2008.04.09 – POINT OF VIEW – Łódź

POINT OF VIEW - Disillusioned

Kilka minut przed rozpoczęciem koncertu zameldowałem się przed klubem Riff-Raff znajdującym się w samym centrum Łodzi, blisko słynnej ulicy Piotrkowskiej. Okazało się, że koncert będzie opóźniony, a w ogóle wisiało nad nim widmo odwołania. Zespół podjął jednak decyzję o zagraniu tegoż koncertu. Całe zamieszanie wywołane było brakiem jakiejkolwiek reklamy ze strony klubu (poza dwoma plakatami wewnątrz).
Sam klub prezentuje się całkiem przyjemnie, posiada niewielką scenę, ale młodym zespołom powinno to wystarczyć w zupełności.
Brak reklamy równa się brakowi publiki, więc na sali znalazło się 15 osób zainteresowanych występem.

Zespół POINT OF VIEW zagrał w składzie:
Łukasz Ferenc – perkusja, Bartek Kurkowski – gitara/wokal, Tomasz Grabowski – gitara, Andrzej Frołow – inst. Klawiszowe, oraz nowy basista zespołu Mariusz Leśniewicz.

Koncert w ramach trasy „DISILLUSIONED TOUR 2008” rozpoczął się od tytułowego utworu płyty, czyli „Disillusioned”, po którym nieliczna publika pokazała – po raz pierwszy, ale nie ostatni – w jakim celu się znalazła w klubie, co później zostało skomentowane w pozytywny sposób ze sceny przez Tomka Grabowskiego.
Jako następny został zagrany „Reborn” natomiast kolejnym kawałkiem był jeden z moich ulubionych utworów zespołu – „Bleak”, który oczarował wszystkich słuchaczy.
Dalej mogliśmy posłuchać „Zero Transmission” – niestety na płycie go nie znajdziemy, został on wydany na demo zespołu w 2005r.
Następnie mieliśmy do czynienia z „Shame” i przepiękną balladą „Out Of The Blue”, w której głos Bartka Kurkowskiego przypominał mi nieco wokal Steva Hogartha z MARILLION.
Miał to być koniec koncertu, jednak owacje publiczności spowodowały, że panowie zagrali jeszcze dwa utwory.
Pierwszym z nich był „Mercy Killing”, a drugim cover „Perfect Strangers”, „mało znanej” kapeli
o nazwie DEEP PURPLE. W utworze tym niesamowitą klawiszową partię odegrał Andrzej Frołow, ale i cały zespół pokazał pełnię swych możliwości. Po prostu granie tego utworu sprawia im wielką frajdę.
W tym momencie koncert dobiegł końca – rozpoczęło się pakowanie sprzętu, sprzedaż płyt (niemała jak na skromną publikę), autografy i wspólne fotki z zespołem.

Wspomnę jeszcze o dźwięku – bo z tym nie było najlepiej.
O ile nagłośnienie nie było najgorsze, to można się troszkę czepiać jakości wokalu, gdyż był on zbyt mało wyrazisty (zupełnie inaczej niż na płycie), jednak jest na to wyjaśnienie ponieważ miksującym był sam wokalista, a trudno w trakcie grania i śpiewania jednocześnie „grzebać” przy stole mikserskim.

Z mojego „punktu widzenia” POINT OF VIEW przedstawia się jako zespół „rockujący” dobre nadzieje na przyszłość, więc gorąco zachęcam do odwiedzenia kolejnych koncertów i bliższego zapoznania się z jego twórczością.


Michał Walczak

Dodaj komentarz