WILSON SQUARE – 2010 – Ghosts Behind The Curtain

1. People In Love
2. Without Her By My Side
3. The Best Things To Say (Always Come Too Late)
4. Bus Love
5. Fly
6. Again
7. Glass
8. Red Tape
9. Dolly
10. In The Morning Light
11. The Curtain

Rok wydania: 2010
Wydawca: Mystic Prod.
http://www.myspace.com/wilsonsquare


Zespół pojawił się na scenie, gdy Warszawa zachłystywała się modnymi brzmieniami spod znaku indie i electro. Z wizerunkiem pastiszu rockowej grupy z lat siedemdziesiątych, oldschoolowymi riffami i kilkoma dyplomami szkół muzycznych na pokładzie, Wilson Square zdawali się być skazani na porażkę. A jednak udowodnili, że dobra muzyka obroni się zawsze…

…i w zasadzie na tym można by skończyć. Opis, którym reklamuje debiutancki album warszawskiej formacji, wydawca wręcz idealnie oddaje ducha albumu „Ghosts Behind The Curtain”.

Okładkowa dziewczynka z ostrym narzędziem w swej małej rącze być może za chwilę ukatrupi swojego misia (a może nie swojego?), ale nie to tutaj jest najważniejsze. Przyznać jednak trzeba, że okładka przykuwa wzrok i nie sposób tej płyty nie zauważyć…

Już od dźwięków pierwszego „People In Love” płyty słucha się z czystą przyjemnością. Lekki, wręcz zwiewny riff wywołuje uczucie odprężenia a wokalista zespołu przekonuje do siebie już od pierwszych wyśpiewanych wersów. Dysponuje bardzo ciekawą barwą i na polskim muzycznym poletku wkrótce może (a właściwie) powinien stać się osobą znaną.

Czego tu nie ma. Zespół niczym… duch, zwiewną ręką (choć czy duchy mają ręce?:-) ) serwuje nam kolejne dźwięki, dźwięki muzyki niezwykle przebojowej ale w żaden sposób nie ocierającej się o śmieszność i przesadną cukierkowatość. Muzycy potrafią zaserwować zagrany z niezwykłym feelingiem niemal „purpurowy” motyw („The Best Things To Say”) by w tym samym utworze zaatakować słuchacza psychodeliczną jazdą w jego zakończeniu.

Jest i pościelowa ballada „Bus Love” (ze smykami, bo czemuż by nie) a w piątym w kolejności pojawiają się jakże na wskroś rockowe trąbki 😉 „Ghosts Behind The Curtain” słucha się po prostu wybornie. Sprawność z jaką muzycy skomponowali te dwanaście (w spisie widnieje jedenaście utworów, ale dwunasty to kompozycja, na którą należy nieco poczekać po tym jak wybrzmi „The Curtain”) utworów jest godna szacunku. Myślę, że warto zapamiętać tą nazwę bo o Wilson Square, przy odrobinie szczęścia, może być wkrótce głośno. Mają wszystko czego potrzeba. Świetne, przebojowe kompozycje, są młodzi, pełni zapału a z ich muzyki emanuje radość grania. …chyba sobie zaraz włączę podszyte amerykańskim punk rockiem „Glass” – toż to hit, że hej… albo nie, ostatnie „The Curtain” – co za klimat – jest balladowo, ale jest i hard rock lat siedemdziesiątych z jest niesamowitą gitarową solówką i zakrzykiem niczym Ian Gillan.

7,5/10

Piotr Michalski


Dodaj komentarz