Reżyseria: Lasse Hoile
Region: 2
Dźwięk: 2.0 stereo oraz 5.1 surround
Napisy: hiszpańskie, francuskie, niemieckie i angielskie
„Zaczęło się od dokumentowania pracy nad solową płytą Stevena, lecz z
czasem pomysł rozwijał się i coraz więcej ludzi angażowało się w jego
powstanie aż w końcu zdaliśmy sobie sprawę, że mamy szansę stworzyć
wspaniały dokument, który może zaistnieć niezależnie od płyty.”
…takim to sposobem Lasse Holie stał się reżyserem jednego z
najbardziej intrygujących filmów dokumentalnych związanych z muzyką. Jak
widać już po wstępie, nie jest to typowe DVD, z koncertem, wywiadem i
kilkoma dodatkami. Tu danie główne stanowi ponad
siedemdziesięciominutowy film obrazujący proces powstawania albumu
„Insurgentes”. Steven Wilson jako główny bohater opowiada jak powstawały
niektóre dźwięki, prowadzi dyskusje na temat współczesnej kondycji
muzyki. W materiale pojawiają się między innymi: Aviv Geffen
(współpracuje z Wilsonem przy projekcie Blackfield), Mikael Akerfeldt
(Opeth) czy Jonas Renske (Katatonia).
Lider Porcupine Tree ukazuje się jako prawdziwy artysta. Człowiek, który
tworzy muzykę z głębi serca, bez oglądania się na trendy, bez szufladek
itp. Symptomatyczne dla filmu są sceny niszczenia odtwarzacza mp3
(ipoda). Prawdę mówiąc ilość sposobów jest przeogromna. Od gniecenia po
palenie palnikiem. Poznajemy stosunek muzyka do jakże popularnego
formatu kompresji dźwięku i nie jest on jego wielkim zwolennikiem.
Odwiedzamy kilka krajów (Meksyk, Japonię, Finlandię czy rodzinną dla
Wilsona Anglię), poznajemy miejsca związane z jego młodością i
dorastaniem. Jakże ironicznie wypada tu wizyta dorosłego już Stevena w
Disneylandzie – ma na głowie uszy Myszki Mickey a w dłoni balonik…
Wielką zaletą filmu jest sposób jego montażu. Nie jest to typowy
dokument. Nakręcony w nieco mrocznej atmosferze z wtrąceniami w postaci
pełzających w maskach gazowych ludzi czy postaci z głowami kruka potrafi
wywołać na plecach ciarki. Sporo tu niemal transowych przerywników, w
których króluje muzyka i specyficzny sposób przedstawiania ruchu (nie
jest on płynny, wygląda jakby odbywał się skokowo, jakby ktoś z całości
powycinał co którąś klatkę).
DVD „Insurgentes” to pozycja obowiązkowa dla fanów talentu Stevena
Wilsona. Niestety materiał nie posiada polskich napisów co zapewne w
dużej mierze może ograniczyć liczbę potencjalnych odbiorców, ale
zapewniam, że te kilkadziesiąt minut wartych jest obejrzenia.
Piotr Michalski