1.Bless Me
2.Lately
3.The Brakes Are Gone
4.Razorlite
5.Propaganda Man
6.Frequency
7.Modern Day Miracle
8.Cosmic Baby
9.Things Don’t Stop
10.More Propaganda
11.On The Other Side
Rok Wydania: 2009
Wydawca: Wilson CD
W moje ręce trafiła właśnie ostatnia płyta Raya Wilsona „Propaganda
Man”. Przyznaję, że od czasów „Calling All Stations..” i obejrzeniu
katowickiego koncertu grupy Genesis na którym Ray zaprezentował się jako
świetny wokalista (przykre, że nie docenili tego fani Genesis ale z
drugiej strony może właśnie dzięki temu Ray mógł bardziej poświęcić się
karierze solowej i zrobił to doskonale) stałem się nałogowym słuchaczem
jego płyt, zwłaszcza tych w których prezentuje swoje spokojniejsze
balladowe oblicze. Aczkolwiek bardzo chętnie wracam też do płyty „She”, w
której Wilson zaprezentował się także w bardzo ostrych kawałkach.
Do nagrania „Propaganda Man” Wilson zaprosił muzyków z którymi
współpracował pod szyldem Stiltskin .Zagrali na niej Ali Ferguson –
gitara i wokal, Lawrie MacMillan – bas i wokal, Ashley MacMillan –
instrumenty perkusyjne, ale również wielu innych doskonałych muzyków.
Płytę rozpoczyna kawałek „Bless Me”, który to jako pierwszy
zaprezentowany został w internecie jako utwór promujący płytę. I
stanowić on może nie lada zmyłkę dla wielbicieli ostrzejszego oblicza
Raya ponieważ jest to jedyny tak ostry utwór w zestawieniu. I na pewno
jeden z najlepszych na płycie. Mocno i ostro prowadzona gitara, liczne
partie na klawiszach a do tego cudowny wokal Tesiree Priti Kaitesi
dodający całości bardzo orientalnego klimatu. Rewelacyjna kompozycja.
Potem jest już dużo spokojniej. Wilson zamienia się w czarodzieja
nastroju. Uczucie i wrażliwość z jaką interpretuje swoje partie wokalne
skruszą na pewno niejedno niewieście serce. „The Brakes Are Gone”,
„Modern Day Miracle”, „Razorlite”, „Things Don’t Stop”, „On The Other
Side” oraz „Frequency” to akustyczne perły. Zwłaszcza ten ostatni
kawałek z przepiękną solówką w Gilmourowskim stylu powala mnie na
kolana. Wspaniale brzmi też tytułowy „Propaganda Man” powoli rozwijający
się utwór z piękną sekcją smyczkową w tle. Tutaj również swoistego
smaczku dodaje swoim głosem Tesiree. Mamy na tej płycie dwa polskie a w
zasadzie poznańskie akcenty. Przedostatni i ostatni utwór zrealizowany
został już w Poznaniu gdzie na stałe osiedlił się z wybranką swojego
serca Ray Wilson.
Gorąco polecam Wam tą płytę. Jest doskonała w każdym calu. Nie
znalazłem na niej dotychczas żadnych słabych punktów. Przeszło trzy
kwadranse podróży po cudownej czarodziejskiej krainie dzwięków gitary
akustycznej, skrzypiec, fortepianu i dyskretnej perkusji podpartej
delikatnym basem. Cudowne solówki i wspaniały, niższy niż na poprzednich
płytach wokal Raya sprawi, że pokochacie ten album. Przynajmniej ta
część z Was, która lubi taki spokojny klimat twórczości Raya Wilsona.
10/10
Irek Dudziński