XIII STOLETI – 2019 – Frankenstein

1. Frankenstein (Mary Shelley Requiem)
2. Nový Věk Temnoty (Pandora Version)
3. Faust (Dark Alchemist Version)
4. Karneval (Gothic Machine Edit 2019)
5. Chaotica
6. Fénix (Nostalgia Edit)
7. Bohové Na Strojích (Hindenburg – Der Rotte Baron Version)
8. Evropa (Illiminate Version)

Rok wydania:2019
Wydawca: Warner Music
http://www.xiiistoleti.cz


„Jestem już zmęczony komponowaniem nowych piosenek i wydawaniem płyt. Chcę się skupić na koncertach.” – oznajmił niedawno lider grupy XIII. Století – Petr Štěpán. Album „Intacto” miał być ostatnim na którym usłyszymy Trzynastkę w akcji. Niestety tak się nie stało. Oto bowiem grupa weszła ponownie do studia nagrać utwory na nowy album, który otrzymał tytuł „Frankenstein”. Czemu niestety? Ponieważ nie jest to do końca premierowy materiał – postanowiono bowiem zrobić składankę z utworów, które nie trafiły na regularne płyty, a które znalazły się wcześniej już na innych składankach. Z ośmiu zawartych na albumie piosenek tylko dwie są zupełnie nowe. Ciężko stwierdzić jaki jest powód wypuszczenia takiego wydawnictwa (możliwe, że uwięzienie warunkami kontraktu z wytwórnią, co zdaje się symbolicznie mówić okładka), ale jedno jest pewne: miło znów usłyszeć głos Petra oraz jego gitarę, klawisze Kateřiny Kameníkovej, bas, którego używa Mirek Paleček i perkusję Pavla Štěpána.

Tak, jestem trochę rozczarowany zawartością płyty, ale rozumiem, że być może wśród fanów zespołu są jeszcze osoby, które zawartych na „Frankensteinie” kawałków nie znają albo nie mają ochoty kupować dziesięciopłytowego boxu („Pandora”) dla dwóch nowych utworów. W takim układzie nowy album jawi się jako coś w rodzaju prezentu dla wielbicieli. Przenieśmy się więc do jihlawskiego archiwum, gdzie leżą wciąż nieodkryte strzępy utworów z Trzynastego Wieku.

Album otwiera tzw. novinka, numer premierowy, dający tytuł całej płycie. „Frankensteina” otwiera mocna gitara, a w tle wtóruje miła dla ucha gitara basowa. Za chwilę do głosu dochodzi smakowity, pełen trwogi motyw grany na klawiszach. Mam jednak wrażenie, że już go kiedyś słyszałem, bowiem przypomina fragment kompozycji, którą Petr napisał na potrzeby któregoś z przedstawień jihlawskiego teatru (trzypłytowy „Horizont události”). Niemniej ten fragment wypada tu wybornie: jest zarówno mocny głos wokalisty, jak i jego charakterystyczna gitara. Znamienne są także słowa refrenu („ożywiony z martwych ciał”). Za te martwe ciała spokojnie można uznać te kompozycje, które są przed nami – wyjęte ze starych płyt, by ożywić „Frankensteina”.

Dwójka na płycie to „ Nový věk temnoty” (utwór zawarty pierwotnie na „Pandorze”) – jedna z lepszych nowszych kompozycji Stulecia. Złowieszcza gitara sugeruje, że nie będzie tu taryfy ulgowej. Jedynie klawisze wnoszą nieco prześmiewczego klimatu, trochę jakby z cyrku czy lunaparku. Jednak tekst wcale zabawny nie jest. W Petrze wciąż siedzi punk niezgadzający się na otaczającą rzeczywistość i liryka w tej kompozycji jest na to świetnym przykładem („na fali emigracji bomby i zamachy”). Sama piosenka zaś skonstruowana jest na dość prostym patencie. Groźny riff, pełnej emocji wokal i wtórujące klawisze.

