Nie było łatwo… dojechać do Jaworzna… w nocy, nieznaną drogą z
kiepska mapą. Zawracaliśmy jedynie dwa razy – i to już w samym
mieście… Mimo, że na koncert wybraliśmy się z bratem z dużym
wyprzedzeniem czasowym, na miejsce dotarliśmy zaledwie kwadrans przed
koncertem.
Sala teatralna Miejskiego Centrum Kultury w Jaworznie zrobiła na mnie
bardzo pozytywne wrażenie. Widownia zorganizowana w formie amfiteatru
jest w stanie pomieścić jakieś 150 osób. Przyszło sporo więcej gości w
związku z tym niektórzy siedzieli na schodach…
Już samo rozłożenie instrumentów zapowiadało, że będzie to niesamowite
widowisko… między innymi za sprawą bliskości muzyków i fanów… (nawet
czasem się zastanawiałem czy wychodzące do wc dziewczynki nie szturchną
Tomka – klawiszowca zespołu). Kolejna rzecz która intrygowała jeszcze
przed koncertem, to sporej wielkości ekran umieszczony na ścianie za
muzykami… na ekranie obracała się dzielnie literka „a”… mogliśmy
domniemywać, że Animations uraczy nas pewnymi wizualizacjami do swoich
utworów.
Przygasło światło, zaczęło się sączyć intro… na scenę weszli
członkowie zespołu i zajęli swoje miejsca. To co nastąpiło chwilę
później – można określić jako swoiste tornado dźwięków. Materiał z
debiutanckiej płyty „Animations” jest rewelacyjny – ale może wydawać się
niemożliwy do zagrania na żywo i to z jedną gitarą… jeśli ktoś tak
myślał… jest w błędzie. Chłopaki z Animations pokazują nam na swoich
koncertach, że można być wymiataczem nie tylko w studio… a warsztat
każdego muzyka z osobna sprawia opadanie szczęki niedowiarków.
Jeśli chodzi o wspomniany ekran – spodziewałem się jakiś rytmicznych
skaczących wzorków… i w zasadzie w pewnym stopniu miałem rację. Jednak
do utworów „911” i „912” przygotowano sekwencje filmów związane w
atakami na WTC. Muszę przyznać, że wcześniej wiedziałem o czym traktują
te utwory, ale w połączeniu z tymi wizualizacjami – robią wrażenie wręcz
piorunujące… Młodszym widzom zapewne umknęło kilka smaczków
wprowadzonych do utworów… „Sonic Maze” w pewnym momencie przerodziło
się w „Master of puppets”, a wcześniej wydawało mi się, że słyszałem
motyw z… „Reksia”.
Tego wieczoru w roli konferansjera wystąpił perkusista grupy, Paweł
Larysz, który przywitał publiczność, przedstawił zespół i błyskał
dowcipem. Animations rozpoczął swoje bisy od perkusyjnej solówki Pawła.
Musiałem przyznać, że mimo kilku „wypadków” podczas solówki Paweł
zaskoczył opanowaniem i potrafił niepostrzeżenie wyplątać się nawet z
problemów związanych z uciekającą pałeczką… Jasny gwint! Ten facet to
wulkan energii i wydaje się, że charyzmą nie ustępuje samemu Portnoyowi!
Zauważyłem, że kilka osób zwraca uwagę, na opanowanego i powściągliwego w
okazywaniu emocji basistę – Bartka… (słyszałem nawet w pewnym
momencie z tyłu szept – „zobacz – uśmiechnął się”). Sceniczne opanowanie
Bartka rekompensuje nam zupełnie jego gra na basie. Po pierwsze bas
jest bardzo miło wmiksowany w całość… po drugie same partie i solówki
przyprawiają o wypieki na twarzy miłośników basówek…
Nie będę rozpisywał się nad samymi kompozycjami – odeślę was do recenzji.
Na tym koncercie zespół rejestrował swoje kolejne DVD. Kiedy tylko
zostanie wydane – ustawiam się w kolejce po ten krążek… i zaraz
zafunduję sobie w domu namiastkę koncertu Animations… a Was zapraszam
na koncerty… naprawdę warto.
Ja widziałem zaledwie dwa razy Animations na żywo… ale chcę jeszcze!
Piotr Spyra