1. Sacrifice
2. On Leave
3. Verdun
4. Sons Of The Empire
5. Mud
6. Roommates
7. Trenches
8. Gas
Rok wydania: 2006
Wydawca: Galileo Records
Xang – pod tą tajemniczą nazwą bynajmniej nie kryje się kapela pochodząca z Chin czy Japonii. Xang to zespół na wskroś europejski, a konkretnie francuski. Wydany w 2006 roku nakładem Galileo Records , album „The Last of the Lasts” to już druga płyta tego zespołu.
„The Last of the Lasts” to instrumentalna wizja czasów Pierwszej Wojny Światowej. Słowo instrumentalna, jest w tym przypadku słowem kluczem, gdyż jest to album bez udziału wokalisty. Płyta składa się z ośmiu instrumentalnych kompozycji, które trwają około godziny. Jeżeli miałbym opisać muzykę zawartą na tym krążku, to powiedziałbym, że jest to mieszanka starego, klasycznego prog-rocka z lat siedemdziesiątych z odrobiną brzmień w stylu IQ czy wczesnego Marillion, a wszystko to doprawione szczyptą jazzu (z tym ostatnim szczególnie dużo mamy do czynienia w kompozycji „On Leave”). Płyta nie nudzi, choć jest trochę nierówna, In minus wypada utwór „Sons of the Empire”, na który to składają się wszelakiego typu melodeklamacje, przemówienia i inne efekty dźwiękowe na tle dziwnego, denerwującego trzasku. Co innego zakręcony „Mud” czy „Roommates” z rewelacyjną gitarową solówką – te utwory po prawdziwa gratka dla zwolenników progresywnych dźwięków.
Teraz nieco słów o samym koncepcie jak i książeczce, w którą zaopatrzona została płyta. Krążek, ten jak wspomniałem wcześniej podobno opisuje Pierwszą Wojnę Światową. No cóż, ja się specjalnie tego w tych dźwiękach nie doszukałem. W jednym utworze, wspomnianym „Sons of the Empire” występują dźwięki syren alarmowych, czy wybuchy, pozostałe utwory, gdyby nie to, że wiedziałem czego dotyczy koncept, jakoś by mi po samych dźwiękach tego nie zasugerowały. Na uwagę zasługuje książeczka, każda kompozycja wzbogacona jest o osobną grafikę, tekst opisujący wydarzenie i….zdjęcie cmentarza z opisem jacy żołnierze na nim spoczywają i gdzie się on mieści.
„The Last of the Lasts” to dobra płyta. Zwolennicy płyt instrumentalnych, lubujący się w gitarowych, jazzująco-bluesujących solówkach czy klawiszowych dźwiękach powinni być w pełni usatysfakcjonowani. Zaznaczam, że nie jest to płyta łatwa w odbiorze, te dźwięki docierają do słuchacza pomału i stopniowo odkrywa się uroki płyty, którą zaserwowali nam panowie z Xang.
7,5/10
Piotr „PM” Michalski