Numer trzy to wspomnienia ze wspomnianego trzypłytowego „Horizontu události”. „Faust” w wersji opisanej jako „Dark alchemist”, w której dodano różnego rodzaju wokalne szepczące efekty wywołuje intrygujący mistyczny nastrój. Najciekawiej prezentuje się końcówka, w której to tu tam usłyszeć można magiczne zaklęcia. Przypomina to stare dobre XIII. Stoleti, kiedy zespół wprowadzał do muzyki fragmenty audio zaczerpnięte z różnych starych filmów. Muszę powiedzieć, że nowy miks wiele zyskał dzięki tym mistycznym szeptom.

Stronę A płyty zamyka utwór-legenda, który po raz pierwszy usłyszałem w audycji śp. Tomka Beksińskiego (to już ponad dwadzieścia lat!). Cover, który brzmi sto razy lepiej niż oryginał, czyli oczywiście „Karneval”, bez którego nie ma koncertu XIII. Stoleti. Wersja nie różniąca się niczym od tej, którą wszyscy znają, więc nie ma potrzeby się zbytnio na ten temat rozpisywać.

Stronę B otwiera drugi premierowy utwór. „Chaotica” przypomina trochę „Horror monsters” z „Intacto” połączony z brzmieniem innych rockowych kapel. Niby refren jest melodyjny, lecz kompletnie niestuleciowy. Ja słyszę w nim np. Tři Sestry, a także to, że jest zrobiony trochę na siłę, a jego tekst napisano na kolanie („chaotica zdobi ciemny rock’n’roll”).

Kolejnym numerem zespół przypomina o składance „Ritual” – tam swoją premierę miał utwór „Fenix” (tu w niezmienionej, lecz nieco krótszej wersji). Zaczynamy od nowofalowego basu, by za chwilę wejść w świat klawiszowego grania. Jest to jeszcze jeden dobry kawałek, który z każdą sekundą się rozkręca, aż do refrenu, który można nucić i nucić.

Siódmym utworem jest ostatnia już wizyta na „Horizoncie události”, na jego trzeciej części („Hindenburg”). „Bohove na strojich” to dość oryginalny pomysł na muzykę w wykonaniu lidera grupy. Nie usłyszymy tu gitary, a jedynie śpiew i dość intrygujące klawisze z automatyczną perkusją i basem. Sama kompozycja trochę też przypomina początki Stoleti („Gotika”), kiedy to Petr dopiero się uczył używania instrumentów klawiszowych. Numer ten określiłbym raczej jako nieoficjalny solowy projekt Petra. Chyba najciekawsza propozycja z trzeciej płyty, będącą w pewnym sensie kontynuacją „Hindenburga”, zawartego na „Metropolis”.

Płytę zamyka niesamowicie przerażająca w swojej wymowie ośmiominutowa „Evropa” (po raz pierwszy ukazała się na „Pandorze”). To znów utwór, który w warstwie tekstowej znów jest „punkowy”, pokazując bunt wobec tego, co dzieje się dziś w Europie. Utwór doskonały i przejmujący, włącznie z tym, że gitara wraz z klawiszami zdaje się wręcz płakać nad losem Europy. Polecam również obejrzeć wideoklip, który stanowi połączenie niebezpieczeństw faszyzmu i wizji od orwellowskiego Wielkiego Brata.

I tak kończy się przygoda z „Frankensteinem”. Pozostaje już tylko postawić ocenę. Jednak po raz pierwszy jej nie przyznam, ponieważ uważam, że nie jest fair oceniać coś, co nie jest do końca premierowe. Nie znaczy to, że ten album jest zły: znalazły się na nim utwory dobre i bardzo dobre (zwłaszcza tytułowy oraz bonusy z „Pandory”, no i „Karneval”). Myślę, że trzeba jednak traktować ten album jako ciekawostkę i swego rodzaju wizytówkę dla tych, którzy XIII. Stoleti jeszcze nie znają.

Mariusz Fabin

Dodaj komentarz