i niestety po kolejnym utworze zespół po tradycyjnym
ukłonie zszedł ze sceny.
Już za kilka dni zespół będzie w Łodzi nagrywał swoje pierwsze DVD. W
tej formie, którą zaprezentowali w Piekarach możemy być chyba spokojni o
efekt końcowy.
tekst i zdjęcia: Piotr Michalski