Klub Rude Boy, jeśli o rozmiar chodzi, nie jest niczym szczególnym, jednak atmosfera, która została tam wytworzona w czasie koncertu Quidam była niezwykła, ale zacznijmy od początku. Gdy dowiedziałem się, że zespół Quidam wystąpi w Bielsku Białej, mieście oddalonym o jakieś 60 kilometrów od mojego miejsca zamieszkania, nie wahałem się długo i podjąłem decyzję, „Tam po prostu trzeba być”. Zebrałem, więc dwóch dobrych kumpli i wybraliśmy się z nadzieją na bardzo udany progresywny wieczór. Bilety kupiliśmy wcześnie, wybraliśmy się więc pooglądać trochę Bielsko, do klubu wróciliśmy około godziny 18:40 i zobaczyliśmy dość spory tłum gromadzący się przed klubem. Po lekkim opóźnieniu weszliśmy do klubu stanęliśmy z przodu. Miejsc siedzących nie było, żadnych foteli, krzeseł rozłożonych na środku, przyznam, że ten fakt ucieszył mnie bardzo.
Suportem tego wieczoru był zespół Hipgnosis, ich występ zapowiadany na 30 minut nieco się przesunął, ale jakoś tak strasznie nam to nie przeszkadzało. Zespół grał naturalnie muzykę progresywną, z kobiecym wokalem podpieranym niekiedy okrzykami i bardzo szorstkim śpiewem basisty. Ich muzyka przepełniona była psychodelią. Zespół grał bardzo dobrze, bez żadnych fajerwerków, oryginalnością nie grzeszył, ale komu to przeszkadzało? Jednak my tego wieczoru czekaliśmy na Quidam.
Quidam zameldował się na scenie dość szybko. Od razu ich pojawienie się wywołało u mnie spore podniecenie. Gdy zaczęli grać podniecenie przemieniło się w zachwyt. Panowie zaczęli od Different, które szybko przeszło w Kinds Of Solutide Night i już wiedziałem że będzie to wspaniały wieczór. Quidam zagrał wszystkie utwory z nowej płyty i 3 z płyty Surevival: tytułowy, Not So Close i bardzo żywiołowy Hands Off. Utwory z Alone Together na żywo sprawdzają się wyśmienicie, najlepiej wyszły: Of Illusions, We Lost, niezwykle wzruszający We Are Alone Together i optymistyczny But Strong Together (zagrany na bis). No i naturalnie na koniec dostaliśmy cudowne wykonanie Pink Floydowego klasyka, czyli Wish You Were Here. Niestety, ku mojemu sporemu rozczarowaniu zabrakło Sanktuarium, mojego ulubionego utworu z Emilią Derkowską i może nawet ulubionego utworu Quidam w ogóle, to właściwie jedyny minus tego koncertu, reszta była po prostu wspaniała. Jeszcze może słowo o cytatach, otóż z tego, co wyłapałem wspólnie z mymi zacnymi towarzyszami to muzycy w swoje utwory wpletli: Deep Purple – Hush, Riders On The Storm The Doors, jeden utwór SBB (nie pamiętam dobrze tytułu) i motyw z płyty Red zespołu King Crimson. Po koncercie panowie z Quidam mimo widocznego zmęczenia chętnie rozdawali autografy, pozwoliłem sobie również na krótką wymianę poglądów i śmiało mogę powiedzieć, że członkowie Quidam to szalenie sympatyczni ludzie.
Podsumowując – był to niezwykły wieczór i niezwykły koncert. Quidam udowodnił ze jest zespołem, który ma do powiedzenia na prawdę wiele i to nie tylko, jeśli chodzi o genialne płyty, ale również, jeśli mowa o koncertach. Życzę zespołowi Quidam więcej takich płyt jak Alone Together i takiej formy, jaką prezentowali tego wieczoru w bielskim klubie Rudeboy jeszcze przez wiele lat.
Piotr Bargieł