WINDMILL, THE – 2013 – The Continuation

1. The Continuation
2. The Masque
3. Not Alone
4. Giant Prize
5. The Gamer

Rok wydania: 2013
Wydawca: Windmill Records
http://www.thewindmill.no


Młyny zwykle mielą wolno, ten norweski nie jest wyjątkiem – „The Continuation” to dopiero drugi pełnowymiarowy album w dwunastoletniej historii grupy. Ale za to jaki…

Wydany trzy lata temu „… To Be Continued” kończył się utworem tytułowy, nowy otwiera kompozycja „The Continuation”. Prosty, ale fajny pomysł. Delikatne dźwięki fortepianu i fletu wprowadzają słuchacza w bajkowy świat muzyki The Windmill, po chwili wkraczają perkusja i uroczo łkająca gitara. Kłania się stary, dobry Camel… Ten z Peterem Bardensem w składzie. Śliczna, instrumentalna kompozycja na dobry początek.

Pora na dwa zdecydowanie dłuższe utwory. „The Masque” (prawie 13 minut) i „Not Alone” (nieco ponad 9 minut). Przepiękne, niespiesznie rozwijające się utwory… Muzycy kapitalnie budują klimat. Partie fletu (wstęp do „Not Alone” – miód dla uszu), dostojne gitarowe sola, całości dopełnia Jean Robert Vitta (klawiszowiec, wokalista i lider formacji) ze swoimi fortepianowymi, syntezatorowymi lub szlachetnie brzmiącymi organowymi motywami. Ten solenny nastrój przypomina perełki z dyskografii Mostly Autumn. Ale duch „Wielbłąda” również jest obecny…

Zaskoczeniem może być krótki – jak na normy The Windmill oczywiście – „The Giant Prize”. Żwawy, skoczny, przebojowy kawałek, oparty na rytmie…reggae. Ale miejsce dla partii fletu a la Ian Anderson też się znalazło.

No i „grande finale” – „The Gamer”. Ponad 24 minuty muzycznej uczty. Pierwsze 9 minut to po prostu urocza piosenka, w klimacie wcześniejszej „The Masque”, potem panowie trochę mocniej „dokładają do pieca”, po kwadransie następuje totalne zaskoczenie: progrockowa suita na parę minut zmienia się w wodewilowy teatrzyk, dopiero gitarowe solo przywraca rockowy charakter. Końcówka to znów dostojny, podniosły klimat znany już dobrze z „The Masque” i „Not Alone”.

Pięknie grają… Trudno uwierzyć, że to płyta z marca 2013 roku. Mogłaby śmiało ukazać się ze cztery dekady temu i należałaby wówczas do kanonu progrocka. A dziś? Mam nadzieję, że MUZYKA z „The Continuation” dotrze do jak najszerszego grona odbiorców, którym trzyminutowa papka z „topowych” mediów nie pozbawiła jeszcze muzycznego smaku…

10/10

Robert Dłucik

Dodaj komentarz