WITCHCRAFT – 2012 – Legend

1. Deconstruction 05:10
2. Flag of Fate 04:35
3. It’s Not Because of You 04:13
4. An Alternative to Freedom 05:17
5. Ghosts House 04:17
6. White Light Suicide 05:16
7. Democracy 03:48
8. Dystopia 06:46
9. Dead End 12:11

Rok wydania: 2012
Wydawca: Nuclear Blast
http://www.witchcrafthome.com/


Witchcraft to zespół, który do teraz pozostawał poza obszarem moich zainteresowań, jednak ich nowy wypiek diametralnie odmienił sytuację. „Legend” to rzecz nietypowa, natchniona duchem lat 70 – tych, przez to może mniej oryginalna, ale posiadająca w sobie coś magnetycznego. Kapel „jadących” według dawnej modły jest wiele (szczególnie w Szwecji), ale właśnie Witchcraft potrafi zaintrygować (i to na plus).

„Legend” to czwarty krążek tej intrygującej formacji, jednak poprzednie albumy – jak na razie – są dla mnie niczym czarna magia – nie mam o nich pojęcia. Dlatego nie pokuszę się o porównania nowego materiału do wcześniejszych dokonań z wiadomych względów. Jedyne, co mogę zrobić, to zestawić nowy krążek Witchcraft do tak wielkich tuzów rocka jak Black Sabbath czy Led Zeppelin. Tak Moi Drodzy, Szwedzi korzystają z wytartych ścieżek przemycając do swojej twórczości elementy wyżej wymienionych grup. Jednak pomyli się ten, kto stwierdzi, że zespół nie daje nic od siebie. Skandynawski kwartet mimo wyraźnych wzorców namaścił wykonywane dźwięki własnym, wyjątkowym obliczem. Daje się poczuć świeżość, naturalność, a przy tym nieodzowny klimat sprzed kilkudziesięciu lat.

Na wstępie zostajemy zmiażdżeni ciężarowym riffem, by po chwili doświadczyć czegoś, co brzmi niczym „Paranoid” Black Sabbath. „Deconstruction” posiada zbliżony klimat, choć tak nie do końca – kawałek jest bardziej zróżnicowany. Mocny początek i co dalej, marazm? O NIE! Kolejne „Flag of Fate” oraz „It’s Not Because of You” (genialny numer) są tego najlepszym dowodem. Świetne pomysły, ujmujący klimat i charakterystyczne melodie. Dużym atutem Witchcraft jest wokal Magnusa Pelandera – gość zna się na rzeczy, a barwa jego głosu nadaje muzyce wyrazistości, siły. Momentami przypomina głos Marlona Roudette z Mattafix (produkt arockowy). Zespół wprawnie żongluje napięciem, z jednej strony potrafi porządnie dołożyć do pieca, a z drugiej strony przytula ciepłem i nastrojowym motywem, co prezentuje choćby nieco Tool’owy „An Alternative to Freedom”.

Ponadto w kompozycjach znalazło się również miejsce na improwizacje, mini solówki, a to jeszcze bardziej urozmaica i tak bogate wydawnictwo. Sporo tu mrocznych, potężnych riffów, czego przykładem może być wspomniany wcześniej „Deconstruction” czy „White Light Suicide”. Przez tego typu numery przemawia specyfika Black Sabbath, natomiast przy okazji takiego „Ghosts House” nie sposób nie poczuć ducha Led Zeppelin. Zespół z powodzeniem flirtuje z kultowymi wzorcami i co istotne nie traci przy tym własnego charakteru, a to nie lada sztuka.

Na koniec dostajemy najdłuższy, bo aż 12 – minutowy „Dead End”, podczas którego dane jest nam doświadczyć wszystkiego w tzw. pigułce. Konkretny akcent jako zwieńczenie całości i zachęta do kolejnych odsłuchów, a tych powinno być wiele…

„Legend” to bardzo udany album, a obcowanie z nim dostarcza samych pozytywnych doznań. Specyfika lat 70 – tych przełożona na obecne czasy sprawdziła się idealnie. Witchcraft dokonał czegoś wyjątkowego – korzystając z klasycznych wzorców, dołożył cząstkę siebie czyniąc wydawnictwo wyjątkowym. Bardzo pozytywne zaskoczenie i jak dla mnie wartościowe odkrycie. Gorąco polecam!

9/10

Marcin Magiera

Dodaj komentarz