2008.02.29 – QUIDAM – Konin

quidam_konin_plakat

Tak się złożyło, że w ostatni (przestępny) dzień – 29 lutego 2008 r. w Koninie … po raz 3-ci już, formacja „QUIDAM” z Inowrocławia, kończyła trasę koncertową, promująca ostatni ich krążek – „Alone Together”.
Był to ICH 14 koncert, a zarazem ostatni w tej trasie. Śledząc recenzje po koncertowe w Warszawie, Bielsku – Białej, Kamiennej Górze, Chorzowie, Wrocławiu i Tarnowskich Górach oraz oglądając fragmenty koncertów na portalu „You Tube”, wyrobiłem sobie jak najlepsze zdanie o tym, co miało mnie zastać na konińskim koncercie.

Do tego w korespondencji mailowej z Mariuszem Ziółkowskim – basistą grupy, dostałem pozwolenie na rejestrację koncertu, Była to moja 1-wsza praca z „nówką” – kamerą SONY typu DCR-HC17E, która zastąpiła moje „stare” analogowe kamery.
Tak na marginesie, śledząc rynek muzyczny w Kraju, tam gdzie jest taka możliwość, to dla swoich celów, jako fan muzyki rock’owej rejestruję koncerty „kapel”, przy czym mając na względzie WYSOKĄ JAKOŚĆ , przy BOGATEJ ARANŻACJI, szkoda byłoby niweczyć to, korzystając z kiepskiego sprzętu. Już pobieżne odtwarzanie tego koncertu, potwierdza, tzw. „cyfrową jakość dźwięku”. Prawie, jak ze stołu mikserskiego ! Inna sprawa, koniński koncert był świetnie nagłośniony ! Brawo dla akustyka dźwięku !
Dobrą godzinę przed koncertem byłem już w klubie, gdyż chciałem ze wspomnianym Mariuszem omówić zasady kamerowania. Przy okazji również byłem świadkiem ICH próby. Co za brzmienie !!!!!!!!!!!!!!
Na krótko przed planowanym czasem, widownia zapełniła salkę klubową…
Gdy nadszedł ten właściwy moment rozpoczęcia koncertu, z kolumn zabrzmiał utwór, który podczas trasy wszędzie grany był na otwarcie, a mianowicie 1-wszy utwór z „Alone Together” – DIFFERENT. Piękna kompozycja, w czasie której dźwięki tonów wydobywającego się z pianina Zbyszka Florka (wprawdzie elektronicznego), wespół z wspaniałym brzmieniem fletu Jacka Zasady zwiastował to, czym mogą nas muzycy zaskoczyć tego wieczoru.
FENOMENALNE !
I co ? Od razu powaliło mnie. Te poszczególne frazy linii melodycznej, jakbym słyszał MARILLION, i ten dźwięk gitary, jak u Steven’a Thomas’a Rothery (Marillion). A to własnie … Maciek Meller wytrawnie poczyniał sobie z tym instrumentem.
Publiczność konińska początkowo spokojnie podchodziła do prezentacji „QUIDAM”, poza aktywnie reagującą grupką (pewno znajomych) z lewej strony, przy scenie. Przy prezentacji żywiołowego utworu „HANDS OFF” z wydawnictwa „Surrevival”, nastąpiło pierwsze zderzenie z tym co grali muzycy, a tym jak odbiera to publiczność. Były oklaski, gwizdy (akceptacji) i podskakiwania części widowni. Kolejne prezntacje znowu przyjmowane były spokojnie, by podczas „WE LOST” („Alone Together”) zamienić się w spontaniczną reakcję widowni. Cudnie współbrzmi Bartosz ze swoim głosem, z delikatnymi brzmieniami „gitraki” Macieja i urokliwym brzmieniem fletu Jacka, by na koniec tego utworu zagrać naprawdę zajeb….. !!!!!.
