ZEBRAHEAD – 2008 – Phoenix

01. HMP
02. Hell Yeah!
03. Just The Tip
04. Mental Health
05. The Juggernauts
06. Death By Disco
07. Be Careful What You Wish For
08. Morse Code For Suckers
09. Ignite
10. Mike Dexter Is A God, Mike Dexter Is A Role Model, Mike Dexter Is An Asshole
11. The Junkie And The Halo
12. Brixton
13. Hit The Ground
14. Two Wrongs Don’t Make A Right, But Three Rights Make A Left
15. All For None And None For All
16. Sorry, But Your Friends Are Hot


Rok wydania: 2008
Wydawca: SPV
Dystrybucja: Mystic Production



Zebrahead wydaje swój czwarty bodaj album. W bio zespołu można wyczytać, że poprzednie albumy odniosły spore sukcesy zarówno w Europie, jak i Japonii. Przyznam szczerze, że „Phoenix” jest pierwszym albumem amerykanów z Zebrahead, który mam okazję słuchać. To co od razu zwraca uwagę, to energia przekazu płynącego z głośników. Zespół prezentuje bardzo radosne i entuzjastyczne podejście do muzyki. Mamy do czynienia z miksem soczystego rocka z typowo amerykańskim postpunkiem ale i krzyczanymi tekstami w stylu Beastie Boys czy Rage Against the Machine. Jeśli chodzi o gitary, nierzadko trafiają się riffy i solówki typowo heavymetalowe.
Niezwykle zaskakująca to mikstura. Ale jeśli ktoś lubi happy punk rocka ( 😉 ) w stylu Green Day, powinien sięgnąć po nowy album Zebrahead. Jak wspomniałem utwory są bogatsze aranżacyjnie niż przeciętny kawałek punkrockowy. Oprócz melodyjnych refrenów i krzyczanych zwrotek (czasem także zwrotek śpiewanych), trafiają się motywy zwolnień, a nawet ambitniejsze formy.
Na pewno album „Phoenix” jest adresowany do młodzieży. Buntownicze teksty, swoiste hymny młodego pokolenia oraz energetyczny przekaz niesiony przez muzykę powinien być doceniony przez młodszego odbiorcę. Czy coś jednak stoi na przeszkodzie by album słuchali wielokrotni nastolatkowie? Nic z tych rzeczy. Muzyka Zebrahead wydaje się swoim zróżnicowaniem stylistycznym próbować łączyć gusta dojrzałego słuchacza z wyrobionym smakiem, jak i słuchacza, którego świadomość estetyki dopiero się kształtuje.
No, no – wyszło mi trochę nadęte hasło, a chodzi tutaj o energię, przekazywaną za pomocą instrumentów, niesamowite pokłady melodii, oraz (co nie zawsze było domeną grup punkrockowych) spore doświadczenie muzyków.
Mimo że osobiście nie przepadam (bardzo delikatnie powiedziane) za wspomnianymi pseudorapowankami, których na „Phoenix” wiele, całego albumu słucham z przyjemnością. Płyta ląduje na mojej półce w kąciku punkrockowym. Mimo że owe środki wyrazu psują mi trochę odbiór całości… wiele nadrabiają gitary. Stają na wysokości zadania. Motywy w harmoniach, to coś czegoś takiej muzyce nie spodziewałem się usłyszeć… więc w sumie jestem pozytywnie zaskoczony. Gitary raegge w „Mike Dexter…” tworzą obraz megadowcipny… na naszym rynku patenty te w rockowe utwory próbowali przemycać niejednokrotnie Big Cyc (to moje pierwsze skojarzenie)… Podobne wrażenie robi rock 'n rollowy motyw w „All for none…”.
Pozostaje tylko pytanie, czy z nowym krążkiem Zebrahead nie będzie tak, że z powodu natłoku wrażeń i połączonych wpływów, reakcją obronną zwolenników jednego z prezentowanych przez zespół odłamów nie będzie absolutne negowanie elementów pozostałych. Jest to możliwe, ale trzeba być chyba bardzo twardogłowym i ograniczonym.
W sumie na koniec od oceny bardzo dobrej odejmę punkt, za krzyczane zwrotki. Jeśli zwolennik innych stylów składowych odejmie punkcik za jeden element nie psujący mu nieco odbiór nota powinna być podobna. Mimo to bardzo ciekawy i warty polecenia album.

7,5/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz