1. All in the Dark (4:16)
2. At the First Glance (6:03)
3. Undone (3:30)
4. Antiquated Love Song (4:19)
5. Strange (4:15)
6. Concerto for the Original Sinners (14:41)
7. Lament (2:14)
Rok wydania: 2011
Wydawca: ProgRock Rec.
Zen Rock and Roll czyli tak naprawdę Jonathan Sanders nie zasypuje gruszek w popiele i po wydaniu dwóch, nie oszukujmy się, dość średnich płyt (debiutancki „End of the Age” był bardzo przeciętny, nieco lepiej było przy drugim „The Birthright Circle”) właśnie prezentuje światu trzecie wydawnictwo – „Undone”.
Gdy zobaczyłem w kopercie płytę tego projektu w pierwszym momencie załamałem ręce, że przyjdzie mi się zmagać z kolejnymi dźwiękami autorstwa tego muzyka. Cóż jednak robić, trzeba być twardym… płyta ląduje do odtwarzacza, start i…. czy to wciąż Zen Rock and Roll? Na początek delikatny i dość zwiewny „All in the Dark” ale zaraz po nim serwowany jest wyśmienity „At the First Glance”. To lubię, świetna melodia, rewelacyjna linia melodyczna zwrotki i niezły nieco skoczny refren. Jest feeling, jest luz, podoba mi się! Lecimy dalej „Undone” to kompozycja utrzymana nieco w klimacie The Tangent. „Antiquated Love Song” to ballada, której trzon opiera się o głos wokalisty i dźwięki pianina a smaczku całości dodaje fragment zagrany na flecie. Tym sposobem dochodzimy do „Strange”, które jest kolejnym mocnym punktem płyty, z nośnym, emocjonalnym refrenem i wyraźnie zarysowanymi Hammondami w zwrotce. „Concerto for the Original Sinners” to dla odmiany kolosalnych rozmiarów instrumental, w którym miesza się wszystko od dźwięków kojarzących się z kolędami poprzez muzykę filmową po psychodelę rodem z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Utwór trwa niemal piętnaście minut ale nie można się przy nim nudzić, dzieje się dużo i jest co słuchać. Na sam koniec niezwykle urokliwy i łagodny „Lament” i koniec – okazuje się, zę całość trwa niecałe czterdzieści minut.
Mówi się, że trzeci album jest prawdziwym sprawdzianem dla muzyka. Jonathan Saunders zdał ten egzamin celująco. Po dwóch „takich sobie” płytach zaserwował krążek, który powinien przypaść do gustu zwolennikom progresywnego grania mocno osadzonego w klimatach sprzed kilkudziesięciu lat. Bardzo pozytywne zaskoczenie!
8/10
Piotr Michalski