WITH ALL THE RAGE – 2012 – Yesterday… Now… Tomorrow… Ever

1. With All the Rage
2. Show Me Your Wounds
3. A Good Day to Die
4. Plug in Your Ass
5. Inside
6. Who Killed My Dog?
7. Cemetery Park Revisited

Rok wydania: 2012
Wydawca: SG Records
http://www.facebook.com/With.all.the.Rage



Włochy to nie tylko słoneczna pogoda, spaghetti, pizza i symfoniczny power metal, do którego akurat mam słabość.. Na Półwyspie Apenińskim – może nie w tak dużym natężeniu – egzystują również zjawiska parające się bardziej ekstremalnymi formami metalu. Jedną z takich grup jest With All The Rage – debiutant, który w tym roku spowił swój pierwszy krążek i to wcale nie byle jaki.

„Yesterday…Now…Tomorrow…Ever” to nieco ponad pół godziny (deicide’owy czas) w towarzystwie maszyny o wysokim tonażu typu walec. Kompozycje ociekają tłustym brzmieniem i niskimi tonami. Całość jest ukierunkowana na nowoczesne, ciężkie granie w stylu amerykańskim. W tym miejscu warto przytoczyć nazwę Lamb Of God – Włosi idą właśnie w tym kierunku, choć pojawiają się momenty, gdy panowie zapuszczają się w odmienne rejony muzyczne. Weźmy np. taki „Plug in Your Ass” – słychać w nim elementy znamienne dla Katatonii oraz Opeth. Zdarzają się również akcenty nieco z innej beczki, co słychać przy okazji imprezowo brzmiącego „A Good Day To Die”, który osobiście kojarzy mi się z naszymi Acidami (tak jakoś wyszło). Mimo niepohamowanej żądzy krwi W.A.T.R. potrafi zabić klina, czego przykładem jest niskokaloryczny „Inside”. Nawiasem mówiąc, kompozycja jest strzałem w dziesiątkę, doskonałe odciążenie klimatu, niezły pomysł i ujmująca atmosfera. Poza tym słuchając tego materiału aż trudno uwierzyć, że mamy do czynienia z debiutem. Chłopaków, co prawda nosi w różnych kierunkach gatunkowych, ale instrumentalnie są sprawni niczym kibole w starciach z policją. Potrafią odpowiednią rozjuszyć atmosferę i wywołać poruszenie.

Debiut Włochów przypadnie do gustu przede wszystkim zwolennikom metalowej ekstremy w nowoczesnym wydaniu. Melodyjny death metal zagrany z głową i pomysłem. Do tego dochodzi miażdżący ciężar, bez którego ta muzyka nie może się obejść. Oryginalność? Znikoma, ale cóż – nie zawsze o to chodzi. Ważne, że muzyka wali ciężarem niczym ciosy braci Kliczko ;). W.A.T.R. ma potencjał, czas pokaże czy „Yesterday…Now…Tomorrow…Ever” to dopiero rozgrzewka przed jeszcze większym uderzeniem.


7/10

Marcin Magiera

Dodaj komentarz