ZOMBIES,THE – 2011 – Breathe out, Breathe In

01 Breathe Out, Breathe In
02 Any Other Way
03 It For Real
04 Shine On Sunshine
05 Show Me The Way
06 A Moment In Time
07 Christmas For The Free
08 Another Day
09 I Do Believe
10 Let It Go

Rok wydania: 2011
Wydawca: Rhino
http://thezombies.net



Muszę przyznać, że podchodziłem do tej płyty z dużym respektem, i ogromną niepewnością, nie miałem bowiem pojęcia co ciekawego może mieć współcześnie do zaoferowania grupa muzyczna, która oryginalnie założona została w okresie, w którym praktycznie raczkował również zespół The Beatles? Z ręka na sercu muszę jednak stwierdzić, że obcowanie z ich nową muzyką dostarczył mi wielu przyjemności.

Gwoli porównania: „Wielka Czwórka” z Liverpoolu (jak podają różne źródła) powstała gdzieś pomiędzy 1955 a 1957 rokiem, na początku posługując się nazwą „The Quarry Men”, „The Rainbows”, bądź „Jonny of The Moon Dogs”. Nazwę The Beatles, „zaklepano” w 1960 roku (na początku „The Silver Beatles”). Pierwszą płytę, „Please Please Me”, wydali w 1963 roku. Grupa The Zombies natomiast, założona została w 1961 roku w St Albans przez: Roda Argenta (klawisze, śpiew), Paula Atkinsona (gitara), Colina Blunstone’a (gitara i śpiew), Hugh Grundy’ego (perkusja) i Paula Arnolda , którego zastąpił niebawem Chris White (gitara basowa i śpiew). Ich pierwszą płytę, „Begin Here” wydała firma Decca w 1965 roku (był to zbiór wczesnych singli) The Zombies była jedną z pierwszych grup brytyjskich, której piosenka „She’s Not There”, znalazła się na amerykańskich listach przebojów. W 1967 roku, The Zombies podpisali kontrakt z CBS Records, dla której nagrali album „Odessey i Oracle”, niestety jeszcze zanim płyta ukazała się na rynku, grupa rozwiązała się. Po rozpadzie The Zombies, Rod Argent założył zespół Argent. Colin Blunstone zrealizował natomiast dla firmy Epic kilka albumów solowych, uczestniczył również dosyć często w produkcjach Alana Parsona. Właśnie tych dwóch panów z pierwotnego składu tworzy współczesne oblicze The Zombies. Połączyli się na wspólną trasę w 2001 roku pod pseudonimem Blunstone i Argent, i nadal grają koncerty (od 2004 roku ponownie pod nazwą The Zombies) . W tymże roku wydali pierwszą po wielu latach płytę z nowym materiałem: „As Far As I Can See…”. Obok Roda Argenta (klawisze) i Colina Blunstona (wokal), zespół tworzą obecnie: Jim Rodford (bas), Steve Rodford (perkusja) i Tom Toomey (gitary). Niedawno ukazał się ich kolejny album: „Breathe Out, Breathe In”.

Już pierwsza kompozycja, tytułowa, nadaje się na przebój, choć chyba we wszystkich tu umieszczonych drzemie duży, przebojowy potencjał (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Utwór przekonuje do tego, że warto sięgnąć po ten album, a kroązek jako całość jest dowodem na to, że można po latach reaktywować się, nie tylko po to by odcinać kupony kariery zarabiając na nazwie, ale po to aby cieszyć się tworzeniem nowych dźwięków. Z nowej muzycznej propozycji The Zombies, aż kipi autentyczną radością grania. Można zarzucać zespołowi, że płyta brzmi zbyt archaicznie, ale tego właśnie się spodziewałem… a właściwie nie!! Spodziewałem się tego, że będzie na silę brzmieć nazbyt współcześnie. Choć w kwestii muzycznej zawartość nowej propozycji Brytyjczyków jest jak wykrojony w antycznym stylu mebel (ale jakże uroczy), no bo któż dzisiaj jeszcze tak gra? Na upartego można by oczywiście znaleźć współczesny zespół, który brzmi może nieco podobnie? Chociażby młodzi Szwedzi z Moon Safari, z podobnymi harmoniami wokalnymi z równie archaicznym brzmieniem klawiszy, które tworzą tak fantastyczny klimat. Czy można natomiast znaleźć jakieś analogie w kwestii muzycznej do wspominanego, najsławniejszego zespołu w dziejach muzyki – The Beatles? Oczywiście! Czy linia melodyczna „Shine On Shine”, nie przypomina bowiem „The Long and Winding Road”? Moim zdaniem, przypomina nawet zbyt mocno! W beatlesowskim stylu (jednak zdecydowanie bardziej dynamiczny), jest również „Show Me The Way”. Zamykający tą płytę „Let It Go”, nie brzmi wbrew pozorom jak „Let It Be”. Jest to urocza ballada, najbardziej romantyczny fragment tej płyty, a Hammondy w końcówce brzmią tu jak stare, dobre Procol Harum. Urzeka również, utrzymana trochę w stylu gospel kompozycja „Christmas For The Free”, z fortepianowym tłem. W muzyce The Zombies można odnaleźć również szczyptę Allana Parsona (chociażby w „Another Day”), co nie powinno dziwić, skoro Colin Blunstone tak często z nim współpracował. Natomiast „I Do Believe” skojarzyła mi się o dziwo, z rzeczą jak najbardziej współczesną, z kompozycją „1979” Pain Of Salvation z albumu „Road Salt Two”. Nie może być? Sprawdźcie sami!

„Breathe Out, Breathe In”, to składający się z 10- ciu niedługich kompozycji, niezwykły muzyczny bukiet. Zdaje sobie sprawę, że nie wszystkim będzie odpowiadał ich nieco staroświecki zapach. Aromat który się roznosi podczas słuchania zawiera oprócz „zapachowych nut” które wymieniłem wcześniej (The Beatles, Procol Harum, Alan Parson…), również pewne domieszki The Animals, Rare Bird, Manfred Mann’s Earth Band… Pachnie to naprawdę wybornie!

Słuchając tej muzyki, wszystko rozmywa się przed oczami, jak na zdjęciach zdobiących książeczkę płyty. Pędzący świat zastyga w bezruchu, zostawiając nam znaki, świetlne linie zachwytu…

8,5/10

Marek Toma


Dodaj komentarz