1. Gotika
2. Kníže temnoty
3. London after midnight
4. Elizabeth
5. Into the garden of delight
6. Fatherland
7. Bela Lugosi’s dead
8. Nevěsta temnot
9. Shelley
10. Absinth
11. Justina
12. Mystery Ana
Rok wydania: 2010
Wydawca: EMI
http://www.myspace.com/xiiistolet
Nokturn – bardzo spokojna i zrównoważona oraz równie nastrojowa instrumentalna forma muzyczna inspirowana poetyckim nastrojem ciemnej nocy.
Tyle encyklopedyczna definicja. Jak ten opis ma się do nowej płyty
bardzo popularnej w Polsce (a w pewnych kręgach wręcz kultowej) czeskiej
grupy? Co do inspiracji – zgoda. Wszak Petr Stepan od początku
działalności XIII Stoleti pełnymi garściami czerpie z legend i opowieści
o wampirach różnej maści, starych zamczyskach, wilkołakach i
nietoperzach. Ale czy muzykę Czechów można określić mianem „spokojnej i
zrównoważonej”?
Dobra, dość akademickich rozważań, najwyższa pora przejść do dania
głównego w postaci pierwszej w dyskografii XIII Stoleti płyty
koncertowej. Przyznam szczerze, że nie bardzo dostrzegam sens w jej
wydawaniu w takiej właśnie formie (chyba, że potraktować ten kompakt
jako ciekawostkę). Bo „Nocturno” zawiera materiał z… 2003 roku, czyli
prezentuje skład zespołu, który już dawno nie istnieje. Co oczywiste,
nie ma też na kompakcie utworów z najnowszego studyjnego krążka „Dogma”,
które wypełniają znaczną część obecnej setlisty. Teoretycznie taki
zabieg byłby zrozumiały, gdyby z archiwów wyciągnięto jakiś koncert na
dużym, prestiżowym festiwalu. Albo gdyby wydawca pokusił się o
przygotowanie koncertowego portretu XIII Stoleti z różnych okresów
działalności… A tak dostajemy po prostu zapis jednego z występów w
praskim klubie Futurum…
Całe szczęście, że broni się setlista. Nie zabrakło klasyków z
„imiennej” serii: „Justina”, „Mystery Ana” i „Elizabeth”. Jest też
koncertowy killer „Fatherland” (o dziwo nie na otwarcie, lecz dopiero
jako szósty w kolejce), no i Petr Stepan nie byłby sobą, gdyby nie
sięgnął po cover Bauhaus „Bela Lugosir’s Dead”. Ale obok pewniaków są i
ciekawostki takie jak „Absinth”, po który grupa dość rzadko prezentuje
na żywo.
Jakość dźwięku trochę bootlegowa, ale… ma to swój urok. W końcu
słuchamy koncertu, a nie wypolerowanej w studiu płyty z milionem
poprawek. I tylko szkoda, że słabo wyeksponowano publiczność.
Szczególnie doskwiera to w „Elizabeth”, eh gdzież wersji z „Nocturno”
do szaleństwa, które panuje na polskich koncertach „Trzynastego Stulecia”…
Generalnie: rzecz raczej dla najbardziej zagorzałych fanów kapeli,
którzy muszą mieć wszystkie płyty w swoich zbiorach. Jeśli jednak ktoś
chciałby dopiero poznać twórczość Czechów, niech lepiej sięgnie po
studyjne krążki „Amulet”, „Nosferatu”, „Ztraceni w Karpatech”, lub
składankę „Karneval”
Robert Dłucik