Dalej znowu tytułowy utwór z wydawnictwa „SURREVIVAL”.
Jak widać zamysłem muzyków było pewno stopniowanie wrażeń i nastrojów? Ot swoista huśtawka klimatu, która co jak co, ale u odbiorców powodowała dreszcze emocji. Tak było przynajmniej u mnie.
I w takim właśnie nastroju N A G L E z kolumn „walnęło ….. HUSH z repertuaru Deep Purple, doprowadzając część widowni od żywiołowej reakcji, w tym momencie wokalista – Bartosz „błysnął” formą jako rasowy „frontmen”.
Publika tańczyła, jak oszalała , a mnie sproowokowała do „zamiany miejsc”. Mianowicie ”porwałem” kamerę ze statywu i z … ręki „kręciłem” dalszy ICH koncert, przed sceną, na scenie. Było przednio.
Przy „NOT SO CLOSE” („Surrevival”) znowu popłynęła dawka …. nastroju.
Nie trzeba było długo czekać, by spod palców Zbyszka (tego od klawiszy) popłynęły znajome nutki – „RIDERS ON THE STORM” z repertuaru The Doors.
Aż „ciary”przeszły po moim ciele….
Były oklaski i wołanie o … bisy.
Zaraz potem „polecialo” SANKTUARIUM z albumu „Quidam” z 1996 r. (ze „starego” ICH składu)
Znowu „ciary”……
A na koniec Mariusz Ziółkowski zamienił bas na gitarę 12-strunową i wprowadził w tło utworu WISH YOU WERE HERE – „floyd’ów”.
REWELACJA !!!!!!!!
………… no i niestety KONIEC.
Czym mnie zaskoczyli (pozytywnie) muzycy QUIDAM ?
Po pierwsze – warsztatem muzycznym. Wiele słuchali pewno, swego czasu ; Marillion, Pink Floyd, Porcupine Tree, Camel, Deep Purple i to wychodzi IM na dobre.
Po drugie – są absolutnie anglojęzyczni i to dobrze, bo to jest „marka” EXPORTOWA. W swojej przeszlości mieli już wiele występów, przed zagraniczną widownią, a tam trzeba być komunikatywnym. Tymabrdziej, że z tego co wiem muzycy posiedli wiedzę anglojęzyczną. I tak trzymac !
Po trzecie warsztatowo są nienaganni.
Po czwarte są bardzo sympatyczni i dostępni dla fanów.
I nie do końca dowiedziałem się od Macieja Wróblewskiego – bębny, w jakim celu jest ta „tarcza” z plexi, oddzielająca Go, od reszty grupy ? Spotkałem się z tym na koncercie Jethro Tull , gdzie bębniarz również był oddzielony „parawanikiem szklanym” od reszty Zespołu.
Po koncercie Panowie z Quidam mimo widocznego zmęczenia chętnie rozdawali autografy, pozwoliłem sobie również na krótką wymianę poglądów i śmiało mogę powiedzieć, że są to bardzo sympatyczni ludzie.
W swoistym „kąciku ososbliwości” zafudnowałem sobie ICH ostatnią płytkę, własnie wspomnianą „Alone Together” i poprosiłem o autografy. Teraz ta płytka siedzi w moim odtwarzaczu i gram bez przerwy. Za każdym razem odkrywam coś nowego.
Teraz kolej na mnie, aby jak najszybciej ten film zmontować, dać CHŁOPAKOM (taka była umowa), i samemu delektować się ICH muzyką.


Setlista (otrzymałem od Mariusza Ziółkowskiego – bas):

1. Different
2. Kinds of solitude at night
3. One day we find
4. Hands Off
5. Depicting colours of emotions
6. We lost
7. Surrevival
8. They are there to remind us
9. Of illusions
10. Not so close
11. We are alone together
12. But Strong together
13. Sanktuarium
14. Wish you were here

Ryszard Bazarnik

Dodaj komentarz