1. Czas wyboru (6:49)
2. Linia Korfantego (3:28)
3. Kontury (4:41)
4. Z kamienia i nocy (4:34)
5. Znikąd (W zasięgu kościelnych dzwonów) (4:55)
6. W objęciach czarnych hałd (5:56)
7. Pieron (4:30)
8 .Bitwa o Górę Świętej Anny (6:24)
9. Dom stoi tam gdzie stał (6:18)
10. Czerwiec 1922 (1:48)
Rok wydania:2021
Wydawca: Emet Redcords
http://emetrecords.pl/product/wojciech-ciuraj-kwiaty-na-haldzie/
W przeciągu trzech lat (1919, 1920, 1921), na Śląsku, miały miejsce trzy powstańcze zrywy. Należy pogratulować, pochodzącemu z Wodzisławia Śląskiego, muzykowi ambitnego planu uczczenia setnej rocznicy tych wydarzeń w postaci koncepcyjnych albumów, nagrywanych również przez trzy kolejne lata!
Zrobił to w wielkim stylu, zapraszając do realizacji swoich muzycznych wizji wielu wyśmienitych artystów (nie tylko muzyków). I nie popadł przy tym w patetyczną, apelową sztampę. Trzy powstania śląskie oczywiście miały różny przebieg, podobnie i muzyka poszczególnych części stworzonego przez Wojtka Ciuraja Tryptyku Śląskiego miała różny charakter, mimo oczywistych wspólnych cech wpisujących się w progrockową konwencję.
Część trzecia „Kwiaty na Hałdzie”, ponownie charakteryzuje się bogactwem pomysłów. I znów trafiony w punkt, niczym nabojem z powstańczego karabinu w prusacki czerep, dobór zaproszonych muzyków. Wystarczy posłuchać: Hammondów i moogów Krzysztofa Walczyka (ProAge, Brain Connect), liry korbowej, a szczególnie wokaliz Karoliny Skrzyńskiej (również Ślązaczki z krwi i kości związanej na stałe z grupą Lion Shepherd). Pięknie zabrzmiał jej duet wokalny z Wojtkiem Ciurajem w kompozycji „Kontury”, albo jej bardzo charakterystyczne wokalizy w „Dom stoi tam gdzie stał” . W części pierwszej tryptyku zagrał Józef Skrzek, tym razem przyszła kolej na kolejnego członka SBB, kultowej śląskiej kapeli, najbardziej śląskiego Greka Anthimosa Apostolisa. Jego partie gitar ubogacają kompozycje: „Znikąd” i „Dom stoi tam gdzie stał”. A to nie jedyny zaproszony gitarzysta, jest przecież również znakomity wioślarz Daniel Kurtyka (Lizard i Imaginarium Band), którego solówki dostarczają prawdziwie powstańczego ognia. Partie saksofonu, jazzowego fenomenu Marty Wajdzik (Marta Wajdzik Quartet), błyszczą natomiast w utworze „Z kamienia i nocy” i w „Bitwa o Górę Świętej Anny”. Nie można oczywiście zapomnieć, że zasadniczą robotę wykonują tutaj ponownie obok Wojtka Ciuraja: Dawid Makosz (klawisze), Klaudia Wachtarczyk (bas) oraz grający na perkusji, tym razem Jakub Dąbrowski.
Duże wrażenie robią na tym albumie zarówno atmosferyczne fragmenty, w których muzycy potrafią świetnie stopniować emocje („Linia Korfantego”, „Kontury”, „W objęciach czarnych hałd”…), jak i kontrastujące z nimi dynamiczne fragmenty z konkretnym gitarowym powerem („Czas wyboru”, „Z kamienia i nocy”, „Pieron”, „Bitwa o Górę Świętej Anny”…)
Każda z części tryptyku miały swoje niepowtarzalne elementy. W „Iskrach w Popiele” były to narracje w wykonaniu cenionego aktora Mariana Dziędziela. W „Dwóch żywiołach”, rapowane fragmenty Marcina Martena (Abradab). Zastanawiałem się, co wyjątkowego wymyśli Wojtek Ciuraj w „Kwiaty na Hałdzie”? I przyszło mi do głowy, że może tym razem zaangażuje chór, bo przecież wiadomo, Śląsk znamienitymi chórami stoi! Moje przypuszczenia się sprawdziły. Album wieńczy kompozycja „Czerwiec 1922”, w wykonaniu zespołu śpiewaczego Olzanki, prowadzonego przez Urszulę Wachtarczyk (wspólne nazwisko z basistką grającą na tym albumie, podobno nieprzypadkowe). Chyba dobrze, dla zachowania rockowego charakteru muzyki, że chóralne fragmenty jednak nie przeplatają całego albumu. Materiał muzyczny nie ma nic wspólnego z nadętą rock operą. Partie kameralnego chóru wieńczą całość, co daje świetny efekt. To tak, jakbyśmy oglądali dobrze wyreżyserowany historyczny film. Wiadomo, każdy film kończy się napisami. W takiej roli idealnie sprawdza się kompozycja „Czerwiec 1922”.
Należy również wspomnieć o szacie graficznej, która moim zdanie jest nie mniej ważna niż aspekt muzyczny. Świetną robotę zrobił, kolejny już raz, jeszcze jeden Ślązak, nie tylko grafik, ale jak wiemy również muzyk (Osada Vida) – Rafał Paluszek.
„…Pieronie, jerona, jeronie…” trzeba przyznać, że udało się to przedsięwzięcie Wojciechowi Ciurajowi jak pieron! Moim zdaniem lepiej niż wielu innym rockowym muzykom, którzy mierzyli się z wszelaką powstańczą tematyką.
9,5/10
Marek Toma