2007.11.27 – JORN – Praga

JORN - Praga

Koncert Jorna w ramach trasy Lonely Are The Brave 2008 odbył się w klubie Exit Chmelnice w Pradze. W przeddzień koncertu z liczącej 500 miejsc sali zostało jeszcze 33 wolne bilety. Miejsce sprawiało wrażenie osiedlowego klubu w raczej mało nowoczesnych warunkach.
Jako supporty wystąpiły dwa zespoły, odbywające zresztą całą trasę wraz z Jornem – norweski Triosphere z niezwykle dynamiczną basistką i wokalistką Idą Haukland i fajnymi solówkami gitarowymi Markusa Silvera oraz szwajcarski Pure Inc zmierzający w kierunku progresywnego metalu. Muzyka Pure Inc opierała się głównie na dwóch filarach – Sandro Pellegrinim (git) i Giannim Pontillo (voc).
Co ciekawe dwugodzinna dawka ciężkiego grania spowodowała, że dobrze bawiły się dwie osoby z Polski i dwóch karłowatych grubych Argentyńczyków. Nic, pomyślałem widocznie Czesi mają jakąś żałobę narodową ? Dobił mnie ostatecznie jeden widz, który nawet znudzony ziewał!

No ale w końcu tuż po 22:30 rozpoczął się koncert gwiazdy wieczoru. Na wejście Soul Of The Wind potem Shadow People i dalej zgodnie z listą utworów (załączoną w galerii z koncertu). Jorn w bardzo dobrej dyspozycji wokalnej, przy świetnym zresztą nagłośnieniu tak małej sali. Dzielnie wtórował mu podgrywając fantastyczne solówki gitarzysta Tore Moren, ciągnąc za sobą cały zespół. Podobnie jak u wcześniejszych wykonawców widać gołym okiem, że właśnie Tore obok Jorna jest głównym filarem grupy. Jako ciekawostki można przytoczyć sięgnięcie po utwory z wcześniejszych płyt, a także rozbudowaną do kilkunastu minut wersję coveru Deep Purple Stormbringer nafaszerowaną solówkami oraz dośpiewanymi frazami przez Jorna w najdelikatniejszym odcieniu jego głosu. Po Stormbringer nastąpiło pierwsza próba zakończenia koncertu i mimo zachęcenia publiczności przez Tore Morena do ponownego wywołania kapeli publiczność była zupełnie niezorganizowana! Po kilku minutach chaotyczne okrzyki spowodowały powrót na scenę Wille’go Bandiksena i od jego kilkuminutowej solówki na perkusji koncert ruszył dalej choć nie na długo. Jako ostatni zagrano War Of The World i było to już totalnie dość dla skostniałej czeskiej publiki.
Co do wartości muzycznej koncertu nie mam żadnych zastrzeżeń ale są jednak pewne mankamenty. Jorn ma niestety bardzo ograniczony repertuar gestów i zachowań scenicznych. Gdyby nie statyw od mikrofonu to nie wiedziałby co ze sobą robić a to dodatkowo przy jego „misiowatej” tuszy i powolnych ruchach bardziej śmieszył niż straszył pozując jednocześnie przez cały wieczór do wycelowanych w niego obiektywów. Jego pomysłowość sceniczna zatrzymała się na „wczesnym Coverdale’u”
Niestety trochę też w jednej z własnych solówek pogubił się basista Nic Angileri , który zupełnie wypadł z tonacji i znów sytuację uratował Tore Moren podgrywając to co trzeba. Słowo też o drugim gitarzyście Tor Erik Myhre a właściwie dwa słowa : „solidne rzemiosło”. Naprawdę trudno coś więcej o nim napisać bo nawet basista parę razy przemknął po scenie a Tor jak wmurowany nie opuszczał swego miejsca.
Te drobne zastrzeżenia nie przyćmiewają jednak ogólnie fantastycznego wrażenia z możliwości zobaczenia takiej gwiazdy w tak kameralnych warunkach.

Na zakończenie koncertu muzycy przybili piątki i podziękowali publiczności za przybycie. A wtedy grzeczni i znużeni już Czesi gremialnie wyszli do domów! Należało jednak wypić jeszcze jedno piwo w klubie bo tyle czasu wystarczyło aby zespół się odświeżył i wyszedł na sesję „fotograficzno – autografową” . I to dopiero było coś wspólna fotka z Tore i z Jornem oraz autograf mistrza dopełniły magii tego wieczoru. Oczywiście powiedziałem ,że jechaliśmy specjalnie 400 km z Polski i usłyszałem „Thanks for coming” , natomiast na pytanie o koncert w Polsce usłyszałem „In next year”
Mam nadzieję, że ta obietnica to prawda. Jorn czekamy !!!!!

Przemek Janas

[supsystic-gallery id=9]

Dodaj komentarz