2007.10.25 – FISH, OSADA VIDA – Katowice

2007.10.25 - Fish - Katowice

Długo się zastanawiałem czy iść na ten koncert. Twórczość Fisha po opuszczeniu Marillion jakoś do mnie nie przemawiała, do tego odnosiłem wrażenie, że ostatnio Fish trochę za bardzo wziął się na „odgrzewane kotlety”. W zeszłym roku mięliśmy trasę związaną z rocznicą wydania „Misplaced Childhood”, w tym roku połączoną trasę promującą nowy album „13th Star” oraz wspominki albumu „Clutching At Straws”. W każdym bądź razie skoro czytacie tą relację to oznacza, że jednak poszedłem do Mega Clubu i……

Na początek Osada Vida. Zaczęli punktualnie, żadnych obsuw. Patrząc na nich jestem przekonany, że przed tym zespołem świetlana przyszłość. Zero tremy (chyba, że tak skrzętnie ja ukrywali), do tego muzyka, która jest wprost powalająca, a na żywo sprawia niesamowite wrażenie. Łukasz, frontman zespołu nawiązał świetny kontakt z publicznością i widać było, ze zespół najwyraźniej przypadł słuchaczom do gustu. Osada Vida nie była suportem, który skazał się na pożarcie już na starcie, zagrali va-banque, przekonali do siebie licznie zgromadzoną publikę i założę się o wszystkie pieniądze, że zdobyli nowych fanów.

Po występie Osady, dosyć krótka przerwa i punktualnie o zaplanowanej porze rozpoczął się koncert legendarnej Ryby! Zaczęło się dźwiękami z genialnego „Clutching At Straws” i Mega Club odleciał. Gdy na scenie pojawił się mistrz ceremonii trochę mnie zatkało gdyż Fish….wyglądał na osobę po bardzo mocno zakrapianej imprezie. Co ciekawe im więcej pił (w trakcie koncertu jeszcze dopijał) tym lepiej śpiewał…może to brzmi niedorzecznie, ale tak właśnie było. Pozostawmy może jednak alkoholowy problem Fisha i skoncentrujmy się na samym przedstawieniu. Jak można się było domyśleć najżywsze reakcje wzbudzały utwory Marillion, przy każdej jednej piosence z „Clutching…” publiczność wpadała w ekstazę….bawili się wszyscy, a spektrum wieku było ogromne, byli nastolatkowi, byli rodzice ze swoimi dziećmi, byli ludzie w dresach jak i garniturach….Fish to legenda i wielu chciało z tą legendą obcować. Nie zabrakło utworów z nowego albumu „13th Star”, który będzie można kupić w styczniu, a który był do kupienia w trakcie koncertu za jedyne …95zł ;-). Na żywo nowy materiał Fisha brzmi bardzo obiecująco i nadspodziewanie mocno, chwilami, mogę zaryzykować takie stwierdzenie, instrumentalnie ocierało się to niemal o metal (!!). W przerwach pomiędzy utworami Fish, jak to ma w zwyczaju sporo opowiadał, było więc o „urokach” Zabrza, było o Silesia City Center (dla niewtajemniczonych, to jedno z największych centrów handlowo-rozrywkowych w Polsce, położone niedaleko Mega Clubu), było o najgorszych miejscach na ziemi….oczywiście świetny kontakt z publicznością i kupa śmiechu dla tych, którzy znają angielski :-).


Na początku napisałem, ze Fish odgrzewa stare kotlety, ale może i dobrze, że gra te stare utwory Marillion. Skoro sam Marillion nie che wracać do tych czasów, to dlaczego tak cudowne utwory mielibyśmy mieć możność słuchać tylko z płyt….Nie żałuję tego, że dałem się namówić na ten koncert i mimo iż uważam, że Marillion lepiej poradził sobie bez Fisha niż Fish bez Marillion to było warto odwiedzić Mega Club w ten październikowy wieczór….

Piotr Michalski




Set lista – Fish

1.Slainte Mhath
2. Circle Line
3. So Fellini
4. Square Go
5. The Perception of Johnny Punter
6. Manchmal
7. Hotel Hobbies
8. Warm Wet Circles
9. That Time of the Night (the Short Straw)
10. Dark Star
11. Sugar mice
12. Vigil
13. White Russian
bis 1:
14. Cliché
15. Incommunicado
bis 2:
16. The Last Straw

Dodaj komentarz