1. Harmony Korine 5:08
2. Abandoner 4:48
3. Salvaging 8:17
4. Veneno Para Las Hadas 5:57
5. No Twilight Within The Courts Of The Sun 8:37
6. Significant Other 4:31
7. Only Child 4:24
8. Twilight Coda 3:25
9. Get All You Deserve 6:17
10. Insurgentes 3:55
Rok Wydania: 2009
Wydawca: Kscope
http://stevenwilsonhq.com/
Czy znajdziemy w muzycznym świecie tak płodnego, a zarazem oryginalnego
artystę jak Steven Wilson? Do jego najważniejszych muzycznych
przedsięwzięć należą oczywiście: Porcupine Tree, No-Man, Blackfield, ale
są i te mniej znane: I.E.M czy Bass Communion, nie mówiąc o tym, że ta
muzyczna osobowość jest również producentem a często i gościem kreującym
inne muzyczne światy, chociażby: Opeth, Orphaned Land, Anathema czy
OSI. Mimo swej tak szerokiej działalności muzycznej, po wielu
produkcjach które wydał pod wcześniej wymienionymi szyldami, Steven
Wilson uraczył nas właśnie swoim pierwszym dziełem sygnowanym swoim
własnym nazwiskiem.
Lokując płytę w odtwarzaczu, nie ma żadnych wątpliwości, od razu wiadomo
kto jest kreatorem tego muzycznego świata, takie dźwięki może wykreować
jedynie Steven Wilson.
W tej solowej płycie znajdziemy to wszystko co znaleźć możemy w jego
wszystkich muzycznych przedsięwzięciach, skroplone w nową jakość. To
jakby nazbierać różnorakich wybornych owoców, i sprawić aby kropla po
kropli wydobyć z nich jednolity płyn, który w większej dawce może
oszołomić. W ten sposób te zebrane owoce (wcześniejsze dzieła) mogły
zaistnieć w jednej, wysokoprocentowej produkcji, i jak na
wysokoprocentowe produkcje przystało, w większej dawce można się
odurzyć, a nawet uzależnić. W tym przypadku uzależnienie nie jest
szkodliwe, wiec smakuję tego Wilsona bez opamiętania.
W tym muzycznym napoju wyczuć można zarówno posmak Porcupinoewej
maestrii, No- Man – ową wzniosłość, I.E.M -owe szaleństwo jak i Bass
Commmunionowy minimalizm, jednym słowem Steven Wilson w „czystej”
postaci.
Do wyprodukowania tego wybornego muzycznego trunku, Wilson zaprosił nie
byle kogo, wymieńmy chociażby takich fachowców jak: Tony Levin, Jordan
Rudeess, Theo Travis, to powinno wystarczyć za rekomendację.
Osobom rozmiłowanym w „jeżozwierzowych” dźwiękach najbardziej ucieszy
pierwszy utwór – „Harmony Korine”, chyba muzycznie najbliższy do tego co
współcześnie proponuje nam zespół Porcupine Tree. W kolejnym bardziej
ambientowym kawałku – „Abandoner’ sączą się już posępniejsze dźwięki, w
końcówce utworu, atmosfera gęstnieje, podskórnie czujemy nadchodzący
mrok i powodujący ciarki na ciele, wszechogarniający nas niepokój.
Natępnie słyszymy odgłos „trąb jerychońskich”, to początek utworu
„Salvaging”, jednego z mroczniejszych, to co dzieje się w jego końcówce,
to po prostu muzyczna apokalipsa. Im wchodzimy głębiej, płyta staje się
więc bardziej mroczna, na szczęście przez ten mrok przebija się czasem
jaśniejsza poświata, by nie zbłądzić w muzycznym Mordorze, kreowanym
tak wyraziście przez Stevena Wilsona. „Veneno Para Las Hadas”, kolejny
utwór zbliżony klimatem do estetyki No-Man, spokojniejszy, lecz
podskórnie czujemy nadal wszechogarniający niepokój. Następnie mamy
najdłuższą kompozycję, najbardziej szaloną, rozimprowizowaną – „No
Twilight Within the Courts of the Sun”, kompozycji tej nie powstydził by
się bez wątpienia zespół King Crimson. „Significant Other” – kolejny
utwór, to jaśniejszy promyk, dający nadzieję, wyprowadzający naszą
zbłąkana duszę z mrocznych czeluści. Następnie mamy taką nieco zimną,
odhumanizowaną kompozycję – „Only Child”, Dalej odczuwamy posmak
alienacji i podskórnego niepokoju w muzycznej tabletce – „Twilight
Coda”, z pewnością nie jest to tabletka na uspokojenie. „Get All You
Deserve” kolejny narastający, podszyty strachem utwór, prowadzi nas do
końcówki tego mrocznego muzycznego świta, ostatniej, tytułowej
kompozycji – „Insurgentes”, genezy utworu należy szukać w mieście Mexico
City, nazwa utworu jest równocześnie nazwą najdłuższej ulicy na
świecie, znajdującą się właśnie w tym mieście, tą ulicą Steven Wilson
wyprowadza nas z mroku, do lepszego, jaśniejszego świata. Jeżeli komuś
było mało tej podróży po ciemnych muzycznych zakamarkach, niech
zaopatrzy się w wydanie limitowane, na którym znajduje się pięć równie
mrocznych, ale jakże pięknych utworów. Rozpoczynający tą dodatkowa set
listę utwór – „Port Rubicon” mógłby być, moim zdaniem idealna ścieżką
dźwiękową do muzycznego zilustrowania Apokalipsy wg,. Św. Jana, jego
atmosfera robi oszałamiające wrażenie.
Z pewnością nie jest to płyta ciepła i radosna, ale znajdziemy na niej
tyle pokładów nastrojów, niepokojącej aury, często gęstniejącej pod
naporem mroczniejszych dźwięków, płyta może bardziej szalona,
nieokiełznana, ale jakże piękna. Może narażę się tutaj zwolennikom
Porcupine Tree, ale szczerze powiedziawszy oczarowała mnie bardziej niż
ostatnie jeżozwierzowe produkcje.
9,5/10
Marek Toma