Dochodziła godzina 20-ta (planowany czas rozpoczęcia koncertu), kiedy
wraz z kompanami zbliżaliśmy się do wrót klubu MORPHINE. Już na ulicy
usłyszeliśmy rozgrzewający się ANIMATIONS i to z nowym wokalistą którym
został (jak zapewne wielu z was wie) Dariusz Bartosiewicz. Kiedy
przekroczyliśmy próg klubu, dopadło nas lekkie zdziwienie, gdyż okazało
się że stanowimy jedną czwarta publiki (było nas tylko trzech).
Koncert rozpoczął się z około 30 minutowym opóźnieniem, lecz to dobrze,
ponieważ dotarło jeszcze kilkanaście osób. Szczerze mówiąc był to
najmniej liczny pod względem publiczności koncert na jakim byłem. Nawet
jest mi troszkę wstyd za Łódź z tego powodu, ale na sali znajdowało się
nieco powyżej 25 osób.
Trzeba jednak przyznać, iż ta skromna publika doskonale wiedziała po co przyszła.
Należy powiedzieć także ciepłe słowo o samym klubie, który nie po raz
pierwszy (i mam nadzieję że nie ostatni) funduje nam darmową muzykę
graną „LIVE”.
Był to jedyny koncert na trasie „LOST IN INFINITY TOUR 2008” na który nie trzeba było kupować biletów.
Przejdźmy teraz do meritum sprawy czyli do koncertu.
Zespół zaczął od „911 I i II” co spowodowało pierwsze ożywienie widzów.
Jako następne wybrzmiało „ORANGES”. Kolejnym utworem był „LOST IN
INFINITY” który posłużył za tytuł całej trasy. W między czasie z boku
sceny przechadzał się nowy wokalista zespołu – Darek Bartosiewicz, który
czekał na swój występ.
Następnie z głośników popłynęły dźwięki pierwszego coveru tego wieczoru
„PARADIGM SHIFT” wykonywanego pierwotnie przez formację LIQUID TENSION
EXPERIMENT. Dalej mieliśmy przyjemność wysłuchania „SONIC MAZE”, a był
to wstęp na rozgrzanie publiki przed „MASTER OF PUPPETS”- utwory znanego
poniekąd z twórczości zespołu METALLICA. Trzeba przyznać, iż
ANIMATIONS wyszli z tego obronną ręką.
Ogólnie widać i słychać, że cały zespół bawi się muzyką w niesamowity
sposób, a granie sprawia chłopakom niesamowita frajdę. Perkusistę Pawła
Larysza można śmiało określić mianem M.PORTNOYA polskiej sceny
rockowej, choć sam jestem daleki od porównań ANIMATIONS do DREAM THEATER
czy LIQUID TENSION EXPERIMENT gdyż robią swoje, za co należy się im
wielki szacunek i brawa.
Wracamy do koncertu. Następnymi utworami były „STRIKE BACK”, „THE FOUR
SYMPTOMS” oraz „912 (THE DAY AFTER)”. I tu zatrzymujemy się przy tym
ostatnim, gdyż zabiera on słuchaczy w stan zadumy, która tego dnia
przydała się chyba wszystkim Polakom – celowo nie piszę nic więcej o tym
dniu, gdyż zainteresowani sami sobie skojarzą datę koncertu z pewnym
smutnym faktem z przed trzech lat. Następnie docieramy do kawałka „THE
LAST MAN”, na który czekali zarówno łódzcy jak i ogólnopolscy fani
zespołu.
W tym numerze zadebiutował wcześniej wspomniany nowy członek zespołu czyli Darek Bartosiewicz.
Ja osobiście czekałem z odsłuchaniem „THE LAST MAN” do samego koncertu
ponieważ nie jestem zwolennikiem muzyki z „komputera”, a jeden dzień od
„internetowej premiery” mogłem zaczekać. Sam utwór nawiązuje stylistyką
do poprzednich dokonań zespołu, natomiast wokalista barwą swojego
głosu wpasował się idealnie – czekam na więcej.
Czas płynie, więc nadszedł epilog koncertu – utwór „ANIMATIONS”. Panowie
zostawili nas na kilka minut sam na sam z klawiszowcem zespołu Tomkiem
Konopką, który wprowadził nas w świat pięknych dźwięków swoich
klawiszy. Miałem wrażenie inspiracji Tomka wczesnymi dokonaniami
J.M.JARREA. Co ciekawe zespół w trakcie grania „ANIMATIONS” wprowadził
krótką improwizację wcześniej wspomnianego instrumentalisty, co
wywołało niemałe poruszenie wśród publiczności.
Tym sposobem dotarliśmy do końca koncertu, jednakże trzeba wspomnieć
także kilka słów o nie wymienianych wcześniej członkach zespołu którymi
są: basista Bartek Bisaga oraz gitarzysta Kuba Dębski. Pierwszy z nich
posiada niesamowitą umiejętność nadawania rytmu co sprawia że muzyka
zespołu nabiera wielkiej ekspresji, natomiast drugi to prawdziwy wirtuoz
gitary reprezentujący najwyższy światowy poziom.
I tak minęło około dziewięćdziesięciu minut wyprawy do świata nieco
ostrzejszych dźwięków. Wszystkim, którzy nie widzieli i nie słyszeli
ANIMATIONS na żywo mogę powiedzieć tylko jedno: Biegnijcie na najbliższy
koncert zespołu, bo to co was tam spotka jest niemożliwe do opisania w
żadnej relacji !!!
Michał Walczak