1. Where Dawn and Shadows Begin
2. Age of Conquest
3. Heavenly Minds
4. The Breed of Durin
5. Ode to the West Wind
6. Skull and Crossbones
7. The Slave and the Empire
8. Spartacus
9. Born in the Cradle of Storms
10. Rebel and Free
Rok wydania: 2015
Wydawca: Scarlet Records
https://www.facebook.com/windroseofficial
Trochę to jest tak, że mimo jasnych przesłanek zaczynamy podchodzić do nowych albumów z nieufnością. Powiedzmy taki zespół pochodzący z Europy, a parający się power metalem zatrudnia w roli producenta, Simone Mularoni (DGM), grafikę robi Felipe Machado Franco i tworzy nam się pewien schemat, który może stworzyć podwaliny dobrego wrażenia, ale stało się to tak powszechne, że tak po prawdzie równie dobrze… nie wiemy nic.
Włosi z WIND ROSE swoim nowym albumem „Wardens Of The West Wind” przynoszą w wyeksploatowanej konwencji trochę świeżości. Przede wszystkim za sprawą bardziej heavy metalowych niskich wokaliz. Produkcja płyty również nie stawia wszystkiego na klawisze. Owszem odgrywają one bardzo istotną rolę, zarówno jako orkiestracje, jak i smaczki, ale rytmicznie sporo uwagi poświęcono uwypukleniu gitar. Same melodie serwowane przez symfoniczny konglomerat nie są trywialne. Zespołowi udało się uciec od głupkowatej radosnej konwencji melodyjek, nie rezygnując z pompy i podniosłego klimatu wieków średnich. Dzięki męskim chórom całość chyli się jeszcze bardziej w stronę heavy metalu.
Kilka razy motyw średniowiecznych instrumentów strunowych odegrany ewidentnie na klawiszach, gubi trochę autentyczności, ale grupa oscylując z jednej strony w melodiach z drugiej gdzieś krocząc po ścieżkach wydeptanych przez Grave Digger czy Falconer, sprawia, że wybaczymy im drobne niedociągnięcia. Są chwile, w których ta muzyka łapie mnie za serce, ale też nie uniknięto momentów kiedy spoglądam na odtwarzacz z pobłażaniem.
Zespół tworzy nie tylko muzykę dla tych, którzy lubią pobiegać po lesie w rajtuzach, ale dla tych, którzy przy tej okazji lubią ukatrupić jakiegoś smoka… I takiej tendencji życzę im na przyszłość. Bardzo fajna płyta, w tym gatunku i tematyce trudno uciec przed kiczem. Mimo przekrojowej tekstowej wycieczki po uniwersum fantasy, WIND ROSE to się udało… ledwo, ledwo – ale wiochy nie ma.
7,5/10
Piotr Spyra